Ten słynny micel...
/
16 Comments
Niejednokrotnie zwierzałam się na blogu, że niektóre z moich wyborów kosmetycznych to efekt niesamowitego szumu albo wręcz legend, które krążą po blogach. Zdarza mi się kupować na zapas, bo akurat zdybałam coś w promocji i stwierdzałam "ożeszbożesz, 30 blogerek o tym pisało, nie mogły się mylić".
Ale jest jeden produkt, który zyskał sobie status kultowego gdzieś w okolicach wycofania go, a potem triumfalnego powrotu na salony, pardą, półki (po przetoczeniu się przez blogi srogich żali i pretensji).
Ten słynny micel z Biedronki.
Nigdy go na oczy nie widziałam, chociaż od roku mam Biedrę tuż pod nosem, gdzie regularnie wpadam po wino (jedna kasjerka chyba podejrzewa mnie o alkoholizm, obsługiwała mnie 4 razy w ciągu 2 tygodni; razem 7 flaszek - gdy przyszłam piąty raz po dłuższej przerwie, powitała mnie wylewnie, jakbyśmy te butelki razem opróżniły i cementowały naszą dozgonną przyjaźń).
Przyznam, że byłam nieco skonfundowana, gdy czytałam opisy polowania na ten produkt w całym mieście (jak nie powiecie). I nie piszę tego złośliwie, moim celem absolutnie nie jest wyśmianie tu nikogo ani dopieprzenie. W takich momentach odzywają się we mnie resztki mojej socjologicznej ciekawości badawczej i pomyślałam:
No Olcia, jak dorwiesz drania i go opiszesz, to dopiero wtedy będziesz mogła się tytułować Prawdziwą Blogerką.
Postanowiłam zawierzyć losowi i opatrzności (niczym kobieta stosująca kalendarzyk małżeński jako podstawową formę antykoncepcji) i już po 3 tygodniach dopadłam micela BeBeauty (ot, widać, jakie efekty daje zawierzenie losowi) na Ursynowie, czyli totalnie w piździec po drugiej stronie miasta.
Nie wierzyłam. Mój ci on!
Nie ma co ukrywać - miałam wysokie wymagania. Chciałam znaleźć jakąś wadę i być bezlitosna w ocenie.
A nie mogę...
Poczynając od dozownika - uważam, że jest ok, ja nigdy nie wylałam za dużo produktu i myślę sobie, że trzeba być naprawdę nieprzeciętną pierdołą, żeby coś takiego zrobić.
Działanie - takie jak być powinno, czyli w miarę szybkie i bezbolesne. Ani razu nie zanotowałam podrażnienia oczu, a wierzcie mi, zmywałam tym micelem naprawdę solidne makijaże (jakieś brokaty i trzy warstwy tuszu). Co do demakijażu reszty twarzy - owszem, dla pewności schodziły dwa, czasem trzy waciki. Niemniej skóra była solidnie oczyszczona i naprawdę mile stonizowana - tak jak po micelach zawsze myję jeszcze twarz wodą i żelem, tak po tym nie czułam takiej potrzeby (ale i tak to robiłam, kwestia nawyku).
Wydajność w mojej ocenie jest bardzo wysoka, ale zastrzegam, że nie wylałam nigdy przez przypadek produktu :]
Tak sobie siedzę i myślę, że niewątpliwy sukces i popularność są sumą kilku składników - produkt naprawdę niezłej jakości w niskiej cenie*, wyprodukowany w Polsce** i dostępny na szeroką skalę***.
* 8 zł, proszę mnie poprawić, jeśli się mylę. niby wszedł teraz Garnier, gdzie za 14 zł w regularnej cenie dostajemy 400 ml, ale taka Bioderma nie ma tu nawet co rywalizować w tej kwestii.
** dla mnie to ważne, nie wiem jak inni do tego podchodzą.
*** to jest kwestia dyskusyjna rzecz jasna - Biedry mają niewątpliwie problem z zaopatrzeniem w zapasy tego micela, niemniej należy pamiętać, że sieć szczelnie objęła cały kraj. z mojej warszawskiej, wielkomiejskiej perspektywy to żaden problem pójść do sieciowej drogerii i wybrać coś innego. podjeżdżam do pracy dwie stacje metrem, w promieniu 300 metrów od każdej jest Rossmann, w tym jeden tak bezczelnie na rogu po drodze do biura, że nawet nie mam jak go ominąć ;) jak się uprę na jakiś produkt, to spokojnie przeglądam gazetki promocyjne pozostałych sieciówek i mam w czym wybierać. niemniej zdaję sobie sprawę z tego, że przecież w mniejszych miasteczkach tak bogatej dywersyfikacji czasem nie ma, w przeciwieństwie do Biedry.
Hejtu nie ma. Ba, do moich biedronkowych wypraw po flaszki wypełnione procentami dołączył kolejny punkt wycieczki - flaszka płynu micelarnego (na północy Warszawy jeszcze go nie uświadczyłam).
+++
Jeszcze tylko napiszę o Revlonie Colorstay i będę taką Tró Prawdziwą Blogerką Urodową ;)
A nie mogę...
Poczynając od dozownika - uważam, że jest ok, ja nigdy nie wylałam za dużo produktu i myślę sobie, że trzeba być naprawdę nieprzeciętną pierdołą, żeby coś takiego zrobić.
