Cienie Everyday Minerals
/
1 Comments
Tak jakoś wyszło, że obłowiłam się jak dzika w cienie EDM. Mam ich kilkanaście, muszę przystopować, bo zaczyna mi brakować miejsca na te wszystkie upiększacze w mojej łazience.
Zaczęło się od zestawów, w których cienie były w próbkowych słoiczkach o pojemności 1 grama. W zestawie dostałam też sample róży o gramaturze 2,5 g, czyli tyle, ile wynosi "normalna" pojemności cieni. Odpadłam, to jest jakaś gigantyczna ilość, w życiu bym tego nie zużyła :o
...więc tym łatwiej było mi kupić kolejne zestawy :D Potem już niestety były tylko opakowania travel size. Doceniam inwencję producenta, że niby ta kulka to taki fikuśny bajer - ale ja tym kulkom mówię zdecydowane NIE. Najpierw je wyjęłam, ale cienie rozsypywały się jak szalone, więc ostatnio zaopatrzyłam się w maleńkie słoiczki z sitkiem na kolorówce. Nawet naklejki z nazwami udało mi się przekleić, więc jestem niemożliwie szczęśliwa.
Przyznam szczerze, że jestem od cieni EDM uzależniona. Nie potrafię się malować, nie eksperymentuję z papuzimi kolorami, więc potrzebuję produktu, który bez zbytniego wysiłku ładnie podkreśli mi oko. Jaśniejszy cień na powiekę, ciemniejszy na załamanie plus kreska - tyle potrzebuję. I EDM nadaje się idealnie :3
Aplikacja, jak to z cieniami sypkimi, bywa irytująca... Lubią się osypywać, gdy nałoży się od razu za dużo na pędzel. Ale gdy nakłada się kilka cieńszych warstw, to z niektórych cieni można zetrzeć shimmer. Mnie to akurat nie przeszkadza, bo nie mam fioła na punkcie blink-blink ;)
A, co do cieni - są tak jakby trzy formuły. Wspomniany shimmer, czyli błyszcząca, perłowa i matowa. Matowe cienie na bazie trzymają się jak szatan. Ba, pozostałe zresztą też ;) Używam bazy z artdeco, co daje duet idealny. Serio. Te cienie nie rolują się nawet po grubo 12 godzinach :o Gdy kiedyś popełniłam jeden poimprezowy grzeszek, czyli poszłam spać w makijażu, rano cienie nadal trzymały się absolutnie niewstrzymane.
Dobra, ja tu gadu gadu - a teraz czas na deklaracje: jutro część swatchy tych moich dobroci :)
Zaczęło się od zestawów, w których cienie były w próbkowych słoiczkach o pojemności 1 grama. W zestawie dostałam też sample róży o gramaturze 2,5 g, czyli tyle, ile wynosi "normalna" pojemności cieni. Odpadłam, to jest jakaś gigantyczna ilość, w życiu bym tego nie zużyła :o
...więc tym łatwiej było mi kupić kolejne zestawy :D Potem już niestety były tylko opakowania travel size. Doceniam inwencję producenta, że niby ta kulka to taki fikuśny bajer - ale ja tym kulkom mówię zdecydowane NIE. Najpierw je wyjęłam, ale cienie rozsypywały się jak szalone, więc ostatnio zaopatrzyłam się w maleńkie słoiczki z sitkiem na kolorówce. Nawet naklejki z nazwami udało mi się przekleić, więc jestem niemożliwie szczęśliwa.
Przyznam szczerze, że jestem od cieni EDM uzależniona. Nie potrafię się malować, nie eksperymentuję z papuzimi kolorami, więc potrzebuję produktu, który bez zbytniego wysiłku ładnie podkreśli mi oko. Jaśniejszy cień na powiekę, ciemniejszy na załamanie plus kreska - tyle potrzebuję. I EDM nadaje się idealnie :3
Aplikacja, jak to z cieniami sypkimi, bywa irytująca... Lubią się osypywać, gdy nałoży się od razu za dużo na pędzel. Ale gdy nakłada się kilka cieńszych warstw, to z niektórych cieni można zetrzeć shimmer. Mnie to akurat nie przeszkadza, bo nie mam fioła na punkcie blink-blink ;)
A, co do cieni - są tak jakby trzy formuły. Wspomniany shimmer, czyli błyszcząca, perłowa i matowa. Matowe cienie na bazie trzymają się jak szatan. Ba, pozostałe zresztą też ;) Używam bazy z artdeco, co daje duet idealny. Serio. Te cienie nie rolują się nawet po grubo 12 godzinach :o Gdy kiedyś popełniłam jeden poimprezowy grzeszek, czyli poszłam spać w makijażu, rano cienie nadal trzymały się absolutnie niewstrzymane.
Dobra, ja tu gadu gadu - a teraz czas na deklaracje: jutro część swatchy tych moich dobroci :)
hurrraaaaaaaaaa :) chętnie zobaczę swatche :)
OdpowiedzUsuń