Subiektywny jak cholera przegląd filtrów
/
14 Comments
Prawdopodobnie ten post miałby więcej sensu, gdybym napisała go w czwartek lub piątek, gdy dowiedziałam się o weekendowej promocji -30% na filtry w SuperPharmie. Z drugiej strony lato dopiero się zaczyna i na pewno będzie więcej podobnych okazji.
Wstęp do filtromaniactwa: na co, po co i dlaczego. Moja krótka historia w tym zakresie zaczęła się dwa lata temu razem z retinoidami, które fotouczulają. Najpierw nastraszyły mnie moje dermatolożki, a potem sama bardzo boleśnie odkryłam, że niedostateczna ochrona przed słońcem wzmaga problem przebarwień i blizn potrądzikowych. Gdy leczenie zakończyło się sukcesem, postanowiłam sprawę kontynuować (zwłaszcza po lekturze Azjatyckiego Cukru na temat fotostarzenia i ogólnie ujmując azjatyckiej filozofii przeciwstarzeniowej).
Muszę zastrzec przy okazji, że do noszenia filtrów nie podchodzę z religijną nabożnością przez cały rok. Owszem, wiem, że taki a taki typ promieniowania spokojnie przebija się przez chmury, szkło i szkodzi regularnie także zimą, ale uważam, że trzeba gdzieś znaleźć zdrowy kompromis. Skóra jest w stanie przyjąć określoną dawkę rozmaitych substancji i uważam za całkowicie zbędne ładowanie na ryj dodatkowego filtra w trakcie tygodniowej śnieżycy (a takie atrakcje przecież w tym roku mieliśmy). Jeśli już zimową porą zdarzy się ładna pogoda, to ekspozycja na słońce też jest bardzo krótka - mówię tu o takiej sytuacji jak moja, gdy pracuje się (pracowało) w biurze i jedyny intensywny kontakt z promieniowaniem to było te kilkadziesiąt minut w trakcie porannej drogi do pracy (nawet mniej, jeśli jedziecie 15 stacji metrem).
Przy normalnym funkcjonowaniu wiosną całkowicie wystarczają mi filtry zawarte w kremach na dzień, BB i podkładach (z zastrzeżeniem, że przed wyjściem z pracy najczęściej zmywałam szpachlę [pomijając oczy] i nakładałam nową warstwę filtra; nie mam większych problemów, żeby jechać do domu w takiej konfiguracji).
Podsumowując: bitch please, bez nadgorliwości.
Nieco większy problem pojawia się teraz, gdy słońca w końcu jest więcej. Generalnie mam w życiu poważniejsze problemy, ale pozwólmy sobie na rozkminkę: kłaść filtr, czekać aż się wchłonie i walić podkład, ryzykując bubę? Czy może BB wystarczy? A może jednak sam krem tonujący, bo coś dziś czuję się fabulous?
Różnie bywa. Metodą prób i błędów odkryłam, które filtry lubią się z podkładami (nawet tymi cięższymi), a które są naprawdę przykre w użytkowaniu. Zaznaczam jednak, że z dwojga złego wolę, gdy twarz po użyciu filtra się świeci niż gdy jest biała. Błysk po 15 minutach spokojnie można lekko zmatowić, a bielenie ciężko wybronić - nie lubię i nie stosuję kolorowych pudrów. Swoją drogą, jeśli ja mam problem z bieleniem, to 85% reszty osobników będzie miało jeszcze większy :D (dygresja: może to kwestia mojej estetyki, ale po prostu lubię być blada i ponoszę tego konsekwencje z pełną świadomością. że podkładów nie ma? ależ są, tylko w mniejszym wyborze i najczęściej pozostaje się trzymać sprawdzonych rozwiązań).
Dwa lata temu niewiele myśląc poszłam do pierwszej lepszej apteki i zaopatrzyłam się w dwa Antheliosy z La Roche-Posay. Konkretnie to dwa lekkie fluidy w buteleczkach dedykowane do skóry normalnej i mieszanej: jeden biały, drugi barwiony. Z perspektywy czasu myślę, że mogłam trafić lepiej. Z drugiej strony dopiero co zaczęłam kurację Aknenorminem i przez pół roku wyglądałam jak kupa, a filtr niewiele zmieniał (zarówno na gorsze, jak i lepsze). Biały - jak łatwo się domyślić, bielił. Barwiony nadawał mi odcień pięknej cegiełki z Malborka. Błysk umiarkowany. Bardzo wysoka wydajność.
