Lumene Volume Serum Mascara
/
9 Comments
Gdy w zeszłym roku na Igraszkach Kosmetycznych dzięki uprzejmości i hojności sponsorów dostałam do testów kilka kosmetyków Lumene, nie przypuszczałam, że znajdę wśród nich maskarę, której wielowymiarowe działanie mnie naprawdę pozytywnie zaskoczy.
Mowa tu o maskarze Volume Serum, która oprócz doraźnego pogrubienia rzęs ma je także odżywiać i wzmacniać. Podchodziłam do tych bajeczek o aktywnych składnikach z dużą dezynwolturą - jak to ja, więc nie kłopotałam się robieniem zdjęć "przed" i "po". Tak bardzo się tym nie kłopotałam, że ani się zorientowałam, a tu bam, zużyłam cały tusz.
I nie zrobiłam zdjęć "w akcji" na bloga.
Wiem, blamaż.
Ale skoro ja sobie wybaczam takie fuck-upy na bieżąco, to Was też o to proszę i liczę, że sam solidny opis wynagrodzi te niedogodności.
No to jazda.
Standardowo zacznijmy od opakowania - tu bez designerskich chorych wymysłów, jest prosto i stylowo. Jeżeli komuś przeszkadzają takie szczegóły jak ścierające się napisy, to informuję - ścierają się powoli i ze swoistym wdziękiem. Uchwyt szczoteczki wygodnie leży w dłoni. Pojemność 7 ml.
Coś, co jednych może irytować, a innych uspokajać - odkręcanie i zakręcanie opakowania wymaga użycia konkretnej siły. Dzięki temu można mieć pewność, że produkt nie wyschnie, o ile oczywiście zamkniemy dziada do końca.
Przejdźmy do aplikacji. Poniższa rycina mojego skromnego autorstwa ukazuje nam silikonową szczoteczkę najeżoną szeregiem dłuższych i krótszych włosków.
Nasuwa się tu oczywiste skojarzenie z klasyczną już benefitową They're Real - z tym, że Volume Serum nie ma włosków na końcu. Odnoszę też wrażenie, że włoski są minimalnie rzadziej ustawione.
www.beautezine.com |
Przejdźmy do efektów, bo wszak to decyduje o końcowym sukcesie. Volume Serum należy do tych maskar, które przy pierwszej warstwie dają umiarkowanie delikatny, typowo dzienny efekt - w jak najbardziej dobrym tego słowa znaczeniu (rzęsy dobrze pogrubione i wydłużone, bardzo dobrze rozczesane, bez klumpów). Ale że nie należę do osób, którym wystarcza jedna warstwa na przysłowiowe wyjście do warzywniaka*, to po przeschnięciu pierwszej warstwy - którą traktuję jak bazę - dokładam drugą.
I wtedy, moi mili, zaczyna się festiwal ochów i achów.
Dalsze pogrubienie, wydłużenie i cały czas perfekcyjne rozdzielenie, które może odrobinę trzeba wspomóc grzebykiem (dosłownie jedno przejechanie - dla mnie to duża różnica w stosunku do innych maskar, które trzeba rozczesywać minutę, a z takimi też miałam do czynienia).
Jak mniemam, osobom o rzęsach nieco obfitszych niż moje spokojnie wystarczy jedna warstwa.
Druga sprawa - trwałość. Iście szatańska - lumenowa maskara trzyma się perfekcyjnie przez 10 godzin. Nie osypuje się ani nie maże, niemniej po dłuższym okresie (powiedzmy po 12 godzinach) zaczyna wyparowywać. Nie wiem jak lepiej opisać ten proces - ale skoro nie ma czarnych smug pod oczami, to zostaje tylko ta opcja rozpływania się w powietrzu ;) co jest dość specyficznym, acz cenionym sobie przeze mnie efektem ubocznym. Lekkie rozmazywanie może się pojawić w wyniku intensywnego wysiłku fizycznego - mam tu na myśli akurat seks, bo nie przyszło mi nigdy do głowy, żeby ćwiczyć w pełnym makijażu (z seksem bywa wszak różnie). Jako że maskary używałam zimą i wczesną wiosną, totalnie nie wiem, jak by się zachowywała w wysokich temperaturach. Podejrzewam dwa scenariusze: albo zaczyna wyparowywać wcześniej, albo troszeczkę się rozmazuje po kilku godzinach. Albo jest dokładnie tak samo i wszystkie użytkowniczki są szczęśliwe.
