Maybelline Color Tattoo - 4 kolory

/
22 Comments
Seria cieni w kremie ze stajni Maybelline narobiła swoim pojawieniem się na polskim rynku spore zamieszanie. Porównywane do macowych Paint Potów na każdym kroku i nie mniej zachwalane. Skuszona pozytywnymi recenzjami zapolowałam na nie w trakcie jednej z pierwszych rossmanowych promocji -40% i mając dostęp do większości kolorów, sięgnęłam po cztery słoiczki.



Z perspektywy czasu oceniam to jako debilną decyzję - pozytywy dotyczyły poszczególnych kolorów, a nie całej serii, a ja w promocyjnym uniesieniu założyłam, że świetna jakość charakteryzuje wszystkie dostępne odcienie. 



Źródłem zamieszania jest kultowy już On and on Bronze #35. Przepiękny, chłodny i połyskujący złoty brąz (brązowe złoto, jeśli uprzemy się na kolor w słoiku), który umiejętnie nałożony staje się duochromem. Cieńsza warstwa daje na oku złotą mgiełkę, grubsza wydobywa brąz. Najlepiej nakładać go palcem lub syntetycznym pędzlem, świetnie współpracuje potem z sypkimi cieniami (jako baza tudzież element składowy makijażu).




 Na mojej piekielnej powiece wytrzymuje bez bazy 7-8 godzin, co czyni go absolutnym rekordzistą. Z bazą Artdeco trwa niewzruszony do zmycia (no dobrze, 12h, dłużej staram się nie trzymać tapety). Ma fantastyczną plastyczną konsystencję, dzięki czemu operowanie nim na powiece jest czystą przyjemnością, choć oczywiście można nałożyć za dużo produktu - wtedy od razu się zroluje, taka już przypadłość cieni w kremie.



Po lewej lekka, cienka warstewka złotka, po prawej grubsza - jest znaczna różnica!

Genialna rzecz dla zielonookich, czyli chociażby dla mnie. Powiem nieskromnie, że On and on Bronze wygląda na mnie fantastycznie i mam nadzieję, że tak długo, jak będę w stanie sama utrzymać pędzel, produkt nie zniknie z półek. Nie doszukałam się w nim żadnej wady, jest absolutnie warty każdej złotówki w regularnej cenie. 

Czy też czujecie charakterystyczne podniecenie, gdy czytacie takie opinie o jednym kolorze? A potem łapiecie za inne, bo też muszą być dobre? 
No właśnie. 

Drugi w kolejne jest matowy Permanent Taupe #40. Powiedzmy sobie szczerze, "taupe" w ogólnej klasyfikacji kolorów to taki zwierz, którego ciężko sklasyfikować, ja na swój własny użytek określam to jako kolor ziemniaka (Gocha, pozdrawiam). Ni to bure, ni szare, czasem gdzieś wychodzą z tego fioletowe tony. Permanent Taupe ma nieco tępą konsystencję, przez co aplikacja bywa problematyczna. Osobiście uważam, że życie jest za krótkie na noszenie tak smutnych kolorów solo, zwłaszcza gdy podbijają naturalnie występujące sińce pod oczami (jak przykładowo u mnie).



Ale ten cień nie jest skazany na porażkę. Dzięki matowemu wykończeniu sprawdza się rewelacyjnie przy charakteryzacji siniaków i sińców - no kidding, użyłam go w ten sposób na przynajmniej trzech planach. Drugie świetne zastosowanie to baza do wymagających sypańców w stylu czyste miki z Kolorówki. Miki to skubańce, które średnio współpracują z bazą (nawet ubóstwianą przeze mnie Artdeco, lol, znalazłam w końcu jakiś słaby punkt), ale z tym cieniem akurat się lubią. Co ciekawe, nasycenie koloru w mikach jest tak wysokie, że ciemny Taupe spod nich nie prześwituje, ale zdarza mu się lekko podbijać te jasne miki.



