Konkurs urodzinowy!
/
20 Comments
Jutro przydarzy mi się tragedia, a mianowicie 23. urodziny. Czasu będę mieć mało, więc związany z tym smutnym wydarzeniem konkurs ogłaszam już dzisiaj ;)
Co można wygrać? Same popatrzcie:
Jak konkurs, to musi być i regulamin.
1) Organizatorem konkursu urodzinowego i fundatorem nagród jestem ja, Olgita, autorka bloga o-ironio.blogspot.com
2) W konkursie mogą wziąć udział osoby pełnoletnie, niepełnoletnie potrzebują zgody rodziców.
3) Aby wziąć udział w konkursie, należy spełnić podane niżej warunki i umieścić je w komentarzu pod tym postem. Warunki są następujące:
Co można wygrać? Same popatrzcie:
- cień EDM w odcieniu Dandelions, travel size
- cień EDM w odcieniu Songbird, travel size
- Biosilk 15 ml
- mydło Cytrynowy Zmierzch z Lawendowej Farmy
- pędzel do cieni Hakuro H79
- olej do włosów Brahmi Amla 100 ml
Wyszłam z założenia, że nagrodą będą kosmetyki (i jeden pędzelek), które znam, lubię i stosuję. O cieniach i mydłach mogłyście już poczytać, jedwab i olej to taki must-have dla każdej z nas :)
Wszystkie kosmetyki są nowe, nieotwierane. Korci mnie co prawda, żeby sprawdzić zapach mydła, ale to już nie byłoby to samo ;)
Jak konkurs, to musi być i regulamin.
1) Organizatorem konkursu urodzinowego i fundatorem nagród jestem ja, Olgita, autorka bloga o-ironio.blogspot.com
2) W konkursie mogą wziąć udział osoby pełnoletnie, niepełnoletnie potrzebują zgody rodziców.
3) Aby wziąć udział w konkursie, należy spełnić podane niżej warunki i umieścić je w komentarzu pod tym postem. Warunki są następujące:
- trzeba być publicznym obserwatorem bloga
- należy podać swój nick obserwatora i mail (mail w formule login(at)poczta.com żeby chociaż minimalnie ochronić wasze dane)
- należy odpowiedzieć na pytanie konkursowe, które brzmi "jaki był najgorszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałaś?"
4) Konkurs trwa od 15.02.2012 do 8.03.2012 do północy.
5) Zastrzegam sobie prawo do ogłoszenia wyników w ciągu 7 dni od daty zakończenia konkursu.
6) W komisji rozstrzygającej o wynikach konkursu jestem ja, autorka tego bloga i moje wykręcone poczucie humoru.
7) Po ogłoszeniu wyników wysyłam maila do zwyciężczyni z prośbą o podanie adresu, jeśli nie odezwie się w ciągu 48h, nagroda przypada osobie z II miejsca (którego nie ogłoszę wcześniej)
8) Nagrodę wysyłam na cały świat. A co!
Jako że dzielenie się jest jeszcze ważniejsze od dawania prezentów, zwyciężczyni konkursu może wskazać organizację pożytku publicznego, na której konto przekażę swój 1% z podatku. Pełną bazę OPP znajdziecie tutaj :)
Jako że dzielenie się jest jeszcze ważniejsze od dawania prezentów, zwyciężczyni konkursu może wskazać organizację pożytku publicznego, na której konto przekażę swój 1% z podatku. Pełną bazę OPP znajdziecie tutaj :)
A teraz kilka dodatkowych słów co do regulaminu:
- chciałabym, żeby odpowiedzi konkursowe były z kategorii tych złych-zabawnych. nie chodzi mi o wydobywanie jakichś traum czy prawdziwych świństw, jakie się wam przytrafiły ("jestem bezpłodna, a teściowa cały czas daje mi książki dla młodych matek"). jeśli to wy byłyście autorkami naprawdę beznadziejnego prezentu, też możecie o tym napisać. chodzi o to, żeby się pośmiać :)
- konkurs ma też być formą podziękowania dla moich czytelniczek. nie zapisałam tego w regulaminie, ale jeśli będę miała trudności z rozstrzygnięciem konkursu, to prędzej przyznam zwycięstwo dotychczasowej obserwatorce.
