Jest poniedziałek rano, jest brzydko i wietrznie, listopad to najgorszy miesiąc w roku, ja się znowu przeziębiłam (było nie wychodzić w sobotę na imprezę; potem się wraca o 3 w nocy do domu i łatwo jest uwierzyć, że jest się niezniszczalnym) i muszę sobie dla komfortu psychicznego trochę pogderać. Na całe szczęście mam o czym, więc zapraszam do kącika ludzi głęboko niezadowolonych, czyli wszystkich Polaków. A przynajmniej tych malujących mordy.
O tym płynie czytałam sporo raczej sympatycznych recenzji, więc przy kolejnej wizycie w SP zdecydowałam się na poczynienie zakupu jednej flaszki, bo demakijaż rzecz święta i na pewno się zużyje (ile razy to sobie mówiłyście, kupując jakiś kosmetyk?).
Nie przewidziałam jednej rzeczy - że produkt dwufazowy (więc siłą rzeczy tłusty) może mi się na moim szanownym, mieszanym ryju nie sprawdzić. Ale wmówiłam sobie, że skoro przy okazji jest wrażliwy, to po prostu jesteśmy dla siebie z Garnierem stworzeni.
Jakie są moje odczucia? Cóż, to nie jest bardzo zły produkt, po prostu mocno niedopasowany do moich potrzeb. Zarzuty mam dość klarowne, więc dziś będzie w punktach:
- jeśli chodzi o makijaż oczu, to paradoksalnie lepiej sobie radzi z ciemnymi cieniami i kilogramem maskary (ja taka fanka pajęczych nóżek, lol). nie pamiętam takiej sytuacji, żeby zmycie samej maskary było bardziej upierdliwe niż ciemne smoky na grubej bazie z kremowych cieni. i mówię tu o różnych produktach, które innymi zmywaczami schodzą błyskawicznie.
- to, że radzi sobie lepiej, nie znaczy, że jest super. jestem przyzwyczajona do zużywania dwóch wacików na jedno wyraziste oko, ale trzy na zwykły, dzienny makijaż..? same sobie odpowiedzcie.
- fazy mieszają się dość opornie, szybciutko się rozwarstwiają, w dodatku zużywają się nierównomiernie. enough said.
- zmywanie tapety, czyli podkładu, pudru i dodatków określiłabym jako wystarczająco zadowalające (nawet w przypadku solidnych tynków typu Double Wear), ale nie mogę, po prostu nie mogę przeżyć tego uczucia tłustości, jakie zostaje po użyciu. i to nie jest dobry tłuszczyk jak po fajnym olejku, tylko ciężka, zalegająca powłoka, którą chce się od razu zdzierać Domestosem. i to nie tylko moje wrażenia - nieopatrznie zabrałam Garniera na plan i zmywałam nim wszystkie moje ofiary. na całe szczęście miałam jeszcze tonik, więc obyło się bez większego kwasu.
- totalnie nie radzi sobie ze zmywaniem makijażu wodoodpornego. ba, ma problem ze zmyciem niektórych mocniejszych szminek.
Dowodem na to, że ten płyn lepiej się sprawdzi na wrażliwych-suchych skórach są moje ostatnie doświadczenia z peelingiem na bazie kwasu migdałowego - moja japa podrażniona i złuszczająca się jak jaszczureczka zniosła demakijaż o wiele lepiej i odczucie tłustości nie było tak przykre.
Są również zalety, do których nie mogę się przyczepić, nawet gdybym bardzo chciała - płyn nie szczypie i nie podrażnia oczu, co wcale nie jest takie oczywiste w tej dziedzinie :D Na soczewkach też nie zrobił większego wrażenia - ale zaznaczam, że używam jednodniowych, więc i tak nie robi mi to różnicy.
Na plus zdecydowanie można zaliczyć solidną klapkę z mocnym zatrzaskiem, o dziwo mechanizm ten jest przyjazny długim paznokciom. Jest też wydajny, co w moim wypadku było dość uciążliwe i musiałam się zmuszać, żeby go zużyć i z ulgą wyrzucić.
+++
Fuck-up Neostrady, dzwonię na infolinię i tym moim przechlano-zachrypniętym głosem proszę o pomoc. Gadka szmatka, eliminujemy wszystkie możliwe trudności na drodze centrala-mój komputer, konsultant w nadmiarze szczerości przyznał mi, że ma obowiązek zachwalania Internet Explorera jako "bardzo dobrej przeglądarki", że z drugą generacją Liveboxów faktycznie są duże problemy i "aktualizacje softu wychodzą praktycznie co tydzień", a na sam koniec podziękował mi za rozmowę, jakbym to ja mu pomogła rozwiązać jakiś problem. Kocham, kocham infolinie.