just a little show off
/
10 Comments
Znacie to uczucie, gdy bardzo, bardzo się do czegoś przymierzacie i w ostatniej chwili się okazuje, że coś nie wypala? "O ironio" nie wzięło się z pustki, tylko z mojego życiowego antyfarta.
Pochorowało mi się - na tyle srogo, żeby siedzieć w domu, ale nie na tyle, żeby leżeć odłogiem i nic nie robić. Pomyślałam - oho, porobię swatche (zwane również słoczami - jak wolicie?) i pochwalę się laskom (ale tylko tak troszeczkę) cieniami z EDM.
Odpaliłam lampy, ubabrałam się w tych cieniach pieruńsko, łapię za aparat...
..a tu niespodzianka.Akumulatorek rozładowany.
To idę szukać ładowarki. Szukam, szukam, szukam... Przetrząsnęłam wszystko co dało się przetrząsnąć w moim pokoju i ładowarki nie ma. Przypomniała mi się sytuacja z maja, kiedy w tajemniczych okolicznościach mój osobisty trójkąt bermudzki pochłonął zasilacz do netbooka (do dziś się nie odnalazł).
Jak się okazało, wszelkie próby podładowania (już martwego na amen) akumulatora przez usb nie były dobrym pomysłem i wylądowałam nagle bez aparatu.
Ta przydługa i całkowicie bezsensowna dygresja jest tylko wstępem do zdjęć, które zobaczycie niżej. Zanim akumulator padł w środę, zdążyłam sobie w poniedziałek zrobić zdjęcia po spotkaniu mojej grupy Mary Kay. Mamy regularne spotkania, a z okazji nowego kwartału i nowości w ofercie miałyśmy tydzień temu spotkanie z makijażystą. Tak się dziwnie złożyło, że zostałam poproszona o pomoc jako modelka - tak, dla mnie to spore wydarzenie, bo w moim wszechświecie zawsze byłam tym smutnym babolem, który siedzi z tyłu i nigdy nie jest o nic proszony, nawet jeśli chodzi o tak trywialną rzecz jak użyczenie swojej japy na makijaż szkoleniowy (i się dziwi takiemu stanowi rzeczy pomimo lokalizacji z tyłu, lol).
Byłoby wprost idealnie, gdyby nie fakt, że akurat szkolenie wypadło na dzień przed zaplanowanym Wielkim Rozdziałem Monobrwi Fridy i wstyd mi tak troszkę (gdybym nie napisała, to oczywiście byście nie zwróciły uwagi, nie?).
A zresztą, same popatrzcie.
Makijaż skupia się na oku, bo do oferty Mary Kay wkroczyły eyelinery żelowe: czarny i właśnie taki niebiesko-turkusowo-malachitowy. Z tego co je macałam pędzelkiem (acz nie malowałam się sama), to są mięciutkie jak masełko i powinny się zacnie rozprowadzać.
Nowy sprzęt zasilający już w drodze. Cienie EDM już się niecierpliwią, żeby się pokazać.
Pochorowało mi się - na tyle srogo, żeby siedzieć w domu, ale nie na tyle, żeby leżeć odłogiem i nic nie robić. Pomyślałam - oho, porobię swatche (zwane również słoczami - jak wolicie?) i pochwalę się laskom (ale tylko tak troszeczkę) cieniami z EDM.
Odpaliłam lampy, ubabrałam się w tych cieniach pieruńsko, łapię za aparat...
..a tu niespodzianka.Akumulatorek rozładowany.
To idę szukać ładowarki. Szukam, szukam, szukam... Przetrząsnęłam wszystko co dało się przetrząsnąć w moim pokoju i ładowarki nie ma. Przypomniała mi się sytuacja z maja, kiedy w tajemniczych okolicznościach mój osobisty trójkąt bermudzki pochłonął zasilacz do netbooka (do dziś się nie odnalazł).
Jak się okazało, wszelkie próby podładowania (już martwego na amen) akumulatora przez usb nie były dobrym pomysłem i wylądowałam nagle bez aparatu.