- jeśli uczestniczka ma bloga, to nie wymagam, żeby miała mnie w blogrollu albo dodawała notkę o konkursie. ale jeśli mnie ma (bo np. lubi mojego bloga, a ja o tym jeszcze nie wiem) to niech napisze o tym w komentarzu - to też będzie działało na plus przy ewentualnych trudnościach z wyborem.
- nie mam absolutnie żadnych kryteriów, jeśli chodzi o wybór najgorszego prezentu. odpowiedzi będą widoczne, więc mam nadzieję, że zgodzicie się z moim werdyktem. jeśli ktoś się nie zgadza... cóż, to nie mój problem, nie?
Zachęcam do zabawy i życzę powodzenia!
Ale czemu tragedia? :) 23 lata to piekny wiek ;)
OdpowiedzUsuńoj, nie dla mnie ;)
UsuńAa tam, jesteś piękna i młoda, głupoty gadasz :))
UsuńJak ja bym chciała mnieć znów 23 lata:)
OdpowiedzUsuńObeserwuję jako Gos (beautyfascination)
beautyfascination(@)gmail.com
Erm, najgorszy prezent jaki otrzymywałam:
Wszystkiego od mojego dziadka - chyba mnie nie lubił bo od dziecka dostawałam czekolady na granicy ważności albo i po terminie. Kiedy weszłam w okres dotrastania kuzyni dostawali Commodore (to byl ten etap, albo Amigę?) ja ksiązki pt. Kłamczucha (pokochałam Musierowicz). Kiedy dorosłam nie dostawałam nic, a reszta moich kuzynów została obdarowana autami (tak serio). Co najlepsze, jakoś nigdy specjalnie nie czułam sie poszkodowana :) Bywa
Najgorszy prezent jaki ja kupiłam? Mam za sobą serię unieszczęsliwiania mojego biednego chłopaka - chciałam przenieść moją pasję kosmetyczną na niego. I tak biedaczyna dostał w zeszłe walentyki ogromny zestaw Clinique do pielęgnacji który do dzisiaj wala sie po łazience, toniki Clarins, kremy itd. Fakt, przesadzałam i odpusiciłam sobie po tym, jak biedak niczego nieświadomy nałozył na twarz pilling Clinique i chodził w nim cały dzień (bo pomyślał, ze to nowa formuła kremu).
Pozdrawiam
Jak ja bym chciała mnieć znów 23 lata:)
OdpowiedzUsuńObeserwuję jako Gos (beautyfascination)
beautyfascination(@)gmail.com
Erm, najgorszy prezent jaki otrzymywałam:
Wszystkiego od mojego dziadka - chyba mnie nie lubił bo od dziecka dostawałam czekolady na granicy ważności albo i po terminie. Kiedy weszłam w okres dotrastania kuzyni dostawali Commodore (to byl ten etap, albo Amigę?) ja ksiązki pt. Kłamczucha (pokochałam Musierowicz). Kiedy dorosłam nie dostawałam nic, a reszta moich kuzynów została obdarowana autami (tak serio). Co najlepsze, jakoś nigdy specjalnie nie czułam sie poszkodowana :) Bywa
Najgorszy prezent jaki ja kupiłam? Mam za sobą serię unieszczęsliwiania mojego biednego chłopaka - chciałam przenieść moją pasję kosmetyczną na niego. I tak biedaczyna dostał w zeszłe walentyki ogromny zestaw Clinique do pielęgnacji który do dzisiaj wala sie po łazience, toniki Clarins, kremy itd. Fakt, przesadzałam i odpusiciłam sobie po tym jak biedak nałozył na twarz pilling i chodził z nim cały dzień (bo myślał ze to nowa formuła kremu). Erm :)
Pozdrawiam
Urodziłaś się tego samego dnia,miesiąca i roku co mój brat!!!
OdpowiedzUsuńw takim razie składam życzenia dla brata :)
UsuńEj tam ej tam. Powiem Ci w sekrecie ze jakbym miala znowu miec 23 lata to bym nie chciala. Trzydziestka, to jest dopiero czad! :D Znaczy fajnie bylo, ale im dalej w zycie tym ciekawiej ;)
OdpowiedzUsuńZgłaszam się :)
OdpowiedzUsuńObserwuję jako Klaudia Joanna Julia.
e-mail: klaudia121121@wp.pl
"Jaki był najgorszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałaś?"