Działanie - takie jak być powinno, czyli w miarę szybkie i bezbolesne. Ani razu nie zanotowałam podrażnienia oczu, a wierzcie mi, zmywałam tym micelem naprawdę solidne makijaże (jakieś brokaty i trzy warstwy tuszu). Co do demakijażu reszty twarzy - owszem, dla pewności schodziły dwa, czasem trzy waciki. Niemniej skóra była solidnie oczyszczona i naprawdę mile stonizowana - tak jak po micelach zawsze myję jeszcze twarz wodą i żelem, tak po tym nie czułam takiej potrzeby (ale i tak to robiłam, kwestia nawyku).
Wydajność w mojej ocenie jest bardzo wysoka, ale zastrzegam, że nie wylałam nigdy przez przypadek produktu :]
Tak sobie siedzę i myślę, że niewątpliwy sukces i popularność są sumą kilku składników - produkt naprawdę niezłej jakości w niskiej cenie*, wyprodukowany w Polsce** i dostępny na szeroką skalę***.
* 8 zł, proszę mnie poprawić, jeśli się mylę. niby wszedł teraz Garnier, gdzie za 14 zł w regularnej cenie dostajemy 400 ml, ale taka Bioderma nie ma tu nawet co rywalizować w tej kwestii.
** dla mnie to ważne, nie wiem jak inni do tego podchodzą.
*** to jest kwestia dyskusyjna rzecz jasna - Biedry mają niewątpliwie problem z zaopatrzeniem w zapasy tego micela, niemniej należy pamiętać, że sieć szczelnie objęła cały kraj. z mojej warszawskiej, wielkomiejskiej perspektywy to żaden problem pójść do sieciowej drogerii i wybrać coś innego. podjeżdżam do pracy dwie stacje metrem, w promieniu 300 metrów od każdej jest Rossmann, w tym jeden tak bezczelnie na rogu po drodze do biura, że nawet nie mam jak go ominąć ;) jak się uprę na jakiś produkt, to spokojnie przeglądam gazetki promocyjne pozostałych sieciówek i mam w czym wybierać. niemniej zdaję sobie sprawę z tego, że przecież w mniejszych miasteczkach tak bogatej dywersyfikacji czasem nie ma, w przeciwieństwie do Biedry.
Hejtu nie ma. Ba, do moich biedronkowych wypraw po flaszki wypełnione procentami dołączył kolejny punkt wycieczki - flaszka płynu micelarnego (na północy Warszawy jeszcze go nie uświadczyłam).
+++
Jeszcze tylko napiszę o Revlonie Colorstay i będę taką Tró Prawdziwą Blogerką Urodową ;)
Dla mnie nie był zbyt delikatny, potwornie podrażniał mi policzki. Obecnie stosuję Dermedic, z którym nie mam tego problemu, a w kolejce czeka już kilka innych miceli :)
OdpowiedzUsuńU mnie sprawdza się rewelacyjnie :))
OdpowiedzUsuńJa średnio za nim przepadam, sprawdził się ale jednak wybieram inne micele.
OdpowiedzUsuńOlgita, to gdzie Ty mieszkasz? ;-) Bielany?
OdpowiedzUsuńTak dokładnie to Łomianki, pracuję na Bielanach ;)
UsuńPozdrawiam z Młocin :D
UsuńO, na Ursynowie to u mnie :D
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubiłam ten micel, czasem odrobinkę podrażniał, teraz wypróbowałam zachwalany Garnier 3w1 i on bezsprzecznie zwycięża. Jest moc po prostu :)
A ja wciąż jeszcze nie miałam okazji go uzywać. Wszystko przede mną :)
OdpowiedzUsuńdla mnie jest najlepszy na świecie pod względem działania jak i ceny :)
OdpowiedzUsuńNie miałam go, ale ogólnie nie przepadam za micelami, bo większość słabo zmywa makijaż oczu i tylko rozmazuje... nie wiem, może ten jest jakiś inny, lepszy? Możliwe, że w końcu wypróbuję, pal licho te 8 zł, ale będę Prawdziwą Blogerką :D
OdpowiedzUsuńJa bardzo go lubię, u mnie ta mała wersja kosztuje niecałe 5 zł, bodaj że 4,39 bądź 4,99.
OdpowiedzUsuń*Bodajże - tak miało być. ;)
UsuńNie lubię go, szczypacz z niego!
OdpowiedzUsuńmam, lubię bardzo :-)
OdpowiedzUsuńale dowalę się do określenia "niczym kobieta stosująca kalendarzyk małżeński jako podstawową formę antykoncepcji" :P obecnie nie ma czegoś takiego jak kalendarzyk. Jest m. in. metoda objawowo-termiczna, która bazuje na poznaniu swojego organizmu i namacalnych niemalże objawach :P I przede wszystkim to nie metoda antykoncepcji :-) to tyle. musiałam to napisać:D nie złośliwie i bez beretu na głowie! a w tle nie gra mi radio z ryjem ;-)
absolutnie nie przyjęłam tego jako złośliwości - moja własna wzmianka o tym była wystarczająco uszczypliwa ;)
UsuńJa zakupiłam niedawno mój pierwszy micel z Garnier ;)
OdpowiedzUsuń