CHI Organics Olive Nutrient Therapy Spritz - czyli Olga organicznie się stylizuje (i jak bardzo źle to brzmi?!)
/
7 Comments
Od czego by tu zacząć w recenzji "organicznego" lakieru do włosów.. Jak zwykle chyba nakreślę krótkie tło..
Produktów do stylizacji używam bardzo rzadko i w zasadzie się na nich nie znam (skąd bym przecież wzięła tytuł bloga?!). Nie wiem, czego dokladnie mogę oczekiwać od danego produktu (inaczej: czego powinnam oczekiwać).
Moje włosy sa w dobrej kondycji, choć regularnie je farbuję. Sa grube i proste, z tendencja do lekkiego wywijania sie na końcach. Nie eksperymentowałam nigdy z ekstremalnymi fryzurami - niech dowodem na to będzie fakt, ze moja obecna grzywka to największa włosowa ekstrawagancja w moim życiu od 3 klasy podstawówki, kiedy to postanowiłam zapuścić włosy i pozbyć sie stylówy na "pieczarkę".
Miewam raz na kilka miesięcy fanaberie, żeby zrobić sobie loki - używam wtedy mocnej pianki i papilotów. Na koniec lakier. Haha, i myślałyście, że mam piękne, pokręcone pukle? A guzik! Kończy się na falach - efekt też niczego sobie, ale jakże daleki od zamierzonego.
Pisałam już kiedyś o tym - jeden, jedyny raz miałam loki na głowie po stylizacji antyczną, radziecką lokówką.
A nawet wam pokażę te zdjęcia. Robiła (milion lat temu) je Marta, a więcej prac możecie obejrzeć tutaj. Osobiście polecam.
Co o tym lakierze piszą na Ambasadzie Piękna, skąd żem go wytrzasnęła? Uważajcie:
Smuteczek, że nie podali na stronie składu, a na butelce jest taki maczek, że dopiero po użyciu trybu makro udało mi się cokolwiek wskórać. Przy okazji dodam tylko tyle, że jestem bardzo dumna z możliwości aparatu w moim sony ericssonie, ma tylko 2 mpx mniej od lustrzanki.
Może ktoś bardziej zorientowany zrozumie, co właściwie znajduje się w tej butelce i czy powinno być w serii "organics" ;)
Kosmetyk jest tak alternatywny, że aż go nie ma na kwc - wiedzcie, że coś się dzieje.
Z ważniejszych informacji - pojemność to jedynie 50 ml. Lakier, jest tak bio-eko-friendly, że dozuje się go zwyczajnym atomizerem (mechanizm dość ciężko pracuje), co oczywiście ma też swoje konsekwencje. Są one mianowicie takie: trudno rozprowadzić w miarę cienką warstwę kosmetyku na newralgiczne miejsca, jak u mnie przykładowo grzywka. Nie chcę sobie przecież popsikać twarzy, więc w miarę lekko naciskam spust i jest buba. Leci to to w dużych kroplach na ryj i wszędzie dookoła, tylko nie na grzywkę. Tak, wiem doskonale, że mogę np. psiknąć trochę kosmetyku na grzebień i w ten sposób go rozprowadzić albo zasłonić jakoś twarz (uwielbiam te maski z salonów fryzjerskich!), ale lubię proste rzeczy i sytuacje, gdy nie muszę kombinować.
Gdybym chociaż odrobinę się przejmowała takimi rzeczami, to pewnie byłoby mi przykro.
Przejdźmy może do oceny działania tego specyfiku mając w pamięci moje wcześniejsze uwagi dotyczące moich nieszczęsnych włosów etc.
Czy organiczny lakier do włosów zapewnia utrwalenie każdego typu uczesania? Jeśli zapytamy w ten sposób, odpowiedź brzmi: nie.
To może od dupy strony: czy w ogóle cokolwiek utrwala? Tak.
Według mnie lakier CHI jest dobrym produktem, kiedy chcemy utrzymać coś w ryzach - ja tu podam przykład mojej grzywki, która lubi sobie na wietrze polatać we wszystkie strony. Albo gdy spinamy ciasno włosy i chcemy jakoś przygładzić to, co wystaje tu i ówdzie (jakiekolwiek upięcia mogę tu chyba przywołać). Z tym lakier naprawdę sobie radzi. Natomiast absolutnie nie sprawdza się przy utrwaleniu nawet tych średnio skomplikowanych fryzur, które sobie swobodnie dyndają. Nie sprawdzałam konfiguracji utrwalenia prostowanych włosów, bo w końcu moje i tak są proste (w tym momencie kajam się, że nie dałam lakieru mojej mamie do wypróbowania, przepraszam).
Och dobra, wiem, że nie darujecie mi, jak nie będzie zdjęcia tego lakieru. Uwaga, dziś debiutują moje łazienkowe kafelki oraz komódka z pudełek po glossyboxie z profesjonalnymi uchwytami z dynksów z karnisza. Obiecuję, za tydzień kupuję sobie namiot bezcieniowy i będę trzaskać ładne zdjęcia :P
Produktów do stylizacji używam bardzo rzadko i w zasadzie się na nich nie znam (skąd bym przecież wzięła tytuł bloga?!). Nie wiem, czego dokladnie mogę oczekiwać od danego produktu (inaczej: czego powinnam oczekiwać).
Moje włosy sa w dobrej kondycji, choć regularnie je farbuję. Sa grube i proste, z tendencja do lekkiego wywijania sie na końcach. Nie eksperymentowałam nigdy z ekstremalnymi fryzurami - niech dowodem na to będzie fakt, ze moja obecna grzywka to największa włosowa ekstrawagancja w moim życiu od 3 klasy podstawówki, kiedy to postanowiłam zapuścić włosy i pozbyć sie stylówy na "pieczarkę".