Ta przydługa i całkowicie bezsensowna dygresja jest tylko wstępem do zdjęć, które zobaczycie niżej. Zanim akumulator padł w środę, zdążyłam sobie w poniedziałek zrobić zdjęcia po spotkaniu mojej grupy Mary Kay. Mamy regularne spotkania, a z okazji nowego kwartału i nowości w ofercie miałyśmy tydzień temu spotkanie z makijażystą. Tak się dziwnie złożyło, że zostałam poproszona o pomoc jako modelka - tak, dla mnie to spore wydarzenie, bo w moim wszechświecie zawsze byłam tym smutnym babolem, który siedzi z tyłu i nigdy nie jest o nic proszony, nawet jeśli chodzi o tak trywialną rzecz jak użyczenie swojej japy na makijaż szkoleniowy (i się dziwi takiemu stanowi rzeczy pomimo lokalizacji z tyłu, lol).
Byłoby wprost idealnie, gdyby nie fakt, że akurat szkolenie wypadło na dzień przed zaplanowanym Wielkim Rozdziałem Monobrwi Fridy i wstyd mi tak troszkę (gdybym nie napisała, to oczywiście byście nie zwróciły uwagi, nie?).
A zresztą, same popatrzcie.
Makijaż skupia się na oku, bo do oferty Mary Kay wkroczyły eyelinery żelowe: czarny i właśnie taki niebiesko-turkusowo-malachitowy. Z tego co je macałam pędzelkiem (acz nie malowałam się sama), to są mięciutkie jak masełko i powinny się zacnie rozprowadzać.
Nasz makijażysta ostrzegł nas też, że linery MK bazują na lotnych silikonach, więc z czasem mogą się wysuszyć. Szkoda.
Ojojka, rzęsy się pobrudziły. Szkoda.
Cienie pochodzą ze stałej oferty Mary Kay - na dolnej powiece Emerald, na górnej Granite i Espresso.
Granite to ten błyszczący szary - ma taką absolutnie cudowną właściwość, że przy roztarciu zmienia lekko kolor, więc spokojnie można tylko tym jednym cieniem wymodelować oko. Espresso jest matowe, więc posłużyło tylko lekko do podkreślenia załamania powieki (eee, tak się pseudo-fachowo wypowiadam, bo kto inny mnie malował, wiadomo).
Nie wiem, co myślicie o połączeniu szarego z niebieskim przy zielonych oczach - mnie się podoba i pewnie jeszcze to powtórzę (choć nie tak ładnie).
Co z tego, skoro koniec końców i tak nic nie widać:
o jaka ja filuterna! |
Nowy sprzęt zasilający już w drodze. Cienie EDM już się niecierpliwią, żeby się pokazać.
/jestem królową historii bez puenty, tyle pisania, żeby się pochwalić zdjęciami. brawo Olga!/
A mnie nigdy nie chcieli w drużynie na wfie. :(
OdpowiedzUsuńa ja byłam często kapitanem :P
UsuńA do mnie niewiele osób zwraca się po imieniu, bo nei pamiętają :(
OdpowiedzUsuńJak można nie pamiętać Twojego imienia? :)
Usuńno można!
UsuńHahaha, niedawno tendencje do pisania historii typu "i w końcu nic z tego nie wynika" spostrzegłam u siebie :D
OdpowiedzUsuńMrrau, jaka Kocica na tym zdjęciorze na dole.
Nie ukrywam niniejszym, że podoba mi się ono bardzo :)
Mnie też nigdy do niczego nie chcieli (jak to brzmi :))
OdpowiedzUsuńTylko raz, na moje nieszczęście, Pan od PO pokazywał na mnie, jak pomóc dławiącej się osobie, a klasa miała ubaw :D
Na szczęście to było dawno temu i trauma już minęła.
Co nie zmienia faktu, że wolałabym makijaż ;)
slicznie wygladasz w tym makijazu :)
OdpowiedzUsuńpowtarzaj powtarzaj jak najczesciej!!!
Nie wiem jak to się stało, ale zupełnie przegapiłam fakt, że masz kosmetycznego bloga i jesteś teraz Beauty Guru (!), mimo że o ironio już tak dawno polubiłam Twojego fanpage'a.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję się do błędu i już nadrabiam zaległości! Od dziś jestem wiernym obserwującym i komentującym :)
Dzięki za wspomnienie w poście o kręconych włosach! Ale mnie ucieszyło jak zobaczyłam te zdjęcia! Proponuję drugą edycję poszerzoną o makijaż i lepsze zdjęcia i oczywiście ploty!
/ Marta
świetnie piszesz :)
OdpowiedzUsuńwiem, nic nie wnoszący komentarz ale musiałam coś napisać żeby dać znać że tu jestem, wciągnęłam się i czytam po kolei wszystkie posty ;d