O tym, jak Hebe rozpatrywało reklamację Olgi

/
20 Comments
Mam do opowiedzenia dziś bajeczkę - głównie o rozczarowaniu.

W październiku miało miejsce średnio przyjemne zajście w Hebe niedaleko mojego miejsca pracy, które mnie rozeźliło do tego stopnia, że aż wysmarowałam reklamację - biorąc pod uwagę, że na ogół takie sprawy olewam, włącza się tu tryb "wiedz, że coś się dzieje". Zasadniczo nie należę do osób, które się mocno awanturują o byle gówno, mam za sobą epizody pracy w handlu i gastronomii, więc jestem wyrozumiała, ale tu... Tu nie dało rady wrzucić na szósty bieg "zen" (niczym Vam Damme w tej ostatniej kultowej reklamie ze szpagatem)

Co się stało w październiku? Ano, kategoria wydarzenia to właśnie wspomniane wyżej "byle gówno". Bo poszło o małe pieniądze i sporo nerwów.

Przebieg wydarzeń - moja perspektywa. 
Zachęcona plakietką informującą o promocji na krem marki X, postanowiłam go nabyć (chciałam go kupić od dłuższego czasu, a że cena zjechała z 30 zł do 20, to się pokusiłam). Kupiłam jeszcze kilka innych rzeczy, a tuż po zapłaceniu zorientowałam się, że za rzeczony krem nabiło mi 24 zł. Idę do półki, patrzę na plakietkę - jak wół, 20 zł. Dopatruję się, czy data promocji aktualna - bo może coś się komuś pomerdało i została. Patrzę, wszystko prawidłowo. Wracam do kasy i cicho oraz uprzejmie mówię ekspedientce o zaistniałej sytuacji. Myślę sobie - no kurde, błąd, zdarza się, ale że jestem dusigroszem (there you go, I said it), to pytam w pierwszej kolejności, z czego ten błąd wynika i proszę o zwrot różnicy (dla mnie ta plakietka była wiążącą ofertą w końcu, nie ze mną te numery). Ekspedientka patrzy na mnie, patrzy na rachunek, widzę, że nie bardzo rozumie, o co mi chodzi (jakbym mówiła językami aniołów) i idzie po zastępczynię kierownika (ten fakt później okaże się bardzo istotny). 
Jeszcze raz tłumaczę nowej kobiecie, o co chodzi. Nie patrzy na mnie, bierze rachunek sprzed 3 minut, idzie po plakietkę i zaczyna ją komisyjnie studiować. Po dobrych 5 minutach dumania i liczenia na kalkulatorze, wychodzi na to, że 30-24 równa się zupełnie co innego niż 30-20, laska robi kwaśną minę i chyba nie dowierza arytmetyce, odlicza mi z kasy drobniaki (nominały głównie 20 i 50 groszy), rzuca je na blat i bez słowa wraca do swoich poprzednich obowiązków. Ja zbieram te drobne z niesmakiem, bo przecież moim celem nie było oszukanie na 4 zł wielkiej korporacji, a tak się poczułam - jakby to była moja wina. 

Prawdopodobnie zapomniałabym o całej sprawie, gdyby kobieta nie cudowała z porównywaniem plakietki i rachunku (czyżbym ją sama podmieniła? zgroza!), przeprosiła mnie (kierownicy niestety muszą przepraszać za wszystko, takie życie) za błąd w systemie (bo to zawsze są błędy w systemie :P) i bez zbędnych ceregieli zwróciła mi różnicę. A że tak nie było, to się zdenerwowałam (bo w Hebe zawsze była miła i kompetentna obsługa, a tu taka buba) i wysmarowałam maila z reklamacją. Najbardziej mnie w tym wszystkim zirytował sam błąd nabicia innych cen w kasie - bez niego cała sytuacja nie miałaby rzecz jasna miejsca.

