5 rzeczy, które powinnaś wiedzieć, zanim pójdziesz do wizażystki
/
5 Comments
Przepieprzam mnóstwo czasu na Thought Catalog i miałam mnóstwo radości czytając tekst 10 things your hairstylist wants you to know. Po moich ostatnich doświadczeniach myślę, że niektórym ludziom przydałaby się podobna lista, tylko w wersji makijażowej (w sumie do zastosowania u makijażystki, jak i w sklepie).
Pragnę mimo wszystko zaznaczyć: to, że skończyłam jeden kurs wizażu pół rok temu i dorabiam sobie jako wizażystka nie czyni ze mnie eksperta. Nie zjadłam wszystkich rozumów, nie uważam, że doskonale wiem, co innym będzie służyło najlepiej. Pewne opinie i poglądy w poszczególnych estetycznych wyborach mam dość mocno wyrobione (nie cierpię mocno wytuszowanych dolnych rzęs, nie cierpię i już), niemniej nie narzucam ich innym - to klientka ma się czuć dobrze (lub ewentualnie aktorka ma wyglądać tak, jak sobie tego życzy reżyser). Znam doskonale swoje ograniczenia i staram się nie przedobrzać. Z tego założenia wychodzę przy pisaniu tego, co następuje dalej.
Prędzej czy później zdarza się Okazja, gdy babeczka myśli sobie "muszę wyglądać oszałamiająco tego dnia, a sama nie dam rady się tak wysuczyć". I babeczka trafia do makijażystki, której nie potrafi odpowiedzieć na podstawowe pytania, a tylko zaczyna narzekać i uzewnętrzniać się, jaka to ona w sumie jest zaniedbana. Coś jak przy pierwszym profesjonalnym pedicure w życiu - nie znam laski, która by nie usiadła na fotelu i nie zaczęła perorować, jakiego hobbita tudzież skamieliny sobie nie wyhodowała (z drugiej strony nie rozmawiałam z wieloma kobietami na temat ich doświadczeń w tym zakresie, niemniej jest to pewna prawidłowość - "przepraszam, że ma pani tyle roboty, ale w sumie to nie chce mi się regularnie smarować stóp" :P).
Żeby zostać dobrze obsłużonym, trzeba znać swoje potrzeby i umieć je wyartykułować, z czym niestety jest nieco gorzej.
- To ty wiesz, na jaką imprezę będzie potrzebny ten makijaż. Ślubny to w ogóle jazda bez trzymanki, ale jeśli idziesz na ślub jako gość, to chyba wiesz, w jakim towarzystwie będziesz i na co możesz sobie pozwolić. Jeśli potrzebujesz makijażu wieczorowego, to też trzeba o tym głośno powiedzieć - bal, bankiet, spotkanie z kosmitami? Serio, każda okazja wymaga innego podejścia.
- Znasz swoją skórę najlepiej. Opowiedz jak najwięcej - ale tych istotnych informacji. Makijażystka nie musi wiedzieć, ile lat leczyłaś trądzik, sama mniej więcej po krótkich oględzinach może się domyślić, czy masz skórę suchą czy tłustą, ale nie zostawiaj jej tego w ramach domyślania się. Czy masz jakieś alergie skórne? A może skóra jest płytko unaczyniona i szybko się czerwieni? Jak reagują oczy przy malowaniu - czy np. od razu łzawisz?
- Nie jesteś Angeliną Jolie. I nigdy nie będziesz. Dobra wiadomość jest taka, że makijaż może wiele zmienić, stworzyć pewne iluzje - krótkotrwałe. W przypadku konkretnych cech urody pewne fakty musisz przyjąć na klatę i nauczyć się je obsługiwać. Okrągłą twarz da się wyszczuplić, małe usta odrobinę powiększyć, nos wyprostować - to wszystko kwestia optyki. Lub chirurga. Twoja makijażystka zrobi wszystko, żeby defekty ukryć, a zalety podkreślić, ale...