Do tego pytania zdecydowanie zaliczyłabym moherowy berecik od babci na 13. urodziny :DD Tyle śmiechu, nie do pomyślenia była moja mina i jak w tym wyglądałam :P Leży chyba sobie dalej gdzieś w kącie szafy:))
A Twój jaki był najgorszy?:P
Pozdrawiam serdecznie:))
Sto lat :)
OdpowiedzUsuńZgłaszam się :)
Obserwuję jako: Zoila B
mail: roztrzepanakrolewna@gmail.com
Mam cię w blogrollu :)
Rzadko dostaję nietrafione prezenty, bo... zazwyczaj kupuję je sobie sama. Rodzina nauczona doświadczeniem, woli przekazać mi odpowiednią dotację. Zanim jednak zaczęłam sobie sama robić prezenty, byłam zdana na gust darczyńców (a są gusta i guściki :D). Pewnego razu mama postanowiła mnie uszczęśliwić... Rodzicielka, jak każda sroka, ma ciągoty do dużych, błyszczących napisów. Stwierdziła, że moje jednokolorowe ciuchy są nudne i trzeba ożywić dziecku garderobę. W prezencie urodzinowym dostałam więc koszulkę. Ale za to jaką! Choć jestem fanką białych bokserek, koszulki z brokatowym, czarno-srebrnym, dość dwuznacznym napisem "Mice will play" przełknąć nie mogłam. Zapytałam mamę, czy wie, co oznacza ten napis. Stwierdziła, że nie, ale co to za różnica, skoro koszulka jest taka ładna. Niewiedza w niektórych przypadkach jest błogosławieństwem. No English, no problem.
P.S. Mój prezent to pikuś w porównaniu z koszulką, jaką dostała moja koleżanka. Pokazanie się w ubraniu z napisem "Ride me cowboy all night long" jest ponad moje nerwy :)
Obserwuję Cię jako Izabela od dawna
OdpowiedzUsuńblogroll zepsuty, czekam na naprawę i mam Cię na liście oczekujących do dodania w zakładce Firefoxa :D Sprytnie ;)
mail: bellitkaa(at)gmail.com
info zrobiłam tu:
Mam ojca chrzestnego w stanach. Mężczyzna, brak żony, dzieci, około 50 lat. Oho ho, kiedy on tu był ostatnio w Polsce. Chyba nie zdaje sobie sprawy, że nasz kraj też poszedł do przodu z cywilizacją. Od czasu do czasu przychodzą upominki od niego. Mając około 4 latek dostałam od niego piękny prezent, sukienkę w dinozaury, do dziś ją pamiętam! Na tym jednak fajne prezenty się skończyły. Ale hit był ostatnio! Otóż nie tak dawno dostałam RÓŻOWE PLUSZOWE FUTRO (takie jak są maskotki, czasem dla dzieci do lat 3 można spotkać takie ciuszki) długie do połowy łydki w komplecie z taką miniaturową torebką na złotym łańcuszku. Ciężko by tam było nawet szminkę włożyć. Hahaha, najlepsze jest to, że za miesiąc kończę 24 lata. AAaaaa! Jak ktoś chce kostium na różowego niedźwiedzia, to mogę pożyczyć ;)
Pozdrawiam serdecznie życząc miłej niedzieli! :)
info: http://bellitkaa.blogspot.com/p/rozdania.html
UsuńBo zapomniałam ;)
Obserwuję jako Zusska
OdpowiedzUsuńmail: zusskablog@wp.pl
Najgorszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałam to... mydło, zwykłe mydło za 1,50 nie więcej. Prezent został wyjaśniony krótkim zdaniem"Interesujesz się kosmetykami, to pomyślałam, że się spodoba." Tak, spodobałoby się, gdyby było jakąś nowością, czymś wyróżniającym się, a nie zwykłym mydłem z najniższej półki. Zatem: co powiecie na recenzję mydła? :P
Obserwuję jako SachiyoSakurai
OdpowiedzUsuńmail: x.sachiyo.sakurai.x@gmail.com
Jest również wzmianka o Twoim konkursie na moim blogu: http://kosmetyczne-prosektorium.blogspot.com/2012/02/sekcja-9-essence-you-rock-lipstain-02.html
