Retinoidy: co i jak?
/
0 Comments
Pisałam w poprzedniej notce krótko o mojej przygodzie z retinoidami, a konkretnie ze specyfikiem zwanym Aknenormin. Cholerstwo jest szatańsko drogie, ale spełnia swoje zadanie, czyli czyści ryjek na potęgę. Można by długo pisać o magicznych efektach, ja się ograniczę do jednego: mój nos samoczynnie oczyścił się z wągrów, których żaden plasterek nie był w stanie wyciągnąć* ani piling wypolerować ;)
Żeby skóra z nami współpracowała, trzeba spełnić żelazne 3 warunki:
1) Ochrona przed słońcem.
Filtr 50 na twarz to podstawa. Ja akurat zaczęłam się leczyć pod koniec kwietnia, więc miałam całą wiosnę i lato na trzymanie się tego punktu. Wyrobiłam sobie nawyk smarowania twarzy przed każdym wyjściem na zewnątrz, nawet przy złej pogodzie. Nawet przy deszczu. Retinoidy są silnie fotouczulające, więc nie dość, że możemy niepotrzebnie się nabawić przebarwień, to poparzenia mamy gwarantowane. W ciągu dnia powtarzałam aplikację filtra co 2, może 3 godziny - jak łatwo się domyślić, pożegnałam się z podkładem na całe lato.
Resztę ciała też trzeba chronić. Ja trochę olałam rady dermatologa i na resztę używałam filtra 30, bo sorry, ale dobra 50tka na moje... obszerne ciało by długo nie wystarczyła ;) Na szczęście ręce i nogi nie wariowały, gdy przypadkiem ich nie posmarowałam.
Teraz na jesień problem sam się rozwiązuje, bo o 16 już jest ciemno ;) Jeśli zapowiada się bardzo słoneczny dzień (a przyznacie, że tych jest podejrzanie dużo jak na jesień), to nadal używam filtra, jak nieco bardziej bury, to szpachluję się bb kremem. Mój krem nawilżający nadzień teoretycznie zawiera spf 20, ale to jest dobre akurat na noc xdddd
Miałam szczęście, bo dość szybko trafiłam na dobre i skuteczne filtry. Najpierw biały anthelios - cóż, jak łatwo się domyślić, bielił - co jest dziwne, bo i tak jestem blada ;) Przerzuciłam się na antheliosa barwionego. Bałam się, że będzie zbyt ciemny, bla bla, ale dawał radę! Mogę nawet mówić o jakimś minimalnym kryciu mniejszych przebarwień. Co do zarzutów, że filtry się świecą okrutnie na twarzy - spokojnie, podczas kuracji retinoidami skóra tak wysycha, że filtry wchłaniają się do matu. True story. A zresztą od czego są pudry? ;) *z tym że pudry nakładamy 20 minut po filtrze, żeby zaczął działać*
2) Nawilżanie
Po pierwotnym wysypie pryszczoli przyjdzie faza wylinki. Można to przyrównać do efektu kwasów - skóra złazi płatami. Chociaż punkt ten nazwałam "nawilżanie", to okrutna prawda jest taka - NIC nie pomoże ;) No chyba że ktoś jest tak zmotywowany, żeby co godzinę się smarować. U mnie wylinka na szczęście ograniczyła się do twarzy (bo w sumie tylko tam miałam problemy trądzikowe), ale reszta skóry na ciele była przesuszona. Jeśli nie utrzymałam reżimu smarowania się gęstymi masłami dwa razy dziennie, to potem kurowałam to przez tydzień. I niech to ktoś ogarnie - gęste masła w lato, gdy myśli się o lekkich lotionach czy balsamach... Mam traumę.
Skoro tak wspominam o wysuszaniu, muszę wspomnieć o wszystkich aspektach ;) O szminkach i błyszczykach można zapomnieć, co pół godziny trzeba smarować usta wazeliną czy czymś o podobnej sile rażenia. W mojej aptece do aknenorminu dodają rewelacyjne pomadki ochronne - też im poświęcę notkę w przyszłości.
Trzeba też zrezygnować z noszenia soczewek. Dla mnie to nie był problem, bo soczewki noszę tylko na specjalne okazje, ale znam ludzi, co na dźwięk słów "tylko okulary" dostają drgawek.
