bajka o farbowaniu [bubel alert]
/
7 Comments
Na sam początek pytanie: jeśli kupujecie stale jedną farbę do włosów, to jak ją wyszukujecie? Macie zapisane, jaka firma i kolor? Brzmi całkiem rozsądnie. Ja oczywiście rozsądna nie jestem i chociaż zawsze sobie obiecuję, że "tym razem sobie zapiszę", to i tak kończy się metodą "na dziunię" - czyli szukam po twarzach dziewczyn z opakowań farby. Jakoś tak się składa, że twarze dobrze zapamiętuję, a i moje farbowe dziunie są dość charakterystyczne..
Po ścięciu włosów na dość ekstremalnego boba na moje kudły wystarczało jedno opakowanie. Farbowałam się wtedy na bogato jakimś specyfikiem z Loreala - 23 zł w promocji, normalnie 10 zł więcej. Włosy urosły, jedno opakowanie przestało wystarczać i zaczęła się moja gehenna, czyt. farba w wersji budget.
I tak wylądowałam z Garnierem. Po pierwszym użyciu przyciemnił mi znacząco włosy, co w sumie mi się spodobało.
Ale w ostatnią środę znowu je przyciemnił... I mam teraz odwrócone ombre. Wygląda to kiepsko, końcówki mam baaardzo ciemne (a rok temu właśnie się czegoś takiego pozbyłam), w dodatku włosy po 3 myciach nadal mi śmierdzą farbą. I znowu są wyschnięte - czuję, że zaprzepaściłam efekty olejowania :]
Przestrzegam więc przed farbą Garnier Color Naturals. Jestem w stanie podać jej nazwę tylko dlatego, że nabyłam w promocji 3 opakowania, jedno zostało na przyszłe odrosty. Odrosty akurat wyszły ładnie, tak jak powinny, więc za kolejne 4 miesiąca będę się zastanawiać, czy nie wrócić do Loreala.
Taaa, historia z puentą - jak zawsze.
Po ścięciu włosów na dość ekstremalnego boba na moje kudły wystarczało jedno opakowanie. Farbowałam się wtedy na bogato jakimś specyfikiem z Loreala - 23 zł w promocji, normalnie 10 zł więcej. Włosy urosły, jedno opakowanie przestało wystarczać i zaczęła się moja gehenna, czyt. farba w wersji budget.
I tak wylądowałam z Garnierem. Po pierwszym użyciu przyciemnił mi znacząco włosy, co w sumie mi się spodobało.
Ale w ostatnią środę znowu je przyciemnił... I mam teraz odwrócone ombre. Wygląda to kiepsko, końcówki mam baaardzo ciemne (a rok temu właśnie się czegoś takiego pozbyłam), w dodatku włosy po 3 myciach nadal mi śmierdzą farbą. I znowu są wyschnięte - czuję, że zaprzepaściłam efekty olejowania :]
Przestrzegam więc przed farbą Garnier Color Naturals. Jestem w stanie podać jej nazwę tylko dlatego, że nabyłam w promocji 3 opakowania, jedno zostało na przyszłe odrosty. Odrosty akurat wyszły ładnie, tak jak powinny, więc za kolejne 4 miesiąca będę się zastanawiać, czy nie wrócić do Loreala.
Taaa, historia z puentą - jak zawsze.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńja ost. kupiłam farby z Garnier i strasznie poparzyła mi skórę głowy. Tym bardziej, że farbowałam w profesjonalnych warunkach i coś takiego nie powinno się zdarzyć. A na dodatek kolor wyszedł okropny-odrosty miałam rażąco żółte a końcówki nijako żółte ;/ Głowa goiła mi się tydzień !
OdpowiedzUsuńczytając takie posty w duchu dziękuję opatrzności, że nie pozwoliła mi nigdy pofarbować włosów ;) pewnie nacięłabym się na podobny bubel sto pięćdziesiąt tysięcy razy ;)
OdpowiedzUsuńmetoda na dziunie - poleglam :D
OdpowiedzUsuńWlosy farbuje tylko u fryzjera. tzn. farbowalam, bo teraz wracam do swojego naturalnego koloru :)
Lipstick - o chryste, to ja w takim razie też porzucam na amen Garniera.
OdpowiedzUsuńUrban - u mnie ostatnie farbowanie włosów skończyło się spaleniem ich - tak źle i tak niedobrze, nie wiadomo, co zrobić ;)
Metoda na dziunię u mnie by nie przeszła - one wszystkie dla mnie wyglądają tak samo!! Najpierw szukam po kolorze - opakowania :D firma i numer koloru :D:D ach
OdpowiedzUsuńhieh... również wybieram farby po pyszczkach pań z opakowań ;) i miałam bardzo podobne przejścia. cięgle ten drogaśny l'oreal, raz się skusiłam na garnier i ekhm... nigdy więcej :P
OdpowiedzUsuń