Zupełnie osobna sprawa to działanie serum, które ma dzięki systematycznemu stosowaniu maskary rzęsy pogrubić i wzmocnić. Cały czas jestem sceptyczna wobec jego cudownych właściwości, ale z drugiej strony przy moich lichych rzęsach nie mówię "nie" żadnym nowinkom technologicznym mającym poprawić ich stan. Cokolwiek kryje się pod nazwą Lumene Lash Volumizing Serum, faktycznie pogrubiło i chyba ciut wydłużyło mi rzęsy. Nie są to drastyczne zmiany - bardziej je wyczuwam przy malowaniu, które stało się mniej upierdliwe (mniej machania szczotą, także w wypadku innych maskar, nawet tych średnio udanych).
Ceny oscylują koło 45-50 pln w sklepach internetowych - ciekawa jestem, jak wygląda to w przypadku sklepów stacjonarnych, niestety Lumene na żywo nigdzie nie widziałam (Warszawa, serio?!). Uważam, że to całkowicie słuszna cena jak za kosmetyk dający tak epickie efekty i wykazujący się niesamowitą trwałością.
Ceny oscylują koło 45-50 pln w sklepach internetowych - ciekawa jestem, jak wygląda to w przypadku sklepów stacjonarnych, niestety Lumene na żywo nigdzie nie widziałam (Warszawa, serio?!). Uważam, że to całkowicie słuszna cena jak za kosmetyk dający tak epickie efekty i wykazujący się niesamowitą trwałością.
Cóż tu dużo mówić, jest z tego miłość. A czy Was ostatnio coś tak zachwyciło?
*tak naprawdę, jak idę do najbliższego sklepu po warzywa, to się nie maluję, bitch please, pragnę raczej zaakcentować zwyczajność wydarzenia.
Jest Lumene w Warszawie, jest. Wprawdzie w średnio przyjaznym miejscu, bo w sklepiczku na środkowym peronie paskudnego Dworca Śródmieście, ale jest ;)
OdpowiedzUsuńMnie zachwycił tusz Clinique High Lenghts. Już drugi raz. Mam nawet zapasowy, choć żałuję trochę, że zażyczyłam sobie czarny zamiast brązowego. I o.
O matko, esencja tej złej częśći Warszawy XD ale dzięki za cynk!
UsuńOOOOO TO PRAWDA! I jeszcze jedno miejsce, ten kiosk z kosmetykami zaraz przy patelni! Na przeciwko kiosku z gazetami.
UsuńNo i ten sklep na Mokotowie, co napisałam niżej!
Uwielbiam słowo "dezynwoltura".
OdpowiedzUsuńMaskarą kusisz, jak wykończę, co mam na stanie, chyba jej poszukam.
Olga, wiesz gdzie mają Lumene? Przy Polach Mokotowskich w takim sklepiku (bieganie miedzy budynkami SGH do czegoś się przydało!) :D Bliżej Twoich Łomianek, a moich Młocin nie widziałam :P Ale uderzałabym że na Łomiankach w małych sklepikach mogą mieć, zwłaszcza kojarzy mi się taki całkiem nieźle zaopatrzony na Warszawskiej).
OdpowiedzUsuńCiękawy opis maskar ładne zdjęcia
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam dostępu do tej marki kosmetyków. Chętnie bym wyprobowala mimo ceny jeżeli jest tak dobra ;) buziaki.
OdpowiedzUsuńprezentuje się przyjemnie, szkoda, że nie 'w akcji' ;)
OdpowiedzUsuńNie lubię takich szczoteczek...
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz, miło mi się czytało :)