Pharmaceris, żel nawilżający do mycia ciała - podwójnie
/
0 Comments
Jak żyję 22 lata, a od jakichś 10 zwracam uwagę na to, jakich kosmetyków używam, to nigdy nie trafiłam na żel pod prysznic, który by nawilżał. Nie mówię tu o super miękkiej skórze, ale o jakimkolwiek poczuciu nawilżenia ;)
Ale zaczęłam zwracać uwagę na żele i mogę dziś się podzielić moim małym odkryciem. Chodzi mianowicie o żele z serii do skóry suchej z Pharmaceris. Strona producenta twierdzi, że jest to seria limitowana, więc nie wiem, co zrobię, gdy mi się skończą :x W skład serii wchodzą 3 żele, które różnią się (jak łatwo się domyślić) kolorem, zapachem i gęstością. Ja posiadam dwa żele: fioletowy o zapachu czarnej porzeczki, brzoskwini i drzewa sandałowego oraz niebieski o zapachu melona, mandarynki i grejpfruta. Jest jeszcze różowy, ale nie wiem, jak pachnie ;)
Tak się prezentują:
*gdyby włosy miały świadomość i mogły mówić, to nasze rozmowy wyglądałyby tak:
ja: no proszę ładnie, nie wywijajcie się, tyle spreju prostującego użyłam...
włosy: oj weź spieprzaj.
Ale zaczęłam zwracać uwagę na żele i mogę dziś się podzielić moim małym odkryciem. Chodzi mianowicie o żele z serii do skóry suchej z Pharmaceris. Strona producenta twierdzi, że jest to seria limitowana, więc nie wiem, co zrobię, gdy mi się skończą :x W skład serii wchodzą 3 żele, które różnią się (jak łatwo się domyślić) kolorem, zapachem i gęstością. Ja posiadam dwa żele: fioletowy o zapachu czarnej porzeczki, brzoskwini i drzewa sandałowego oraz niebieski o zapachu melona, mandarynki i grejpfruta. Jest jeszcze różowy, ale nie wiem, jak pachnie ;)
Tak się prezentują:
Nie ma co się filozoficznie produkować na temat żeli, więc krótko i treściwie: obłędnie się pienią, pachną orzeźwiająco i nawilżają skórę. Alleluja, czego chcieć więcej?
Jedynym minusem jest fakt, że żel fioletowy jest baaaardzo rzadki, więc jest mało wydajny. W sumie trudno go nazwać żelem, tak łatwo się wylewa z butelki ;) Z niebieskim nie ma takich przygód, jest przykładnie gęsty :)
Dokonałam dziś niemożliwego - namówiłam moją mamę na kurację olejem kokosowym. Przy mojej determinacji może coś zdziałamy - mamuśka ma cienkie, suche włosy, które uwielbiają się puszyć niezależnie od ilości i rodzaju użytego produktu oraz sposobu suszenia. Cieszę się, że odziedziczyłam grube i mocne włosy po tacie - też się nie poddają żadnej stylizacji*, ale przynajmniej nie wyglądam jak ofiara porażenia prądem.
*gdyby włosy miały świadomość i mogły mówić, to nasze rozmowy wyglądałyby tak:
ja: no proszę ładnie, nie wywijajcie się, tyle spreju prostującego użyłam...
włosy: oj weź spieprzaj.