W mailu wyżaliłam się i poprosiłam o wyjaśnienie sytuacji z cenami. Następnego dnia po napisaniu maila dostałam klasyczny auto-respond, że bardzo nam przykro, dobro klienta jest dla nas najważniejsze, całujemy cię mocno w twój piękny, kliencki tyłek i kochamy.
Po weekendzie zadzwoniła do mnie laseczka z biura obsługi klienta - połączyli mojego maila z kartą lojalnościową. Laseczka była bardzo nieśmiała, powtórzyła tekst z auto-responda i zapytała, czy wyrażam zgodę, żeby zadzwonił do mnie kierownik sklepu, o którym wspominałam w mailu, aby wyjaśnić całą sytuację. Zgodę wyraziłam i postanowiłam czekać.
Czekałam tak 10 dni. Zaperzyłam się i stwierdziłam, że dla zasady nie odpuszczę - jak jeszcze pracowałam w obsłudze klienta, to nie wiedziałam, skąd w ludziach tyle energii do wykłócania się o pierdolety. Teraz już niestety wiem i na przyszłość bardzo, bardzo współczuję wszelkim konsultantom bądź ekspedientom, którzy będą mieć ze mną do czynienia. Strzeżcie się.
Dziesiątego dnia odkurzyłam mailową korespondencję i piszę, że czekam cały czas na ten telefon. Musiało podziałać, bo po dwóch godzinach zadzwoniła do mnie babeczka i niestety nie dosłyszałam, czy była kierownikiem sklepu czy jakimś kierownikiem regionalnym. Znana śpiewka o przeprosinach i utrzymaniu najwyższej jakości obsługi, a także pojawił się nowy wątek - która laska mnie tak obsłużyła: blondynka czy brunetka. Po dwóch tygodniach rzecz jasna już tego faktu nie pamiętałam i powiedziałam o tym szczerze, aby niewinna osoba nie dostała opieprzu.
Jeszcze raz przeprosiny i absolutny hit: babeczka zaprosiła mnie do Hebe, aby kierownictwo mogło mnie OSOBIŚCIE przeprosić. Tego już nie wytrzymałam i powiedziałam, że aż tak wielka krzywda w końcu mi się nie stała i że jestem zbyt zajęta. Dalsza wymiana uprzejmości, babka poprosiła mnie o adres domowy, aby wysłać mi dla rekompensaty podarek. Rozmowa miała miejsce w połowie listopada, "podarku" nigdy nie dostałam. Absolutnie nie był mi do szczęścia potrzebny - ale wskazuje to niestety w mojej ocenie na nieco wyższy stopień niekompetencji, niż można by się było spodziewać.

Wysmarowałam te moje żale i zastanawiam się, czy jest gdzieś w tej historii jakiś morał - obawiam się, że nie bardzo. Jak pisałam - nie chciałam wyjść na płaczliwą idiotkę, której godność została niemożliwie urażona, bo tak się nie stało. Przeprosiny w sumie otrzymałam, zwrot kasy również, ale niesmak i ciut poszargane nerwy pozostaną mi jeszcze na długo. 
Macie podobne doświadczenia?



You may also like

20 komentarzy:

  1. Oj, jakim ja kiedyś byłam pieniaczem. Tragedia. Teraz się trochę uspokoiłam, choć przyznam, że jak mnie ktoś wkurzy, to piszę reklamacje do usranej śmierci, aż w końcu uznają.

    Ostatnio mieliśmy taką sytuację z TŻtem, jego mama postanowiła nam kupić pod choinkę pewien produkt, ale procedura miała być dość niecodzienna, bo dokumenty miały iść do teściowej, a produkt do nas. Teściowa w Gdańsku, my w Warszawie. Namiary były podane na TŻta, bo teściowa kobieta już starsza i by nie ogarnęła. Kontakt w dniu zakupu był ok, wszystko zrobią, nie ma najmniejszego problemu. W dniu nadania produktu TŻ miał dostać na maila numer listu przewozowego. Nie otrzymał. Czekał na niego tydzień. Po tygodniu wkurzył się i napisał delikatnego maila z pytaniem, co się dzieje z towarem. Na tego maila otrzymał odpowiedź, że "Bardzo przepraszają za firmę kurierską, ale trzykrotnie awizowała Panią Lucynę. Rozmawiali już Panią Lucyną i otrzymali informację, że Pani Lucyna cały czas była w domu, odezwą się do 11 dnia następnego". No to TŻ, zawstydzony, dzwoni do mamy i ochrzania ją, że wpuściła go w maliny, na co ta odpowiada, ale jak to? Nikt do mnie nie dzwonił od momentu zakupu! Helllooooł. Czeski film. No to czekamy dnia następnego na kontakt do godziny 11. Mija 12, 13, 14. TŻ nakazuje mi napisać maila. Piszę zatem, do wglądu do prezesa zarządu. Dokumenty i towar dostarczone następnego dnia.