Po lewej - umiarkowanie lekkie maźnięcie palcem, po prawej średnio staranne zbudowanie jednolitej warstwy koloru. Jak widać, pigmentacja szatańska. Nie trzeba się zbytnio pierdolić z prześwitami i dokładaniem 5 warstw. Co prowadzi nas do trzeciej, dość oczywistej propozycji wykorzystania tego cienia - ciemna baza do smoky eye, bo umówmy się, zasmarowanie powieki cieniem w kremie jest szybsze, wygodniejsze i efektywniejsze niż mazanie kredką, nie wspominam tu już o cierpliwym budowaniu ciemnego koloru cieniem prasowanym, a już nie daj boże sypkim.



Podsumowując - nie jest to propozycja dla wszystkich, ale nie wątpię, że gdzieś na świecie są kobiety, które nakładają tego brzydala cienką warstwą na powiekę i są zadowolone.

Kolejny przedstawiciel wesołej gromadki to Eternal Silver #50. Błyszczące metalicznie srebro bez żadnych niespodzianek. Konsystencją zbliżony do On and On Bronze, choć rozsmarowuje się nieco gorzej. Nawet nałożony grubszą (choć rozsądną) warstwą nie daje tak pięknego efektu jak wspomniany brązowy kolega. Wydaje mi się wręcz, że lepiej wygląda w wydaniu minimalistycznym, maksymalnie lekkim jako subtelne rozświetlenie. Bo problem z Eternal Silver jest taki, że to srebro wali po gałach niemiłosiernie i bardzo łatwo jest uzyskać metaliczny (podobno niesamowicie modny) efekt - ale niestety w niemiłosiernie tandetnej wersji.



Kwestią problematyczną jest tu bez wątpienia dopasowanie kolorystyczne - o ile złoto-brązowe cienie będą wyglądać dobrze prawie na każdym i uzupełniają się z każdym kolorem tęczówki , tak nie wyobrażam sobie srebrnych cieni na ciepłych i/lub opalonych typach urody. Srebrny metalik ni chuja nie będzie wyglądał godnie i z gracją, zwłaszcza jeśli będzie się udawało, że położono go tam, gdzie normalny człowiek użyłby szarości. W celach poglądowych zapraszam do odkopania wczesnych zdjęć Dody.



Eternal Silver w całej swej okazałości niewątpliwie będzie się świetnie sprawdzał na a) bladych zimach b) w karnawale. To oczywiście moje zdanie wynikające z indywidualnego poczucia estetyki (i nikomu go nie narzucam). Przy mojej bladości i zielonych oczach broni się tylko w delikatnej odsłonie (swatch po lewej). Podobnie jak poprzednie kolory też jest trwały, pigmentacja i nasycenie koloru bez zarzutu, więc po prostu trzeba się solidnie zastanowić - czy komuś srebrny metalik podoba się tylko na samochodach, czy na powiekach też.


Ostatni cień w tym zestawieniu to Endless Purple #15.
I tu bierzemy głęboki wdech.
Jedyny nieskończony efekt tego cienia to potok moich soczystych bluzgów. Bez kitu, ten cień lokuje się w ścisłej czołówce kosmetycznych gówien, jakie na moje nieszczęście miałam okazję używać.
W słoiku wygląda całkiem zachęcająco - uuu, nasycony fiolecik, jakieś drobinki, proszę państwa, ja skusiłam się od razu. Myślę, że Endless Purple w zamierzeniu miał mieć błyszczące wykończenie (ale inne od jego braci). Ale żeby to sprawdzić, trzeba nanieść chociaż cień na skórę - co może przerosnąć zwykłych śmiertelników. Jeżeli cień w ogóle się przyczepi do palca, a potem dłoni/powieki, to roluje się przy samej aplikacji - przejechanie po dłoni wysmarowanym palcem daje naprawdę żałosny rezultat. Przy wklepywaniu traci się sporo nasycenia, cień wręcz spektakularnie blednie dając mglistą i niesamowicie brzydką warstewkę koloru siniaka.


Zaznaczam - podciągnęłam odrobinę kontrast, aby było dobrze widać kolor produktu w słoiku - tak, on naprawdę jest taki ładny!

No kurwa, czegoś takiego to ja się nie spodziewałam (nie żeby takie historie nie zdarzały się z innymi produktami). Sytuacja nie poprawia się, gdy do akcji wkracza syntetyczny pędzel. Raz miałam nadmiar cierpliwości i naniosłam cień dokładnie na całą powiekę, a w efekcie wyglądałam, jakbym dzień wcześniej ostro balowała i dostała w ryj. Jest to o tyle ciekawe, że przy aplikacji fioletów zawsze dokładnie kamufluję Sferę Rozpaczy pod oczami, a kolory te fajnie współgrają z moimi zielonymi oczami.