Miewam raz na kilka miesięcy fanaberie, żeby zrobić sobie loki - używam wtedy mocnej pianki i papilotów. Na koniec lakier. Haha, i myślałyście, że mam piękne, pokręcone pukle? A guzik! Kończy się na falach - efekt też niczego sobie, ale jakże daleki od zamierzonego.
Pisałam już kiedyś o tym - jeden, jedyny raz miałam loki na głowie po stylizacji antyczną, radziecką lokówką.
A nawet wam pokażę te zdjęcia. Robiła (milion lat temu) je Marta, a więcej prac możecie obejrzeć tutaj. Osobiście polecam.
obczajcie mój toczek! |
Co o tym lakierze piszą na Ambasadzie Piękna, skąd żem go wytrzasnęła? Uważajcie:
Wszystkie rodzaje włosów, kręcone.
Zapewnia całodzienne utrwalenie każdego typu uczesania, pozostawiając jednocześnie włosy przyjemne w dotyku i maksymalnie nabłyszczone. Nie obciąża. Stosowanie: spryskać włosy równomiernie z odległości 30 cm. Unikać kontaktu z oczami.
Odżywczy Oliwkowy Lakier Do Włosów (takie piękne polskie swobodne tłumaczenie). Lakier zawiera olejki eteryczne z certyfikatem jakości, naturalne oleje, i specjalną mieszankę ekstraktów (z czego, ja pytam..?).
Smuteczek, że nie podali na stronie składu, a na butelce jest taki maczek, że dopiero po użyciu trybu makro udało mi się cokolwiek wskórać. Przy okazji dodam tylko tyle, że jestem bardzo dumna z możliwości aparatu w moim sony ericssonie, ma tylko 2 mpx mniej od lustrzanki.
Może ktoś bardziej zorientowany zrozumie, co właściwie znajduje się w tej butelce i czy powinno być w serii "organics" ;)
Kosmetyk jest tak alternatywny, że aż go nie ma na kwc - wiedzcie, że coś się dzieje.
Z ważniejszych informacji - pojemność to jedynie 50 ml. Lakier, jest tak bio-eko-friendly, że dozuje się go zwyczajnym atomizerem (mechanizm dość ciężko pracuje), co oczywiście ma też swoje konsekwencje. Są one mianowicie takie: trudno rozprowadzić w miarę cienką warstwę kosmetyku na newralgiczne miejsca, jak u mnie przykładowo grzywka. Nie chcę sobie przecież popsikać twarzy, więc w miarę lekko naciskam spust i jest buba. Leci to to w dużych kroplach na ryj i wszędzie dookoła, tylko nie na grzywkę. Tak, wiem doskonale, że mogę np. psiknąć trochę kosmetyku na grzebień i w ten sposób go rozprowadzić albo zasłonić jakoś twarz (uwielbiam te maski z salonów fryzjerskich!), ale lubię proste rzeczy i sytuacje, gdy nie muszę kombinować.
Gdybym chociaż odrobinę się przejmowała takimi rzeczami, to pewnie byłoby mi przykro.
Przejdźmy może do oceny działania tego specyfiku mając w pamięci moje wcześniejsze uwagi dotyczące moich nieszczęsnych włosów etc.
Czy organiczny lakier do włosów zapewnia utrwalenie każdego typu uczesania? Jeśli zapytamy w ten sposób, odpowiedź brzmi: nie.
To może od dupy strony: czy w ogóle cokolwiek utrwala? Tak.
Według mnie lakier CHI jest dobrym produktem, kiedy chcemy utrzymać coś w ryzach - ja tu podam przykład mojej grzywki, która lubi sobie na wietrze polatać we wszystkie strony. Albo gdy spinamy ciasno włosy i chcemy jakoś przygładzić to, co wystaje tu i ówdzie (jakiekolwiek upięcia mogę tu chyba przywołać). Z tym lakier naprawdę sobie radzi. Natomiast absolutnie nie sprawdza się przy utrwaleniu nawet tych średnio skomplikowanych fryzur, które sobie swobodnie dyndają. Nie sprawdzałam konfiguracji utrwalenia prostowanych włosów, bo w końcu moje i tak są proste (w tym momencie kajam się, że nie dałam lakieru mojej mamie do wypróbowania, przepraszam).
Och dobra, wiem, że nie darujecie mi, jak nie będzie zdjęcia tego lakieru. Uwaga, dziś debiutują moje łazienkowe kafelki oraz komódka z pudełek po glossyboxie z profesjonalnymi uchwytami z dynksów z karnisza. Obiecuję, za tydzień kupuję sobie namiot bezcieniowy i będę trzaskać ładne zdjęcia :P
taki jestem przechylony i nie mam pojęcia czemu. dobrze, wy sobie poćwiczycie kark. |
cudowne te zdjęcia!
OdpowiedzUsuńZdjęcia są świetne! :)
OdpowiedzUsuńnie mogę znaleźć tych zdjęć na tamtym blogu, za to zaskoczył mnie bardzo widok kolegi z roku. ;)
OdpowiedzUsuńwiwerna
czyli generalnie lakier bez szału, a zdjęcia klimatyczne :)
OdpowiedzUsuńFajna komoda!
OdpowiedzUsuńNo nie, jaka Oldżita wystylizowana. Tego się dzisiaj nie spodziewałam.
OdpowiedzUsuńłap babeczkę :* http://kosmetycznaodyseja.blogspot.com/2012/10/babeczki-w-don.html
OdpowiedzUsuń