    Przyznam szczerze, że przeraża mnie takie podkładanie się ludzi. Jak można NAPISAĆ, że się z kimś rozmawiało, gdy faktycznie do żadnego kontaktu nie doszło? Przecież ja to wszystko mam na mailu, mogę porozsyłać do wszystkich świętych i zrobić im czarny PR (czym, zresztą, delikatnie postraszyłam. Myślę, że to właśnie zadziałało. No i prezes rzecz jasna ;) ). Mój mail był bardzo grzeczny i wyważony, byłby jeszcze bardziej, gdyby pracownik nie kłamał jak najęty. Cały czas nie mogę wyjść z podziwu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podobna sytuacja z Siódemką przed mikołajkami. Zamówiłam dzieciom w imieniu dziadków zabawki za niecałe 50,00 zł, kurier miał do nich od razu dostarczyć. Czekałam 2 dni i w końcu, tego 2 dnia (to było 5 grudnia) po godzinie 22 dotarł do mnie mail że przesyłkę dostarczono (podobno o godzi. 10 do południa a sam mail dotarł po 22). Standard. Myślę super. Rano, 6 grudnia dzwoni do mnie moja mama, żebym jej przywiozła te zabawki. Ja na to, że przecież miały dojść bezpośrednio do niej i że doszły bo dostałam maila z potwierdzeniem. W domu, okazało się nikt paczki nie odebrał bo żadnego kuriera nie było. No to telefon do centrali i wykłócanie się, że nie dostarczono mi przesyłki. Pani po drugiej linii że to niemożliwe bo jest potwierdzenie, kurier potwierdził, że dostarczył w dniu wczorajszym. Ja się pytam jak wyglądała osoba co odbierała - kurier nie pamięta bo tyle ma tych paczek, że nie jest w stanie skojarzyć. Dobra myślę, no dzwonię jeszcze raz do centrali i proszę o potwierdzenie odbioru wraz z podpisem, żeby sprawdzić kto odebrał. Pani do mnie - ale to kosztuje 12 zł. Heloł? Ja paczki nie mam, składam reklamację, ONI mają mi udowodnić, że paczkę dostarczyli a ja mam jeszcze za to płacić? Podziękowałam, poprosiłam o dane tej Pani i kuriera i zapowiedziałam, że napiszę skargę i po mikołaju poświęcę te 12 zł na to potwierdzenie i jak się okaże że to nikt z mojej rodziny złożę na policji zawiadomienie o podrobieniu podpisu. Do półtorej godziny od odłożenia słuchawki mam telefon od mojej mamy że jakaś paczka leży przed drzwiami... i tak się zastanawiam czy prosić o to potwierdzenie czy nie....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żartujesz!
      Nie no, w takiej sytuacji, to bym na policję zgłosiła.
      Daj spokój, zapłaciłaś za paczkę, a ktoś to pod drzwiami położył?
      Przecież ktoś mógł to ukraść!

      Ja natomiast miałam ostatnio bardzo fajną sytuację z kurierem DPD.
      Zamówiłam go przez sendit.pl, wydrukowałam tylko list przewozowy, zapomniałam o jakimś potwierdzeniu. Przyjeżdża kurier, a w domu drukarka niesprawna (drukowałam specjalnie list w pracy). Podał mi swój prywatny mail, żebym mogła mu przesłać te potwierdzenia, co też uczyniłam. Później trochę bałam się, że mógł mnie przecież oszukać, wziąć paczkę i upierać się, że nie miałam druczku i nie dostał tej paczki. A tu miłe zaskoczenie - następnego dnia prezent dotarł do adresata. Są więc uczciwi ludzie na tym świecie :)

      Usuń
    2. Mi tak listonosz zostawił paczkę pod drzwiami i ktoś ją buchnął. True story.

      Usuń
    3. Siódemka to najgorsza firma kurierska. Nie pierwszy raz czytam o takich sytuacjach, sama tez takich doświadczyłam. Paczki przez nich dostarczane w większości przypadków trafiają do moich sąsiadów (nie ważne, że u mnie w domu ktoś jest). Co daje mi możliwość zrobienia im koło pióra, bo przesyłka nie ma prawa trafić do innego adresata (u innego kuriera chciałam zmienić adres doręczenia, powiedzieli, że jest to możliwe tylko poprzez interwencję nadawcy, a nie odbiorcy).