Duża plama wskazana strzałką to trzy starannie i delikatnie wklepane warstwy - cóż, na tym zdjęciu jeszcze to jakoś się prezentuje. Ale czy dla tak kiefektu warto się pieprzyć 10 minut?
Zdecydowanie nie warto. Prześwity, brak jakiejkolwiek współpracy z pędzlem, innymi cieniami itd. 

Uważam, że każda osoba odpowiedzialna za powstanie i dopuszczenie na rynek Endless Purple powinna zostać zwolniona w trybie dyscyplinarnym (i naznaczona karnym kutasem za chujową robotę) lub skazana na słuchanie Biebera. Gdyby cała seria była tak marna, mój bulwers byłby mniejszy - ale reszta jest (w najgorszym razie) poprawna lub wręcz wybitna. 

Nikomu nie polecam, wręcz odradzam - zwłaszcza, jeśli dbacie o higienę psychiczną. 

W kwestii wykorzystania rzeczonych cieni jako eyelinerów sytuacja klaruje się następująco: jak najbardziej da się wykonać ładne i trwałe kreski cieniem srebrnym i brązowym (jest błysk, jest metalik, szafa gra). Taupe od biedy również da się wykorzystać, ale jego konsystencja znacząco utrudnia pracę nawet przy użyciu ulubionego pędzla. 
Fiolet - jak nietrudno się domyślić, nie daje rady nawet jako liner. Przy tak beznadziejnej pigmentacji kreska ma prześwity -  a kto lubi blade, niewyraźne kreski? Fujka. 

Za Oceanem seria jest wzbogacana o limitowane kolory - szczerze żałuję, że nie są dostępne w Polsce, bo jeśli faktycznie jakościowo są zbliżone do On And On Bronze, to brałabym wszystkie w ciemno. 

+++

Kolejna rozmowa kwalifikacyjna i kolejny wyjazd. Oh yeah. 



You may also like

22 komentarze:

  1. a ja często noszę permanent taupe solo na powiekach i podobam się sobie w takim wydaniu :)

    endless purple jest beznadziejny, potwierdzam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też noszę go solo i sobie chwalę :)

      Usuń
    2. tak jak pisałam - to wszystko kwestia indywidualnego wyczucia estetyki. ciesze się, że wam przypadł w takim razie :)

      Usuń
  2. U nas nazwali ta serie "Color Ink", bo tattoo to slowo tabu w Japonii, lansowali (nadal lansuja) ile wlezie. Dali tez inny zestaw kolorow, bo ktos doszedl do wniosku, ze Azjatki lubia swiecaca tandete. Nie wiem, kto wyglada dobrze w takich kolorkach, jakie u nas rzucili, moze tylko transwestyckie prostytutki z Bangkoku (ale tylko te niskiej klasy, bo nie chce obrazac, tych z gustem).
    A do tego nasza wersja jest "made in China" co juz samo w sobie napawa strachem. Kupilam jeden odcien (BE-1), bo w sloiku mi sie podobal, i mialam nadzieje, ze mi oka nie wypali.
    I co ? I mam podobne odczucie jak Ty o Endless Purple. Innych kolorow probowac nie bede, bo szkoda mi kasy.

    OdpowiedzUsuń
  3. są nierówne, to prawda
    On and on Bronze wprost uwielbiam, Permanent Taupe znosze a te metaliczne turkuski i fiolety są toporne i cieniutkie niestety

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam 35 oraz 40 i są to moje dwa ulubione kolory. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. mam onan brąz i permanent tołp (robiłam nim brwi). lubię, jest fajnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. onan <3 na zrobienie brwi tołpem nie wpadłam, będę próbować!

      Usuń
    2. Daje radę, nawet u blondyn - jak się dotknie cienkim pędzlem tylko dolną linię brwi. Dobry to i trwały wynalazek!