Mój najgorszy prezent, jaki dostałam? xD Duuużo takich było, moja babcia jest wręcz mistrzynią w dawaniu mi niechcianych bibelotów, za dużych staników (no cholera! noszę A, a ona mi D przywozi xD), łaciatych i pstrokatych ubrań czy niezbyt trafionych zapachów. Ale chyba nic nigdy nie przebije jej prezentu, który kiedyś, jako chyba 10 letnia dziewczynka, dostałam od niej na dzień dziecka. Jako że uwielbiałam gry komputerowe (nadal kocham! xD), babcia zwykła mi przywozić jakieś płytki, które akurat upolowała w Media Markcie. No i pewnego pięknego dnia przywiozła mi Kurkę wodną oraz... ekhem... "Przygody Ryśka - Wyspa miłości". Tak, ni mniej, ni więcej grę +18 pełną roznegliżowanych, animowanych panienek, których paradoksalnie babcia nie zauważyła, mimo, ze jedna z nich była na okładce. Oczywiście zanim gierkę odpaliłam, została skonfiskowana przez mojego tatuśka, który, jak zauważyłam pewnego dnia, sam z niej korzystał xD No ale jeszcze ostała mi się Kurka wodna XD
obserwuję jako yesiwantyouback
OdpowiedzUsuńyesiwantyouback6@wp.pl
Mój najgorszy prezent, a raczej cała ich kolekcja to całe moje dzieciństwo! Zawsze od dziadka dostawałam rzeczy przeznaczone dla chłopców. Podczas gdy dziewczynki w przedszkolu dostawały piękne laleczki, ja ze świat bożego narodzenia wracałam z nowym statkiem piratów czy najnowszym, sterowanym autkiem. I oczywiście ta wymuszona radość :D W końcu po latach dostałam lalkę, choć byłam już wtedy w wieku 12 lat i od dawna nie bawiłam się zabawkami :)))
Obserwuje jako: magmonika
OdpowiedzUsuńmail: magmonika@o2.pl
jaki był najgorszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałaś?"
Najgorszy prezent jaki otrzymałam, był na wigilii klasowej pare lat temu. Losowaliśmy siebie nawzajem, komu mamy coś sprezentować. Ja kupiłam piękną rzecz a co otrzymałam? Otrzymałam zestaw zabawkowych cieni dla małych dziewczynek. A miałam wtedy 15 lat.. Były to cienie, którymi nie można się malować, bo są przeznaczone do malowania lalek.. Było mi bardzo smutno;D
Mój najgorszy prezent nie byłby aż takie tragiczny, gdyby nie darczyńca i okoliczności. W 2 klasie podstawówki bawiliśmy się w mikołajki klasowe - wiadomo: losowanie, wymienianie się losami, wymienianie się informacjami 'kogo masz', kolejne wymienianie się losami bo informacja o tym kogo masz dotarła do kogosia... Zakochany we mnie na śmierć i życie kolega też kombinował jak mógł, żeby tylko dawać prezent dla mnie i nawet jak się o tym fakcie dowiedziałam, losu nie wymienił. Kiedy przyszedł sądny dzień, siedziałam jak trusia modląc się żeby na najbliższą godzinę lekcyjną wszyscy zapomnieli o moim istnieniu. Warto powiedzieć, że byłam chorobliwie nieśmiała, zwłaszcza jeśli chodziło o jakiekolwiek kontakty damsko-męskie, nawet jeśli ja do tego kontaktu nie dopuszczałam :P Po dwunastu latach nie bardzo już pamiętam jak to wyszło, ale P. wręczył mi torebkę osobiście, torebkę podpisaną 'dla kochanej Ani' (EWIDENTNIE pismo mamusi) i skrywającą paskudną pozytywkę, dwa serca, w środku wyściełana na czerwono a na środku kolejne serce przebite strzałą. Miał on gust, oj miał... http://img29.imageshack.us/img29/8896/89908494.jpg O, takie to coś było i straszyło już z daleka. Po powrocie do domu od razu schowałam ją za łóżkiem, tak mi wstyd było z racji posiadania wielbiciela (i suweniry). Szlag by trafił, kilka minut później babcia słała łóżko i znalazła to cholerstwo!
OdpowiedzUsuńJak się tak cofam pamięcią w zamierzchłe czasy, to przyszły mi do głowy jeszcze dwa gorsety od koleżanki mojej mamuśki: złoty i czarny, oba w całości obszyte cekinami. Ja, lat sześć, mogłam w nich spokojnie po mulę róż śmigać, ale poprzestałam na prężeniu imaginowanych piersi przed lustrem. I całe szczęście^^
a, obserwuję jako Anna, retorycznie@gmail.com :D
No nie no, muszę.