      Usuń
  3. Ja potrafię się o 50 groszy targować w spożywczaku (nie wiem, czy czytałaś u mnie o moich tego typu ekscesach) i wcale nie uważam tego za coś tak strasznie, ale to strasznie wstydliwego. Wręcz przeciwnie: gdyby więcej ludzi stać było na tym podobne manewry, pracownicy sklepu bardziej by ich szanowali.

    OdpowiedzUsuń
  4. No to nieciekawie najgorsze są właśnie takie kurde obiecanki , że zadzwonią , że coś wyślą . Tak żebyś się tylko już odwaliła od nich ...
    Ja w tym tygodniu miała reklamację z MintiShop.
    Zamówiłam paletkę Sleek'a, świeczuszkę i suchy szampon . Paczka przyszła na drugi dzień tu brak zastrzeżeń .
    Wszystko super świetnie jednak otwieram paletkę a tam wypada malutki kawałek obudowy paletki . Sobie myślę dobra spoko nie ma problemu mogli nie zauważyć, przecież na pewno to nic takiego i będzie działać normalnie . Jednak po otwarciu zawias nie trzyma lusterka z paletką . No to po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam ,że no muszę ją reklamować bo trochę głupio jak się całkiem rozwali i nie będę mogła zamknąć .
    Piszę e-maila. Przez 30 ponad godzin zero reakcji a przecież dni robocze, więc po 2 dniach dzwonię , Pani nie zbyt ogarnięta we wszechświecie informuje mnie , że ok dzisiaj wyślą mi nową i mam tą uszkodzoną odesłać . Dobra super ok wyślę , ale po rozłączeniu pomyślałam dlaczego mam płacić za odsyłanie skoro to nie moja wina a Pani nie zaproponowała żadnej rekompensaty . Piszę e-maila czy za tą przesyłkę jakiś większy rabat przy następnych zakupach czy po prostu zwrot gotówki,wiadomość zwrotna przyszła natychmiast:
    " Proszę jednak nie odsyłać paletki my zareklamujemy ją u producenta , proszę tylko o więcej zdjęć uszkodzenia."
    ... Hmmm zdziwiło mnie to bo jeszcze się nie spotkałam , żeby zostawiać reklamowany towar u siebie i jeszcze dostać nowy :) Potwierdziłam jeszcze swoje wątpliwości. Tak będę miała dwie paletki :) Takie rozwiązywanie reklamacji to ja lubię :) Także sklep wywiązał się z reklamacji nad wyraz dobrze .
    Szkoda, że nie u wszystkich reklamacje i skargi nie przebiegają tak dobrze...;/

    OdpowiedzUsuń
  5. nie miałam jeszcze takiej sytuacji, ale niestety często można się spotkać z sytuacją, że cena przy produkcie mówi co innego niż ta, która zostaje nabita w kasie.
    Zaczynam wątpić, że zawsze to jest błąd. W końcu jak często mogą się zdarzać takie błędy? Zwłaszcza jak zdarza się to cały czas w jednym sklepie. :/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja czasem żałuję, że tak łatwo odpuszczam, różne rzeczy... Z drugiej strony sama pracuję w handlu i wiem jak jest ;>

    OdpowiedzUsuń
  7. nie dziwię Ci się wcale. Jeżeli chodzi o reklamacje, to najprzyjemniej reklamuje się w Avonie. Pełen profesjonalizm. Od razu wysyłają drugą paczkę, nie muszę bawić się w wysyłanie uszkodzonego produktu, bo tak naprawdę, to po co? Jak przesłać uszkodzone perfumy czy lakier do paznokci?

    Co do obiecanek z wysyłaniem czegoś w ramach prezentu, to już się przekonałam, że bywa, że to tylko puste słowa, a przecież o prezent upominać się nie będę..

    Szkoda, że to właśnie Hebe tak Cię potraktowało.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeżeli cena przy produkcie jest inna niż ta na kasie obowiązuje ta na półce. Nie ważne czy się ktoś pomyliło i np. nie zdjął plakietki z promocji, która się skończyła. Ciebie jako klienta to nie interesuje. Takie jest prawo i kropka (Art. 543 KC "Wystawienie rzeczy w miejscu sprzedaży na widok publiczny z oznaczeniem ceny uważa się za ofertę sprzedaży"). Nie rozumiem więc dlaczego powstał z tego taki problem ze strony sklepu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Eh, ja też mam doświadczenie w pracy w obsłudze klienta i wiem jak to wygląda, ale to już przesada. Nie powinni obiecywać gruszek na wierzbie. Swoją drogą też byłam świadkiem trochę szokującego (jak dla mnie) zdarzenia w Hebe, chociaż z zupełnie innej kategorii.. Mianowicie chodziło o ich agresywną sprzedaż, że się tak wyrażę. Aż chyba zrobię o tym wpis na blogu, tak mnie taka polityka firm denerwuje : /
    Ale dobra: Na kasie siedziała babeczka, która na plakietce miała 'zastępca kierownika' i kasowała jedną dziewczynę. Dziewczyna kupowała jakiś mikołajkowy prezent dla chłopaka czy coś, jak wywnioskowałam z jej rozmowy z koleżanką. Pani kasująca oczywiście najpierw standardowo zaproponowała jej pomadkę ochronną. Dziewczyna podziękowała. Następnie kasjerka zaczęła zachwalać żel pod prysznic (beznadziejny żel dodajmy, ale nic to - procedura do tego momentu standardowa). Dziewczyna znów podziękowała, trochę bardziej zirytowana. Wtedy kasjerka, dalej z tym przyklejonym uśmiechem wypaliła: "Ale niech pani powącha! Jak on ładnie pachnie!" i uwaga PODETKNĘŁA DZIEWCZYNIE TEN ŻEL POD NOS! Dziewczyna już z lekką paniką podziękowała!!! A Kasjerka wzięła drugi zapach i ZNOWU na siłę podetknęła go dziewczynie do powąchania XD SZOK. Dziewczyna aż kręciła z niedowierzania głową a jej koleżanka uniosła brwi do góry ze zdziwienia.
    Litości. : / To już jest niemal chamstwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przy takich okazjach na ogół robię takie miny, że nikt nie ma siły mi nic oferować... :D

      Usuń
  10. jest jedna instytucja, która nawet auto-respondera nie wyśle. PKS bydgoszcz.
    Normą jest to, że autobus nie jedzie, bo kierowcy się urżną jak świnie w pomieszczeniu na zapleczu ;/
    Nie uważam, że się wykłócasz czy coś, masz prawo być dobrze obsłużona i traktowana godnie.
    Podziwiam konsekwencję i cierpliwość ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. 4zł różnicy to wcale nie tak mało:/ Ja zawracam z towarem jak różnica jest nawet 50gr - zależy od towaru i jego ceny wyjściowej no i przyznam też, że idąc z dzieckiem na zakupy nieraz nie chce mi się tracić czasu na te wszystkie formalności związane ze sprawdzaniem, drukowaniem i innymi pierdołami.

    Raz miałam sytuację w Kauflandzie, i zagotowałam się tak bardzo, że w moment poszłam do kierownika, którego niestety nie było:/ Jestem przy kasie, mało ludzi, przede mną chyba tylko 1-2 osoby, za mną nikogo. Podjeżdża mój towar do kasjerki, a ona wyciąga kasetkę i mówi mi, że kasa nieczynna, bo idzie już do domu. SZOK! Uwierz, nie wiedziałam co powiedzieć!! Zabrałam zakupy i odwróciłam się do kasy obok. Jakiś tydzień później kasjerka ta już tam nie pracowała. Czyli istnieje sprawiedliwość:D - mając nadzieję, że ją wypieprzyli oczywiście za inne podobne akcje.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja kiedyś napisałam skargę do Fresh Marketu, bo Pani przy kasie kłóciła się z koleżanką na kasie obok i w wyniku tej kłótni jedna odeszła od kasy ( akurat mojej) i przestała obsługiwać. Gdy zapytałam czy zostanę obsłużona usłyszałam że Pani nie wie i żebym to sobie ustaliła z kimś innym.

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że gdzieś na świecie uśmiecha się panda. Ale bezczelny spam sprawia, że panda płacze. Nie smuć pandy i nie spamuj, proszę.

czytam

favikona pochodzi z nataliedee.com. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Labels

