stare, ale jare - matowe lakiery Wibo
/
6 Comments
Nie pamiętam, kiedy Wibo wprowadziło serię matowych lakierów - grunt, że niedobitki walają się jeszcze gdzieś po Rossmanach (a wy ich dla własnego dobra lepiej poszukajcie!).
Swego czasu kupiłam dwa kolory - różowy i szaro-bury. Jak na matowe lakiery przystało, są bezdrobinkowe (ha, kto by się domyslił!), idealnie kremowe i co dla mnie najważniejsze - kryją przy jednej, średnio grubej warstwie.
Szczerze przyznam - nie miałam za wielkiej pociechy z rzeczonego matowego efektu, bo wszelkie lakiery tak czy siak przykrywam jakimś topem. Nie nazwałabym go zresztą do końca matem - to był mat typowy dla lakiery, który trzyma się na paznokciach już tydzień i stracił blask.
Różowi nadano numerek 02 - uwaga leci suchar - całkiem niesłusznie, bo dla mnie to totalny numer jeden w kwestii różowych lakierów. Piękny, intensywny, nasycony.
Swego czasu kupiłam dwa kolory - różowy i szaro-bury. Jak na matowe lakiery przystało, są bezdrobinkowe (ha, kto by się domyslił!), idealnie kremowe i co dla mnie najważniejsze - kryją przy jednej, średnio grubej warstwie.
Szczerze przyznam - nie miałam za wielkiej pociechy z rzeczonego matowego efektu, bo wszelkie lakiery tak czy siak przykrywam jakimś topem. Nie nazwałabym go zresztą do końca matem - to był mat typowy dla lakiery, który trzyma się na paznokciach już tydzień i stracił blask.
Pojemność po 7 ml. Pędzelek szeroki i wygodny. Schnięcie - do zniesienia, przy drugiej warstwie trzeba już być ostrożnym.
Burek na numer 05 - uważajcie, kolejny suchar, że aż chrzęści - i spisuje się na piątkę. Jeśli bym należała do osób, które uważają, że jesienią nie nosi się oczojebnych neonów, to pewnie ten byłby gdzieś w czołówce ulubieńców. Ale że nie mam takich oporów, to latem też go używałam ;)
Za co je tak szczególnie lubię? Z uwagi na silne krycie można ich używać do zdobień. W moim wypadku są to kropki, bo z moim anty-talentem do utrzymania sondy w łapce na nic więcej nie mogę sobie pozwolić.
Paznokcie są pokryte jedną warstwą NailTeka, ale na dwóch ostatnich zdjęciach i tak widać macik. Tak, taki ci on subtelny.
Zmywanie jest średnio upierdliwe, szary niestety lubi troszkę ubrudzić palce. Ale zaznaczam - tylko odrobinę.
Żałuję, że nie kupiłam w odpowiednim czasie innych kolorów - pamiętam, że był też cudownie oczojebny pomarańcz i zieleń. Om nom nom, może to i dobrze, bo ostatnio moja matka protestuje przeciwko lakierom, które z drzwi lodówki przeprowadziły się (w zupełnie magiczny sposób, którego na pewno ja nie potrafię wytłumaczyć) do pojemniczka na najwyższej półce.
Efekt matu na paznokciach jest, zdecydowanie, nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńMam burka, tego na piątkę, uwielbiam! ^^
OdpowiedzUsuńNoooo, wzorek klasa.
OdpowiedzUsuńA maty bywają drobinkowe. I to jest fajne.
Lubię maty od czasu do czasu:)
OdpowiedzUsuńfajne te maty są, mogłabym przygarnąć.
OdpowiedzUsuńa co do trzymania lakierów w lodówce: moje mają się o wiele lepiej odkąd trzymam je w zamkniętym pudełeczku pod biurkiem.
szkoda, ze przy skorkach tak nieladnie
OdpowiedzUsuńbo wzorek ci wyszedl przesliczny!!