Moją wielką zeszłoroczną miłością był azjatycki Natural Sun AQ Power Long-lasting Sun Cream SPF45 PA+++ z FaceShopa. Zupełnie nie wiem, czemu nie zainwestowałam w nową tubkę w tym roku. Na tyle na ile się da, podtrzymuję opinię - jest świetny solo, niewiele gorszy jako baza. Nie wiem jak by się sprawdził w tym roku, gdy moja cera nabrała już cech mieszanej i lubi się tłuścić w strefie T.
W tym roku mój arsenał jest mocno rozszerzony i prezentuje się tak:
Zacznijmy od lewej:
Bioderma Photoderm Max Creme SPF 50+ - link prowadzi do (chyba) nowej wersji w innym opakowaniu. Grunt, że krem jest przeznaczony głównie dla skóry normalnej i suchej, jest jeszcze fluid dla cery mieszanej i tłustej, który zamierzam capnąć. Wygodna, miękka tubka zawiera 40 ml bardzo dobrego produktu. Krem nie bieli jakoś drastycznie, ładnie się wchłania (prawie do matu) i dobrze współpracuje z podkładami. Kilka razy wymieszałam go z revlonowym Colorstayem (czas naglił :D) i uzyskałam wersję barwioną dopasowaną kolorystycznie <3 Przypadliśmy sobie do gustu i pozostaje mi tylko wzdychać, że tubka 40 ml to wydatek koło 70 zł, dlatego polecam poczekać na wspomniane wyżej promocje w stylu -30%. Olga daje na niego gwarancję ;)
Avene, Refleks słoneczny 50+ - nie mam pojęcia, kto się sili na poetyckie nazewnictwo w stylu refleks, ale niech będzie. Kupiłam go głównie ze względu na maleńkie, plastikowe opakowanie o pojemności 30 ml - tak do torebki. To mój ostatni nabytek z maja i jeszcze ciężko mi go ocenić, niemniej pierwsze testy wypadły pozytywnie - nie bieli. Ceny oscylują koło 50 zł, ale przecież nie byłabym sobą, gdybym nie dorwała go w promocji za 30, nie?
Nivea Sun Protect SPF 30 - tutaj celowo dałam link do KWC, bo mam podobne odczucia jak większość użytkowniczek wystawiających najniższą ocenę. Nigdy nie byłam fanką pomadek Nivei, na tą zdecydowałam się z powodu rzekomego wysokiego SPF i zakupu szczerze żałuję. Pachnie Niveą w ten zły, drażniący sposób, zostawia na ustach białą, średnio estetyczną warstwę. Na szczęście w moim wypadku nie wysusza ust, ale też ich specjalnie nie nawilża. Zmuszam się do używania jej gdy celowo się opalam (haha, taka jestem szalona) lub gdy wychodzę pobiegać i absolutnie mam w dupie, jak wyglądam.
Dax Sun, Ochronny krem do twarzy na słońce SPF 50+ - ten krem znalazł się u mnie klasycznie za sprawą mamy - kupiła go dla siebie na wakacje, ale jak łatwo się domyślić, nie zużyła całego i teraz go wykańczam. Zdecydowanie nie jest to produkt do używania na co dzień w mieście, gdy chce się wyglądać normalnie. Nabłyszcza po prostu niemożebnie. Ze względu na niską cenę (16-18 zł) używałabym go regularnie pewnie na jakimś wyjeździe w tropiki, gdzie moje małe OCD kazałoby mi smarować się co godzinę :D Teraz zużywam go powoli tak samo jak pomadkę Nivei - w trakcie grzania dupy w ogródku lub przy okazji biegania. Obawiam się, że podatne na zapychanie cery go nie polubią.
Babydream, Krem dla dzieci SPF 50 - na KWC widnieją trzy wersje tego kremu, wklejam link do tej, która wydaje mi się odpowiednia. Wiadomo, produkt dla dzieci, rzecz jasna nie mogłam się powstrzymać i kupiłam go na wypadek awarii pozostałych. Nosiłam go w torebce całe zeszłe lato na wypadek bardzo ostrego słońca i używałam zarówno na twarz jak i odsłonięte partie ciała (kto raz poparzył sobie boleśnie ramiona, ten będzie rozsądnie nosił bluzki bez rękawków). Zalatuje alkoholem na kilometr, bielenie wchłania się po 30 minutach, twarze podatne też chyba mogą zostać zapchane.
Babydream, Krem dla dzieci SPF 50 - na KWC widnieją trzy wersje tego kremu, wklejam link do tej, która wydaje mi się odpowiednia. Wiadomo, produkt dla dzieci, rzecz jasna nie mogłam się powstrzymać i kupiłam go na wypadek awarii pozostałych. Nosiłam go w torebce całe zeszłe lato na wypadek bardzo ostrego słońca i używałam zarówno na twarz jak i odsłonięte partie ciała (kto raz poparzył sobie boleśnie ramiona, ten będzie rozsądnie nosił bluzki bez rękawków). Zalatuje alkoholem na kilometr, bielenie wchłania się po 30 minutach, twarze podatne też chyba mogą zostać zapchane.
Podsumowując wyjątkowo krótko: charakterystyka ujawnia smutną prawdę, że w przypadku filtrów stosowanych na twarz nie ma co oszczędzać.
Smuteczek.
ciekawa jestem jak w tym zestawieniu sprawdziłby się Pharmaceris:)
OdpowiedzUsuńto samo pomyślałam :D
UsuńTeraz używam Dermedica, ale w promocji Supsa w ciemno kupiłam Vichy. Zobaczymy. Miałam ochotę na Babydream, ale boję się, że mnie zapchać.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, czy istnieje dobra pomadka z filtrem. Miałam La roche posay i Lips - to były masakry.
nie, nie istnieje :D
UsuńMożesz zpróbowac kiedyś Uriage z serii Hysac . Jest celowany do skóry problematycznej i trądzikowej też . Nie bieli , fajnie matuje i na naladam na niego sypki Lili Lolo . Nie wiem jak 50 ,ale 30 calkiem fajna .
OdpowiedzUsuńzapamiętam :)
UsuńOoo post jak najbardziej dla mnie, też ostatnio jestem w temacie filtrowym!
OdpowiedzUsuńWiesz może cokolwiek na temat destabilizacji filtrów? Swego czasu wymieszałam Iwostin, Solecrin 50+ z kremem nivea soft, żeby nie był tak tłusty i ciężki (szczerze tego w filtrach nienawidzę) i potem gdzieś wyczytałam, że to głupota bo najprawdopodobniej filtr przestał działać, ale nie wiem na ten temat nic więcej, podobno w połączeniu z podkładami też tak się dzieje?
Ja polecam moje tegoroczne odkrycie Vichy Capital Soleil matujący krem do twarzy - nie bieli, nie jest tłusty, ładnie pachnie :))
M.
Używam kremów BB, więc nie martwię się o filtry!
OdpowiedzUsuńo matko filtry 50 ;c dla mnie to za wysoko... na twarz 30 wystarcza ;D
OdpowiedzUsuńu mnie absolutnym faworytem jest Vichy Capital Soleil 50 emulsja matująca - ładnie się wchłania, do niemal matu, współpracuje z podkładami - polecam
OdpowiedzUsuńta nowość? chyba nawet testowałam, faktycznie spoko :)
Usuńmiałam ten żółty krem z filtrem Babydream dla dzieci. Zakupiłam myśląc-skoro dla dzieci pewnie będzie dobry.. jakież było moje rozczarowanie gdy okazało się że jedzie na kilometr alkoholem..
OdpowiedzUsuńmiałam takie same wrażenia :D
UsuńPolecam filtr do twarzy koreanski innisfree eco safety daily sunblock (5free water base) spf pa++35.jestem z niego bardzo zadowolona. Na pewno zamówię w tymroku na ebayu
OdpowiedzUsuń