15 hair project 301 346 52 AA aknenormin alessandro algi alterra ambasada piękna anthelios antyperspirant arsenał grubasa artdeco aussie autokorekta avene avon babydream baikal herbals balea balm balm balsam do ciała balsam do ust bambino bandi bareMinerals batiste baza baza pod cienie baza pod lakier bb bb cr bb cream beauty blender beauty formulas beauty friends bebeauty beblesh balm beige nacre bell bella bamba benefit berlin berry love biały jeleń biedronka bielenda bio-essence Biochemia Urody bioderma biovax blizny blogerki blogger błędy błyszczyk boi boi-ing bourjois box box of beauty ból dupy brahmi amla braziliant brodacz brokat brow bar brwi BU bubel bubel alert buty carmex cashmere ce ce med cellulit cera mieszana cera wrażliwa cetaphil CHI chillout choisee chusteczki cienie cienie w kremie cień clinique clochee color naturals color tattoo color whisper cudeńko cycki czador ćwiczenia darmocha dax debilizm demakijaż denko depilacja dermaroller diy do it yourself dobre rzeczy douglas dove dream pure ducray dwufaza ebay edm eko kosmetyki elution essence essie estetyka etude house eveline everyday minerals eyeliner faceguard fail farbowanie farmona fekkai figs rouge filtr firmoo fitness flora floslek fluid fridge fridge by yde fructis fryzjer galaxy garnier gillette glamwear glossy box glyskincare głupie cipki głupota golden rose google google analytics gratis h&m hakuro healthy mix hebe high impact himalaya hiszpania hm holiday hot pink hydrolat idealia ikea innisfree ipl iran isa dora isadora isana jillian michaels kallos kate moss katowice kącik kulturalny kelual ds kissbox kolastyna kolorówka koloryt konkurs konturówka korekta korektor korektor pod oczy kot kraków kredka kredka do brwi kredka do oczu krem krem do rąk krem do twarzy krem matujący krem na dzień krem nawilżający krem odżywczy krem pod oczy krem z kwasami kreska kutas kwas askrobinowy kwasy la roche posay lakier lakier do paznokci lakier do ust lakier do włosów lakiery teksturowe lancome laser lasting finish lawendowa farma lekarze lierac linkedin lioele lip balm lip lock lip pen lirene lista magnetyczna loccitane lodówka loreal lovely lumene lush łuk brwiowy łupież magnes makijaż manicure manuka Mary Kay marzenie maseczka maska maska do włosów maskara masło do ciała mat matowienie max factor maybe maybelline mężczyźni micel mika mikrodermabrazja miss sporty mleczko mleczko do ciała mocak mollon morze muzeum mycie mydło mydło naturalne nadwaga nail tek nails narzekanie natura officinalis naturalne składniki naughty nautical nawilżenie neem new leaf niedoskonałości nivea nivelazione nouveau lashes nutri gold oczy oczyszczanie odchudzanie odżywianie odżywka odżywka do paznokci odżywka do włosów off festival okulary olej olej arganowy olej kokosowy olejek olejek do mycia ombre opalanie opalenizna opener organique oriflame original source orofluido paleta magnetyczna palmers paski na nos pat rub patrzałki paznokcie pączek peel-off peeling peeling do ciała peeling do twarzy perfecta pervoe reshenie pędzel pędzle pharmaceris photoderm physiogel phyto pianka do mycia piasek piaski pierre bourdieu pkp plastry na nos płyn do demakijażu płyn micelarny podkład podróż pogromcy mitów policzki pomadka pomarańczowy porażka pr praca prasowanie propolis proteiny próbki pryszcze prysznic prywata przebarwienia przechowywanie przegięcie przemoc symboliczna przygody przypominajka puder puder transparentny purederm QVS real techniques regeneracja reklamacja rene furterer retinoidy revlon rimmel rossetto rossmann rozdanie rozkmina rozstępy róż różowe ryan gosling rzęsy sally hansen samoocena samoopalacz satynowy mus do ust Schwarzkopf scrub seacret seche vite sensique sephora serum serum nawilżające sesa shaun t shea shred sińce siquens skandal skin 79 skinfood skóra skóra wrażliwa sleek słońce słowa kluczowe socjologia soraya spf starry eyed stopy stylizacja suchy szampon sun ozon sypki szaleństwo szampon szkoda gadać szminka sztuka współczesna święta tag taka sytuacja tapeta tara smith tatuaż the body shop the face shop tołpa toni&guy tonik top tortury tragedia transki trądzik triple the solution truskawka tusz do rzęs twarz ujędrnienie under twenty usta uv vichy warby parker wąs weganizm wella wibo wieloryb witamina c wizaż wizażystka włosy workout wory wódka wtf wyrównanie wyszczuplanie wyzwanie yasumi yoskine yves rocher zachwyt zakupy zapach zdjęcia zenni optical zerówki ziaja złuszczanie zmywacz zmywacz do paznokcie zużycie zwiedzanie źródła odwiedzin żel żel do brwi żel do golenia żel do twarzy żel pod prysznic żel-krem życzenia