obiecana porażka włosowa (ku przestrodze)
/
10 Comments
Obiecałam, to macie.
Wróciłam do sprawdzonego L'Oreala - zdążył skubaniec przejść tuning. Nowe opakowanie, nowa zawartość - krem koloryzujący wlewamy do buteleczki z tym magicznym czymś, czego nazwy zawsze zapominam, wstrząsamy, zdejmujemy zatyczkę z dziubka i voila.
Poprzednim razem, gdy mama nakładała mi farbę, efekt był lepszy i równomierny, więc cóż, to, co teraz jest na mojej głowie, to smutna konsekwencja własnej nieudolności ;) Patrzcie, uczcie się na błędach, możecie się ze mnie śmiać - wszystkie ciosy dozwolone, zasłużyłam na to :D
Zdjęcie numer jeden - niech będzie, coś tam chwyciło.
Zdjęcie numer trzy: o tak, dokładnie o to mi nie chodziło! Obczajacie fazę? Jak smutna dziewczynka z gimnazjum. /swoją drogą to żałuję, że nie pamiętam, którego bb użyłam rano, bo widać, że po 10 godzinach nadal się dzielnie trzyma/
Jeśli kogokolwiek to interesuje, to na ustach mam ostatnią nowość z Maybelline, czyli Tint Gloss w odcieniu Forever Coral. To chyba najdroższy gadżet do ust w mojej historii - a dałam za niego jakieś 27 zł w drogerii na R ;) Dokładnie o tym samym odcieniu pisała ostatnio Atqa, a mi tylko pozostaje przychylić się do jej opinii. Przy czym u mnie crashtesty z jedzeniem i piciem wypadły nieco lepiej, a i nawet po tych 3-4 godzinach kosmetyk nie zostawał w rowkach ust (czy jest na to jakaś fachowa nazwa?!), tylko jakoś płynnie schodził całościowo. Przynajmniej 3 inne kolory też mi się spodobały, a że ostatnio jestem taka szalona (trololo) w kwestii ust, to pewnie kolejnego Tint Glossa sobie nie odpuszczę. W promocji, ofkorz.
Wróciłam do sprawdzonego L'Oreala - zdążył skubaniec przejść tuning. Nowe opakowanie, nowa zawartość - krem koloryzujący wlewamy do buteleczki z tym magicznym czymś, czego nazwy zawsze zapominam, wstrząsamy, zdejmujemy zatyczkę z dziubka i voila.
Poprzednim razem, gdy mama nakładała mi farbę, efekt był lepszy i równomierny, więc cóż, to, co teraz jest na mojej głowie, to smutna konsekwencja własnej nieudolności ;) Patrzcie, uczcie się na błędach, możecie się ze mnie śmiać - wszystkie ciosy dozwolone, zasłużyłam na to :D
Zdjęcie numer jeden - niech będzie, coś tam chwyciło.
Zdjęcie numer dwa: tutaj już widzicie, że kolor jest intensywny tylko na grzywce. Wręcz bardzo, czego nie widać na zdjęciu.
i że też ja ten kartofel zwany nosem pokazuję, dżizaskrajst! |
Zdjęcie numer trzy: o tak, dokładnie o to mi nie chodziło! Obczajacie fazę? Jak smutna dziewczynka z gimnazjum. /swoją drogą to żałuję, że nie pamiętam, którego bb użyłam rano, bo widać, że po 10 godzinach nadal się dzielnie trzyma/
omg - wypisz wymaluj to co u mnie!
OdpowiedzUsuńna swój sposób jest to pocieszające ^^"
UsuńMi sie wlosy podobaja, dopiero na trzecim zdjeciu widze jakies nieregularnosci w kolorze ale to moze efekt padania swiatla..?
OdpowiedzUsuńTego glossa od Maybelline musze sobie kupic bo wszyscy nim kusza. ale faktycznie jak na smarowidlo od maybelline to jest drogi
buziaki!
Jaka smutna dziewczynka z gimnazjum? Ja ta widzę gejszę... ta blada cera, te krwistoczerwone usto...
OdpowiedzUsuńna pierwszym nie widać. na trzecim uderza po oczach... a może by tak "pigmentowanie" włosów? u Candy Killer podsłuchałam ^ ^
OdpowiedzUsuńtaki efekt ombre, czy jak to sie fachowo nazywa:D
OdpowiedzUsuńto wtedy końcówki byłyby jaśniejsze, a ja bym się nie przejmowała ;)
UsuńFarba swoją drogą, ale same włosy masz śliczne :)
OdpowiedzUsuńojej, dziękuję *wstyyydzik*
UsuńO kurcze!
OdpowiedzUsuńP.s piękny kolor pomadki :)