Fridge by yDe
/
0 Comments
Byłam dziś w warszawskim salonie Fridge by yDe, coby zakupić mojej mamie pomarańczowy piling* do twarzy. Każdy produkt jest ręcznie robiony w laboratorium na miejscu, opatrzony jest datą produkcji i nazwiskiem "mejkera". Coś jak Lush, ale z wyższej półki ;)
Okazało się, że byłam pierwszą klientką z Kissboxa, która przyszła kupić pełen wymiar. Jakoś mnie to nie zdziwiło... Przemiła Ekspedientka uraczyła mnie świeżo zrobionym pilingiem. Skorzystałam z promocji i wzięłam też zestaw 8 próbek - ale tyle rzeczy mnie zainteresowało, że dostałam jeszcze dwie ;D
yDe produkują też perfumy. Zapachy są baaardzo specyficzne, a do tego trudno zdefiniować, czy są wybitnie damskie czy męskie (ja kategorii unisex w perfumach nie uznaję) - z bodajże 6 przewąchanych psiknęłabym się tylko dwoma, z czego jeden z nich był bardzo babciny. Nie umiem go dokładnie opisać, ale pamiętam z dzieciństwa, że tak pachniały wszystkie starsze panie w kościele, gdy babcia mnie zabierała do tego wesołego przybytku. Dodatkowo yDe wyprodukowało też zapach dla duetu Paprocki&Brzozowski. Zgodnie z nazwiskami projektantów zapach to... tak, paproć i brzoza. To doświadczenie zapachowe było dla mnie naprawdę ciężkie. Szczerze mówiąc nie wiem, kto na własne życzenie by to sobie zaaplikował na ciało dla przyjemności.
Część perfum występuje w staromodnej formie pomady. I tu też dostałam próbki - różany zapach w klasycznej, "wodnistej" formie, a kwiat lotosu właśnie jako pomadę. Ciekawe, czy przypadną mamie do gustu.
Muszę też dodać, że próbki są słusznych rozmiarów. No dobra, takie jak w kissboxie, więc jak na krem/maskę to średnio, jak na krem do ciała bardzo słabo, ale jak na krem pod oczy - rewelacja. Przy niesamowitej wydajności tych produktów to nie wiem, czy próbkę kremu pod oczy wykończę w te 10 tygodni ;)
Z dodatkowych fajnych niusów - właścicielka firmy Fridge urodziła dziś córeczkę. Zazdroszczę małej, będzie od małego pielęgnowana samymi dobrociami :D
*tak, wiem, że w zasadzie peeling, ale nie mam tak siły się trzymać tego angielskiego.
Okazało się, że byłam pierwszą klientką z Kissboxa, która przyszła kupić pełen wymiar. Jakoś mnie to nie zdziwiło... Przemiła Ekspedientka uraczyła mnie świeżo zrobionym pilingiem. Skorzystałam z promocji i wzięłam też zestaw 8 próbek - ale tyle rzeczy mnie zainteresowało, że dostałam jeszcze dwie ;D
yDe produkują też perfumy. Zapachy są baaardzo specyficzne, a do tego trudno zdefiniować, czy są wybitnie damskie czy męskie (ja kategorii unisex w perfumach nie uznaję) - z bodajże 6 przewąchanych psiknęłabym się tylko dwoma, z czego jeden z nich był bardzo babciny. Nie umiem go dokładnie opisać, ale pamiętam z dzieciństwa, że tak pachniały wszystkie starsze panie w kościele, gdy babcia mnie zabierała do tego wesołego przybytku. Dodatkowo yDe wyprodukowało też zapach dla duetu Paprocki&Brzozowski. Zgodnie z nazwiskami projektantów zapach to... tak, paproć i brzoza. To doświadczenie zapachowe było dla mnie naprawdę ciężkie. Szczerze mówiąc nie wiem, kto na własne życzenie by to sobie zaaplikował na ciało dla przyjemności.
Część perfum występuje w staromodnej formie pomady. I tu też dostałam próbki - różany zapach w klasycznej, "wodnistej" formie, a kwiat lotosu właśnie jako pomadę. Ciekawe, czy przypadną mamie do gustu.
Muszę też dodać, że próbki są słusznych rozmiarów. No dobra, takie jak w kissboxie, więc jak na krem/maskę to średnio, jak na krem do ciała bardzo słabo, ale jak na krem pod oczy - rewelacja. Przy niesamowitej wydajności tych produktów to nie wiem, czy próbkę kremu pod oczy wykończę w te 10 tygodni ;)
Z dodatkowych fajnych niusów - właścicielka firmy Fridge urodziła dziś córeczkę. Zazdroszczę małej, będzie od małego pielęgnowana samymi dobrociami :D
*tak, wiem, że w zasadzie peeling, ale nie mam tak siły się trzymać tego angielskiego.