- ...twoja makijażystka nie jest cudotwórcą. Oszałamiający efekt końcowy ma swoje źródło w odpowiedniej pielęgnacji, systematyczności i zdrowej dawce próżności. Jeśli przychodzi mi na fotel kobieta dobiegająca 40-tki, która po pytaniu o rodzaj cery odpowiada "straszna" i uśmiecha się, jakby nie miała z tym nic wspólnego, to mam ochotę wytargać ją za ucho. Owszem, nie ma przymusu dbania o siebie, można być potwornie zabieganym, można zwalić wszystko na hormony - ale żaden podkład, nawet najdroższy, nie będzie wyglądał dobrze na przesuszonej skórze. Lub takiej pokrytej krostkami. Pewne rzeczy można ukryć, ale czy naprawdę chcesz wyglądać bardziej jak woskowa lalka niż żywy człowiek? Masz krótkie, proste rzęsy, nie umówiłyście się na sztuczne? Dziewczyna użyje najlepszego tuszu, jaki zna i ma w swojej kosmetyczce, ale firanek nie będziesz mieć. Przychodzisz ze zdjęciem konkretnego makijażu oczu? To super! Jeśli będzie pasował do kształtu i rozstawu oczu, a dalej do całej twarzy - nie ma najmniejszego problemu, jedziemy z koksem.
- Sama najlepiej wiesz, w czym się dobrze czujesz. Odważny kolor szminki to według Ciebie cokolwiek innego odbiegającego od naturalnego kolorytu ust, a laska zasadza się na Ciebie ze strażacką czerwienią? Mówisz o tym. Lubisz kolorowe kreski, a okazja jest taka, że możesz zaszaleć? Tym lepiej, czarne linery i kredki zostaw sobie do biura.
Na podstawie tej krótkiej listy można odnieść wrażenie, że jestem bardzo roszczeniowa i wymagam od klientek cyrografu podpisanego krwią, całodniowej wizyty w spa przed przyjściem do mnie i nakierowania mnie od samego początku, co mam robić. Cóż, zasadniczo wtedy stałabym się zbędna ;) Nie jest też tak, że napotykam same zapuszczone pasztety, które ze względów ideologicznych używają przez całe życie tylko kremu Nivea.
Dla mnie komunikacja i wzajemne zrozumienie są kluczowe w każdym aspekcie życia - także wtedy, gdy biorę do ręki pędzle i robiąc często małe rzeczy sprawiam, że kobieta po spojrzeniu w lustro nabiera niespotykanej pewności siebie. Ot, takie jest moje przesłanie.
+++
Oczywiście można by tu zacząć snuć opowieść o naturalnym pięknie, którego nie trzeba poprawiać. O tym, że jesteśmy idealne takie, jakie jesteśmy, raw beauty i reszta tego modnego teraz shitu.
Jakie jest moje podejście? W wersji cynicznej mówię zdecydowanie "nie", bo byłabym wtedy bezrobotna ;) Natomiast szczerze wierzę w zdrową próżność - czyli ten wewnętrzny drive, który popycha nas do tego, żeby zrobić dokładnie tyle, żebyśmy się same sobie podobały - a nie komuś innemu.
A to, jak to się przejawia, to już zupełnie inna sprawa :)
Bardzo fajny tekst. Gdybym kiedyś miała wybrać się do kosmetyczki, będę wiedziała co powiedzieć.
OdpowiedzUsuńtrafione w punkt !
OdpowiedzUsuńZ tym spostrzeżeniem o raw beauty zgadzam się i podpiszę czterema łapami !
Pięknie napisane. I tak prawdziwie. To podobnie jak kobiety idą do kosmetyczki na kwasy albo oczyszczanie cery i maskę glinkową i sądzą, że po pierwszym zabiegu ich skóra będzie wyglądała jak u młódki. A potem pretensje, że jest czerwona, że wychodzą wypryski, itd. Z makijażem jest podobnie. użyję znanego, ale jakże trafnego sloganu: warto rozmawiać :)
OdpowiedzUsuń"wyhodowanie hobbita" mnie rozwaliło:D Świetnie się czytało :)
OdpowiedzUsuńBardzo miło i ciekawie się czyta, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń