o kluczowym błędzie
/
10 Comments
Wspólnym doświadczeniem całej ludzkości jest (bardzo szeroko rozumiane) dążenie do szczęścia. Zależnie od osobistych naszych predyspozycji/czasów/gospodarki/wstaw-cokolwiek-co-uznasz-za-stosowne dążymy chociażby do stanu względnej równowagi, gdy nie ma ochoty walić się ciągle głową w ścianę szepcząc cichutko "ja pierdolę".
Pojawia się pytanie - czym jest szczęście. Wszystkie tęgie umysły zebrane razem nie stworzą dobrej definicji, a koniec końców i tak mimowolnie podporządkowujemy się utopistycznej wizji splecionej ze skrawków Disneya, reklam podpasek, kiepskiej kobiecej literatury, etosu rycerskiego i marzeń o podbiciu kosmosu.
I tu jest ten moment, gdy wszystko się wycisza, a z nieba spada snop promienistej zajebistości i oświeca mnie (a ja szybciutko dzielę się tym odkryciem, bo nie zdołałabym unieść sama tej wiedzy).
Konkluzja jest następująca: każdy z nas byłby od dawna przeszczęśliwy niczym żółwie wpierdalające sałatę, gdyby jego ogólne oczekiwania wobec rzeczywistości były niższe.
Nie mówię "niskie", nie mówię o pesymiźmie, nie mówię o przekreślaniu wszelkich marzeń. Nie nawiązuję do żadnego niemieckiego filozofa z XVIII lub XIX wieku.
Moja konstatacja jest całkiem prosta - średnie oczekiwania wobec rzeczywistości wbrew pozorom dają więcej ogólnej, codziennej radości. Z jednej strony mniej rzeczy nas frustruje i rozczarowuje, z drugiej o wiele łatwiej jest o pozytywne zaskoczenie.
Przemówiłam.
Ubrałaś w słowa to, co już od dawna mną kieruje:) Zamiast marzyć o gruszkach na wierzbie czerpię radość z jabłek, co na ziemi leżą:D
OdpowiedzUsuńAmen!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że o tym napisałaś, bo to bardzo ułatwia życie. Mnie cieszy to, że mam przy sobie kochane osoby, że świeci słońce, że szumią drzewa, że pochmurne niebo też jest fajne, że nawet jeśli nie cierpię zimy to jest ona piękna w swojej bieli, że na fejbuku ktoś powiedział mi coś miłego, że ktoś o mnie pamięta... dużo tego. Zwariowałabym chyba, gdybym nie szukała uśmiechów szczęścia w życiu codziennym.
OdpowiedzUsuńa ja chyba jestem zbyt inteligentna na wielu poziomach, żeby mieć mniejsze oczekiwania. tzn po pierwsze ja wiem jak to brzmi, ale chyba jestem wśród swoich i zostanę dobrze zrozumiamna. po drugie, ja się cieszę małymi rzeczami i to mi daje takie szczęście codzienne. i wiem, że trzeba żyć tak, żeby nie zwariować. ale moja wrażliwość i inteligencja nie pozwalają mi bezboleśnie przechodzić obok niektórych zjawisk, przypadków.
OdpowiedzUsuńodczuwam niepokój egzystencjalny już od dawna, chociaż robię różne rzeczy, żeby mi przeszło, bo nie chcę oszaleć.
inną sprawą jest czy w ogóle szczęście jest czymś, do czego należy dążyć. ja na codzień szukam spokoju bardziej niż szczęścia, chociaż wydawałoby się, że szczęście jest bardziej pożądane. nie wiem. wiele osób nie ma czasu się zastanawiać nad szczęściem. małe radości, jakieś sukcesy, życie w zgodzie z samym sobą. ale szczęście? słowo wytrych nieco.
powiało pesymizmem? mmm czy ja wiem.. no w każdym razie chciałam się podzielić linkiem. ze Słomką się już podzieliłam, to teraz z Wami:
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=z9pD_UK6vGU
Myślę, że inteligencja nie ma z czymś takim zbyt wiele wspólnego. Jeśli cieszę się JUŻ [ale nie tylko] z takich drobnostek uważam, że wręcz zwiększa to moją wrażliwość. I nie znaczy to, że "bezboleśnie przechodzę obok nieszczęścia", że troski mnie nie dotykają, bo jest wręcz przeciwnie. Dlatego, jak wspomniałam wyżej, doceniam to, co mam obok, by nie zwariować.
UsuńJa się z Tobą zgadzam. Myślę, że mówię o czymś innym. Tak - też uważam, że im większa wrażliwość na małe rzeczy tym większa wrażliwość w ogóle. Nie posądzam nas o bezbolesne przechodzenie obok nieszczęścia - właśnie o to chodzi. Że świat jest pełen takich wydarzeń i zjawisk i sytuacji, że z jednej strony owszem - cieszymy się małymi rzeczami i jesteśmy wrażliwi na krzywdę, na ból itd.
UsuńTo wszystko (moim zdaniem) składałoby się na "szczęście". To taka robocza teza, ale idźmy dalej. W związku z tym co napisałam wcześniej, nie mogę mieć niższych oczekiwań wobec rzeczywistości. Tzn niższe oczekiwania wobez rzeczywistości przekładałyby się właśnie na niższą wrażliwość, na przechodzenie obojętnie obok krzywdy i bólu i nieszczęścia.
Ja wiem, że chodziło o coś trochę innego, tzn, że miało być na wprost, a ja zrobiłam chyba trochę od dołu uwagę, ale tak sobie to zrozumiałam na szybko i wyszło mi w ten sposób.
Dzień dobry Zajęczaku.
Dzień dobry :*
UsuńMasz rację. Nie mam już zastrzeżeń do Twojej wypowiedzi.
Jarp.
UsuńTak, ja już po tabletce XD
Moje oczekiwania wobec rzeczywistości już wykopały sobie dołeczek, wlazły do niego i zaczęły poklepywać się łopatką po główkach, a ona (rzeczywistość) i tak chłoszcze. ==
OdpowiedzUsuńWnioski słuszne i bardzo fajnie napisane :)
OdpowiedzUsuń