      Usuń
  6. mam permanent taupe, ale zainteresował mnie ten pierwszy kolorek brązowo-złoty :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mam jeszcze Pomegranate Punk, u Niemców można kupić. Lubię go w połączeniu z On and on bronze, bo oba równie dobrze się nakłada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to będę moich niemieckich kolegów w takim razie męczyć, bidusie.

      Usuń
    2. Jak się nie wyrobisz przed Bożym Narodzeniem to daj znać, ja mam regularnie dostawy świecidełek z DM.

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. zachęciłaś mnie bardzo do On And On Bronze i nie wykluczam, że się skuszę. Ja mam kolor ziemniaka (ta nazwa oddaje istotę rzeczy) i przyznam że używam go chętnie i często (kiedyś nawet do przyciemnienia brwi), ale zwykle jako bazę pod coś i trzyma się skurczybyk cały dzień.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiem, że odcień Permanent Taupe wiele dziewczyn używa do podkreślania brwi, podobno świetnie się sprawdza w tej roli. Sama mam kilka odcieni z tej gamy, ale używam ich głównie do robienia kresek i sprawdzają się wo tego doskonale.

    OdpowiedzUsuń
  11. kufa, taki piękny komentarz napisałam i go wcięło :/
    łorewa - ja mam limitki :P więc się wypowiadam
    mam limitkowe delikatne duochromy - i jeden jest zaje*isty - 40 seashore frost - odrobineczkę przypomina mi lovely holograficzny 01, ale tonacja jest inna. Pracuje się nim świetnie, ze wszystkim się łączy, może być bazą, miksem, a solo też jest w pytkę.
    Mam też limitki w dość mocnyc kolorach, bo kobalcik, magentę, morski - ale nie umiem ich używać, co najwyżej do kresek. A do kresek mam kredki w takich kolorach, więc tym szukam domu. Jednak jak mam te i mam taupe z regularnej, to taupe przy nich jest zdechlakiem - mówię o aplikacji. Limitki są jak masełko. Mięciutkie jak puch, w dotyku jak krem. Używają się miękko i bajecznie. Tylko ni chu chu nie wiem, co mnie podkusiło kupić magentę, skoro w życiu se takiej powieki nie zrobię.
    Ale. W temacie limitek tyle :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Ain't nobody got time for that.
    Oh Lord Jesus, there's a farrr!

    Co do cieni - brązy spoko, reszta zła. Ja wpadłam na to na etapie macania testerów, więc ból mniejszy :)
    Dobrze prawisz, zaglądam od początku do Ciebie, ha! teraz już jako nie-Anonim :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Szukałam opinii o nowych odcieniach tattoo i trafiłam na Twojego bloga. Masz bardzo przyjemny w czytaniu i śmieszny styl pisania. Podoba mi się ta recenzja :D
    Ja używam on the bronze i permanent taupe i dają radę:) Planujesz kupić te nowe nudziaczki,które mają wejść/weszły do Polski?

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na moj kanal na yt, wkrotce recenzja nowych matowych color tattoo

      Usuń
  14. ja jako bazy pod cienie używam właśnie Color Tattoo! sprawdza się świetnie i marzę by mieć ich więcej
    Pozdrawiam
    Zapraszam do mnie : http://snowarskakarolina.blogspot.com/
    PS: Obserwuję i liczę na rewanż

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że gdzieś na świecie uśmiecha się panda. Ale bezczelny spam sprawia, że panda płacze. Nie smuć pandy i nie spamuj, proszę.

czytam

favikona pochodzi z nataliedee.com. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Labels

15 hair project 301 346 52 AA aknenormin alessandro algi alterra ambasada piękna anthelios antyperspirant arsenał grubasa artdeco aussie autokorekta avene avon babydream baikal herbals balea balm balm balsam do ciała balsam do ust bambino bandi bareMinerals batiste baza baza pod cienie baza pod lakier bb bb cr bb cream beauty blender beauty formulas beauty friends bebeauty beblesh balm beige nacre bell bella bamba benefit berlin berry love biały jeleń biedronka bielenda bio-essence Biochemia Urody bioderma biovax blizny blogerki blogger błędy błyszczyk boi boi-ing bourjois box box of beauty ból dupy brahmi amla braziliant brodacz brokat brow bar brwi BU bubel bubel alert buty carmex cashmere ce ce med cellulit cera mieszana cera wrażliwa cetaphil CHI chillout choisee chusteczki cienie cienie w kremie cień clinique clochee color naturals color tattoo color whisper cudeńko cycki czador ćwiczenia darmocha dax debilizm demakijaż denko depilacja dermaroller diy do it yourself dobre rzeczy douglas dove dream pure ducray dwufaza ebay edm eko kosmetyki elution essence essie estetyka etude house eveline everyday minerals eyeliner faceguard fail farbowanie farmona fekkai figs rouge filtr firmoo fitness flora floslek fluid fridge fridge by yde fructis fryzjer galaxy garnier gillette glamwear glossy box glyskincare głupie cipki głupota golden rose google google analytics gratis h&m hakuro healthy mix hebe high impact himalaya hiszpania hm holiday hot pink hydrolat idealia ikea innisfree ipl iran isa dora isadora isana jillian michaels kallos kate moss katowice kącik kulturalny kelual ds kissbox kolastyna kolorówka koloryt konkurs konturówka korekta korektor korektor pod oczy kot kraków kredka kredka do brwi kredka do oczu krem krem do rąk krem do twarzy krem matujący krem na dzień krem nawilżający krem odżywczy krem pod oczy krem z kwasami kreska kutas kwas askrobinowy kwasy la roche posay lakier lakier do paznokci lakier do ust lakier do włosów lakiery teksturowe lancome laser lasting finish lawendowa farma lekarze lierac linkedin lioele lip balm lip lock lip pen lirene lista magnetyczna loccitane lodówka loreal lovely lumene lush łuk brwiowy łupież magnes makijaż manicure manuka Mary Kay marzenie maseczka maska maska do włosów maskara masło do ciała mat matowienie max factor maybe maybelline mężczyźni micel mika mikrodermabrazja miss sporty mleczko mleczko do ciała mocak mollon morze muzeum mycie mydło mydło naturalne nadwaga nail tek nails narzekanie natura officinalis naturalne składniki naughty nautical nawilżenie neem new leaf niedoskonałości nivea nivelazione nouveau lashes nutri gold oczy oczyszczanie odchudzanie odżywianie odżywka odżywka do paznokci odżywka do włosów off festival okulary olej olej arganowy olej kokosowy olejek olejek do mycia ombre opalanie opalenizna opener organique oriflame original source orofluido paleta magnetyczna palmers paski na nos pat rub patrzałki paznokcie pączek peel-off peeling peeling do ciała peeling do twarzy perfecta pervoe reshenie pędzel pędzle pharmaceris photoderm physiogel phyto pianka do mycia piasek piaski pierre bourdieu pkp plastry na nos płyn do demakijażu płyn micelarny podkład podróż pogromcy mitów policzki pomadka pomarańczowy porażka pr praca prasowanie propolis proteiny próbki pryszcze prysznic prywata przebarwienia przechowywanie przegięcie przemoc symboliczna przygody przypominajka puder puder transparentny purederm QVS real techniques regeneracja reklamacja rene furterer retinoidy revlon rimmel rossetto rossmann rozdanie rozkmina rozstępy róż różowe ryan gosling rzęsy sally hansen samoocena samoopalacz satynowy mus do ust Schwarzkopf scrub seacret seche vite sensique sephora serum serum nawilżające sesa shaun t shea shred sińce siquens skandal skin 79 skinfood skóra skóra wrażliwa sleek słońce słowa kluczowe socjologia soraya spf starry eyed stopy stylizacja suchy szampon sun ozon sypki szaleństwo szampon szkoda gadać szminka sztuka współczesna święta tag taka sytuacja tapeta tara smith tatuaż the body shop the face shop tołpa toni&guy tonik top tortury tragedia transki trądzik triple the solution truskawka tusz do rzęs twarz ujędrnienie under twenty usta uv vichy warby parker wąs weganizm wella wibo wieloryb witamina c wizaż wizażystka włosy workout wory wódka wtf wyrównanie wyszczuplanie wyzwanie yasumi yoskine yves rocher zachwyt zakupy zapach zdjęcia zenni optical zerówki ziaja złuszczanie zmywacz zmywacz do paznokcie zużycie zwiedzanie źródła odwiedzin żel żel do brwi żel do golenia żel do twarzy żel pod prysznic żel-krem życzenia