Ostatnio poszło u mnie sporo próbek - i wiadomo, nie można na podstawie 2 ml zawyrokować o jakości kremu, ale peeling czy maseczka - aw yisss. O wszystkich nie piszę, miejmy litość :D Da się to podsumować mniej więcej tym obrazkiem:
Swoją drogą, ciekawa jestem, jakie jest wasze podejście do próbek - zarówno tych gotowych, jak i tych robionych na miejscu w sklepie. Nie spotkałam się jeszcze z tym, żeby w aptece ktoś mi odmówił próbki kremu (jeśli mówili, że nie mają, to raczej w to wierzę). Bawi mnie za to podejście drogeryjne - gdy do zakupów dorzucają zupełnie randomowe produkty na zasadzie "masz i się ciesz". Wiem, że to najczęściej strategia promocyjna lub pozbycie się zaległych zapasów, ale wrzucanie kremów przeciwzmarszczkowych dziewczynie przed 30tką* lub oczywiście za ciemnych** podkładów to przesada (bo co, klientka wpadnie na pomysł, żeby poprosić o wymianę na jaśniejszy odcień? ain't gonna happen, baby)
Gdy byłam na praktykach w drogeriach (tych dwóch największych i najpopularniejszych), dostawałam od kierowniczek jasno wytyczone instrukcje. Próbek nie robimy, bo przychodzą po nie wyłudzaczki (chyba że pani wygląda na taką, co ją naprawdę stać), a gotowe mamy, tylko z pewnych powodów nie chcemy się nimi dzielić.
Jakie to były powody - do dziś nie wiem. Serio.
* wyglądam staro, ale tej liczby to jeszcze nie przekroczylam.
** gdybym pracowała na stałe w takim miejscu, to pewnie po jakimś czasie bym się uodporniła, ale mimo wszystko czułabym się głupio wrzucając bladej lasce tubkę podkładu o odcieniu "tanned". true story.
Garść nikomu niepotrzebnej refleksji niech się przemieni w garść króciutkich recenzji. Proszę bardzo:
The Body Shop, Maska algowa dla skóry zanieczyszczonej - nabyłam jedną saszetkę o pojemności 6 ml, która wystarczyła na 2 użycia. I jeśli cokolwiek można powiedzieć o maseczce po dwóch użyciach, to ja ograniczę się do zapowiedzi zakupu dużego opakowania ;) Fajna, gęsta konsystencja, nie zasycha na pękającą i kruszącą się skorupkę, oczyszcza przyzwoicie i nie śmierdzi. Z samorobionych maseczek powoli rezygnuję - wcale mi nie wychodzą taniej, bo niezależnie od moich starań zawsze przygotuję ze 3 razy za dużą porcję.
The Body Shop, Mikrodermabrazja z witaminą C - nie wiem, czy mikrodermabrazja to ten sam produkt co podlinkowany "micro refiner", ale wszystko wskazuje na to, że tak. Saszetka o pojemności 6 ml (9,90 zł) wystarczyła mi na 5 (!!!!) solidnych użyć, gdybym była oszczędniejsza, pewnie wycisnęłabym jeszcze jedno. Całkowicie rozumiem zachwyty nad tym produktem - jest po prostu świetny dla mieszanych i tłustych cer. Serio, nie potrafię znaleźć ani jednej wady. Siłę zdzierania można kontrolować (masochiści rzecz jasna skończą z czerwonym ryjem). Jaram się, peeling leci ekspresem na wishlistę.
Lierac, Mesolift Rozświetlający krem przeciw objawom zmęczenia skóry - przyznam się otwarcie, lecę na wszystko, co rozświetla. Konsystencja, zapach, wchłanianie się, działanie pod podkładem - jestem na tak. Na KWC dziewczyny często piszą, że krem nie podpasował ich mieszanej cerze - cóż, po 3 dniach nie mogę się w pełni odnieść, ale nie miałam wrażenia natłuszczenia buzi. Mesolift leci na wishlistę zatytułowaną "do kupienia, jak zacznę znowu normalnie zarabiać" przemieszaną z "ahaha, durna babo, i tak masz za dużo tych kremów, ale co ci szkodzi wziąć kolejny".
Lierac, Hydra-Chrono Odświeżający fluid do cery normalnej i mieszanej - o aniołowie, kolejna fajna rzecz. Obawiam się tylko, że średnio wydajna - fluid jest bardzo rzadki. Genialnie się sprawdził ostatnio przy upałach - faktycznie odświeża cerę i całkiem dobrze ją matuje.
Lierac, Hydra Chrono+ Balsam intensywnie nawilżający - rzecz totalnie niedostosowana do moich potrzeb, bo "emergency hydratation" nie potrzebuję. Ciekawe jednak, że ten krem bardziej w konsystencji przypomina silikonową bazę pod podkład, jest tak samo przezroczysty i dziwnie śliski. Wiele nie trzeba było, żeby mi twarz oblepić (czemu się absolutnie nie dziwię), ale ta formuła naprawdę jest zadziwiająca. Są tu jakieś sucharki, które miały doświadczenia z podobnymi nawilżaczami? Pilnie potrzebuję, żeby mi to ktoś objaśnił :P
La Roche Posay, Anthelios XL Żel-krem do twarzy suchy w dotyku Jak tylko odkryłam istnienie kolejnego filtra 50+, który w dodatku ma być suchy w dotyku (cokolwiek to znaczy, lol), wchłaniać się do matu i nie bielić, to pogalopowałam do apteki po próbkę (pozdrawiam w tym momencie farmaceutkę, która dorzuciła mi do tego tyle próbasów pielęgnacji LRP i Vichy, że mogę spokojnie gdzieś wyjechać na 2 tygodnie z maksymalnie odchudzoną kosmetyczką). Próbka 1,5 ml pozwala potwierdzić, że faktycznie nie ma bielenia, a jest mat. Aż się zdziwiłam, obietnice producenta spełnione :D Nie nakładałam na Antheliosa podkładów, więc cóż, nie wypowiem się. Jeśli kiedykolwiek zużyję te filtry, które już mam, to wróżę nam z Antkiem razem świetlaną przyszłość.