I ostatnia mocno wysychająca część ciała, czyli.. Tak, pochwa (no, mężczyzn ten problem nie dotyczy.. a przynajmniej nie bezpośrednio. eee, zaczynam pieprzyć głupoty). Jeśli się prowadzi aktywne życie seksualne, to bez żelu nawilżającego ani rusz, do tego trzeba sobie zafundować nawilżające globulki, które się aplikuje dwa razy w tygodniu.
Co ogólnie mogę powiedzieć o pielęgnacji cery? Jak najmniej aplikować sobie na ryjek! I możliwie najdelikatniej. Ja teraz lecę na cetaphilu do mycia, drugi do nawilżania na noc, lekki krem nawilżający na dzień z avonu, dwa razy w tygodniu serum z BU. Oczywiście makijaż i demakijaż też się pojawia, ale staram się, żeby na mojej twarzy lądowały maksymalnie 3 warstwy kosmetyków.
Retinoidy mają taką cudowną właściwość, że w sumie nieważne, czym się posmaruje twarz, to nic nie jest w stanie jej zapchać. No ok, może nie piszę tu o benzynie, ale wiem, że wiele dziewczyn narzeka na glicerynę czy jakieś woski. I nie zaczną brać retino tylko po to, żeby pacykować się wszystkim, co komodogenne ;)
3) Zakaz pilingowania
Ścisły zakaz dotyczy tych sfer, które leczymy z trądziku. Zresztą nawet gdyby ktoś o tym zapomniał, to nawet po najdelikatniejszym pilingu z trzepotu skrzydeł motyla czułby się jakby zjechał po nieheblowanej desce do wanny spirytusu. Co z resztą? Hmm, ja z przezorności zrezygnowałam z moich ulubionych solnych pilingów na rzecz delikatnych mazi, które pełnią bardziej w sumie rolę niepieniącego się żelu do mycia - mam tu na myśli słynną chemię od Joanny i nowość na naszym rynku, czyli Alterrę. Kupiłam ją dla zapachu, ale działanie jest tak żałosne.. No, będę teraz przeżywać ;)
Jak już wcześniej wspominałam - skóra sama się nam łuszczy pod wpływem działania leku, więc dodatkowe zdzieranie i tak nie jest potrzebne :)
Voila! Mam nadzieję, że początkujące ofiary witaminy A zyskają coś z tych porad.
*Czemu nie poszłam na oczyszczanie do kosmetyczki? Ban od dermatologa od 3 lat, w moim przypadku manualne oczyszczanie tylko pogarszało sytuację.
Żeby skóra z nami współpracowała, trzeba spełnić żelazne 3 warunki:
1) Ochrona przed słońcem.
Filtr 50 na twarz to podstawa. Ja akurat zaczęłam się leczyć pod koniec kwietnia, więc miałam całą wiosnę i lato na trzymanie się tego punktu. Wyrobiłam sobie nawyk smarowania twarzy przed każdym wyjściem na zewnątrz, nawet przy złej pogodzie. Nawet przy deszczu. Retinoidy są silnie fotouczulające, więc nie dość, że możemy niepotrzebnie się nabawić przebarwień, to poparzenia mamy gwarantowane. W ciągu dnia powtarzałam aplikację filtra co 2, może 3 godziny - jak łatwo się domyślić, pożegnałam się z podkładem na całe lato.
Resztę ciała też trzeba chronić. Ja trochę olałam rady dermatologa i na resztę używałam filtra 30, bo sorry, ale dobra 50tka na moje... obszerne ciało by długo nie wystarczyła ;) Na szczęście ręce i nogi nie wariowały, gdy przypadkiem ich nie posmarowałam.
