Dziś przykład kosmetyku, który jest tak w mojej opinii tak przyzwoity, że aż ziewam z nudów przy opisie ;)
Chociaż już od dawna jestem over twenty, to "dzięki" mojej mieszanej cerze ciągle sięgam po kosmetyki skierowane do młodzieży z problemami skórnymi. Kremowy żel do mycia twarzy jest dedykowany cerze wrażliwej, co mnie skutecznie zachęciło.
Dlaczego ten żel jest "nudny"? Bo nie ma się do czego przyczepić ;)
Opakowanie: miękka tuba z zatrzaskiem, otwór dopasowany do gęstości produktu, więc nie ma większych problemów z wyciśnięciem odpowiedniej porcji, nawet pod sam koniec.
Wspomniana wyżej gęstość: zacna, żel nie jest wodnisty, więc wydajność oceniam na wysoką, a stosowanie mało upierdliwe.
Efekty: w przypadku mycia twarzy nie ma skomplikowanej filozofii - żel ma ryj oczyścić szybko i skutecznie bez strat w ludziach. Według mnie te warunki są spełnione - żel nie ściąga skóry (na KWC ten zarzut często się pojawia, niemniej wiadomo, każda twarz reaguje inaczej), nie podrażnia oczu, po zastosowaniu czuję odświeżenie i oczyszczenie (niezależnie, czy to rano czy doczyszczanie wieczornej tapety).
Podobno w formule są składniki aktywne typu wyciąg z aloesu i ogórka, aktywny cynk i kwas migdałowy. Cóż, najwidoczniej działają.
Cała tuba tego szczęścia to koszt 12-13 zł, w promocji nawet za 9 zł.
Olga poleca.
+++
To oficjalne - opaliłam twarz. Bardzo mnie to zdziwiło, bo wybitnie się pilnowałam. Według colorstayowej numerologii już nie jestem 150 buff, tylko 180 sand beige. Cóż, dobrze, że jestem niewydarzoną makijażystką i jednak mam kilka ciemniejszych podkładów. Dziwnie mi.