Teraz na jesień problem sam się rozwiązuje, bo o 16 już jest ciemno ;) Jeśli zapowiada się bardzo słoneczny dzień (a przyznacie, że tych jest podejrzanie dużo jak na jesień), to nadal używam filtra, jak nieco bardziej bury, to szpachluję się bb kremem. Mój krem nawilżający nadzień teoretycznie zawiera spf 20, ale to jest dobre akurat na noc xdddd
Miałam szczęście, bo dość szybko trafiłam na dobre i skuteczne filtry. Najpierw biały anthelios - cóż, jak łatwo się domyślić, bielił - co jest dziwne, bo i tak jestem blada ;) Przerzuciłam się na antheliosa barwionego. Bałam się, że będzie zbyt ciemny, bla bla, ale dawał radę! Mogę nawet mówić o jakimś minimalnym kryciu mniejszych przebarwień. Co do zarzutów, że filtry się świecą okrutnie na twarzy - spokojnie, podczas kuracji retinoidami skóra tak wysycha, że filtry wchłaniają się do matu. True story. A zresztą od czego są pudry? ;) *z tym że pudry nakładamy 20 minut po filtrze, żeby zaczął działać*
2) Nawilżanie
Po pierwotnym wysypie pryszczoli przyjdzie faza wylinki. Można to przyrównać do efektu kwasów - skóra złazi płatami. Chociaż punkt ten nazwałam "nawilżanie", to okrutna prawda jest taka - NIC nie pomoże ;) No chyba że ktoś jest tak zmotywowany, żeby co godzinę się smarować. U mnie wylinka na szczęście ograniczyła się do twarzy (bo w sumie tylko tam miałam problemy trądzikowe), ale reszta skóry na ciele była przesuszona. Jeśli nie utrzymałam reżimu smarowania się gęstymi masłami dwa razy dziennie, to potem kurowałam to przez tydzień. I niech to ktoś ogarnie - gęste masła w lato, gdy myśli się o lekkich lotionach czy balsamach... Mam traumę.
Skoro tak wspominam o wysuszaniu, muszę wspomnieć o wszystkich aspektach ;) O szminkach i błyszczykach można zapomnieć, co pół godziny trzeba smarować usta wazeliną czy czymś o podobnej sile rażenia. W mojej aptece do aknenorminu dodają rewelacyjne pomadki ochronne - też im poświęcę notkę w przyszłości.
Trzeba też zrezygnować z noszenia soczewek. Dla mnie to nie był problem, bo soczewki noszę tylko na specjalne okazje, ale znam ludzi, co na dźwięk słów "tylko okulary" dostają drgawek.
I ostatnia mocno wysychająca część ciała, czyli.. Tak, pochwa (no, mężczyzn ten problem nie dotyczy.. a przynajmniej nie bezpośrednio. eee, zaczynam pieprzyć głupoty). Jeśli się prowadzi aktywne życie seksualne, to bez żelu nawilżającego ani rusz, do tego trzeba sobie zafundować nawilżające globulki, które się aplikuje dwa razy w tygodniu.
Co ogólnie mogę powiedzieć o pielęgnacji cery? Jak najmniej aplikować sobie na ryjek! I możliwie najdelikatniej. Ja teraz lecę na cetaphilu do mycia, drugi do nawilżania na noc, lekki krem nawilżający na dzień z avonu, dwa razy w tygodniu serum z BU. Oczywiście makijaż i demakijaż też się pojawia, ale staram się, żeby na mojej twarzy lądowały maksymalnie 3 warstwy kosmetyków.
Retinoidy mają taką cudowną właściwość, że w sumie nieważne, czym się posmaruje twarz, to nic nie jest w stanie jej zapchać. No ok, może nie piszę tu o benzynie, ale wiem, że wiele dziewczyn narzeka na glicerynę czy jakieś woski. I nie zaczną brać retino tylko po to, żeby pacykować się wszystkim, co komodogenne ;)
3) Zakaz pilingowania
Ścisły zakaz dotyczy tych sfer, które leczymy z trądziku. Zresztą nawet gdyby ktoś o tym zapomniał, to nawet po najdelikatniejszym pilingu z trzepotu skrzydeł motyla czułby się jakby zjechał po nieheblowanej desce do wanny spirytusu. Co z resztą? Hmm, ja z przezorności zrezygnowałam z moich ulubionych solnych pilingów na rzecz delikatnych mazi, które pełnią bardziej w sumie rolę niepieniącego się żelu do mycia - mam tu na myśli słynną chemię od Joanny i nowość na naszym rynku, czyli Alterrę. Kupiłam ją dla zapachu, ale działanie jest tak żałosne.. No, będę teraz przeżywać ;)
Jak już wcześniej wspominałam - skóra sama się nam łuszczy pod wpływem działania leku, więc dodatkowe zdzieranie i tak nie jest potrzebne :)
Voila! Mam nadzieję, że początkujące ofiary witaminy A zyskają coś z tych porad.
*Czemu nie poszłam na oczyszczanie do kosmetyczki? Ban od dermatologa od 3 lat, w moim przypadku manualne oczyszczanie tylko pogarszało sytuację.