OdpowiedzUsuńObserwuję jako italiana89
naturalnapielegnacja@gmail.com
Będzie wpół gorzko, wpół ironicznie. Otóż miałam ci ja dziadka, który to dziadek nieźle dawał mi się we znaki (niby nie powinno się źle mówić o zmarłych, ale cóż, samo mi się ciśnie na usta/klawiaturę). Dziadek mieszkał ze mną i moimi rodzicami w uroczym domku jednorodzinnym, jednakże przez większość czasu zdecydowanie wolał małą italianę ignorować - no bo przecież jak to tak, nie byłam chłopcem i dziedzicem jakże wspaniałego gospodarstwa rolnego o powierzchni 20 ha, a co gorsza śmiałam jeszcze nie umieć jeździć na przyrządzie zwanym ciągnikiem (motoryzacja średnio mnie pociągała). Czyli ogólnie rzecz ujmując, w ogóle nieprzydatny mały bachor.
Mały bachor jednakże starał się czasem zabiegać o względy dziadka, z różnymi skutkami. Zazwyczaj opłakanymi rzewnymi łzami.
Przykład numer jeden: Italiana ma urodziny. Tata chce ją zabrać na ryby - to niezła frajda dla takiego małego bachora. Słowa dziadka: "A po co ją będziesz na ryby zabierał? I tak żadnego z niej pożytku nigdy nie ma". Mała italiana w ryk.
Ale jeszcze gorszy był przykład numer 2. Urodziły się gdzieś tam małe koteczki, słodziuchne, jak to tylko małe kotki potrafią być. Italiana grzecznie prosi o prezent w postaci małego koteczka. Odpowiedź dziadka: "Mamy już za dużo kotów, kto to wszystko wykarmi", po czym bierze... młotek... i miażdży małe, jeszcze ślepe kociaki na śmierć, na oczach przerażonych wnuków...
No nie ma co, traumę mam do dzisiaj. Nie ma to jak kochany dziadek i jego prezenty. Już nie mówiąc o tym, że głupiego lizaka od niego w dzieciństwie nie dostałam.
Eh, mam nadzieję, że nie było zbyt melodramatycznie. Jakbyś chciała mnie zdyskwalifikować za drastyczne opisy, zrozumiem :P
Hej,
OdpowiedzUsuńobserwuję jako Czucz
email: czuczmon36060@gmail.com
Najgorszy prezent jaki dostałam to... majtki w ważki. Znalazłam go pod choinką "od Mikołaja" (wtedy jeszcze usilnie w niego wierzyłam). Może nie był najgorszy - nie dość że praktyczny to do tego z oryginalnym wzorem - ale powiedzmy sobie szczerze, nie na taki upominek liczy się pisząc list do świętego M. Za to gdy pomyśle o tym z perspektywy czasu - wmawianie małej dziewczynce, że stary gruby pan w czerwonym stroju kupił jej majteczki - czysta perwersja ;P
Podoba mi się pomysł z procentem. Lubię procenty. A jeszcze bardziej lubię, gdy ktoś dzieli się procentami.
OdpowiedzUsuń(A ten pędzelek to nówka czy może ten, który "lubisz, znasz i stosujesz"? ^_^ Patrz, jaka wybredna się znalazła. Cicho, już nie wybrzydzam. Same genialne nagrody!).
Jak to mówią u nas na wiosce: tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga, ale darowanemu koniowi w zęby nie paczaj.
Bo często i gęsto cuchnie.
Ale ja nie o tym. Pozwolisz, że trochę powędruję dookoła pytania? Najwyżej mnie zbijesz. Mhm. Nie będzie o najgorszym prezencie, tylko o takim wymarzonym. Historia z psikusikiem.
Pan Słomka przebywał niedawno w Maroku (ja rzecz jasna grzecznie czekam i pachnę). Zgadza się, mówimy o tym Maroku, w którym olej arganowy leje się hektolitrami za połowę naszej europejskiej ceny - tak to sobie przynajmniej widzę oczyma duszy mojej. Jeżuniu, myślę, Panie Słomko, spraw się ładnie, to będę miała rajski popas. Wysmaruję sobie facjatę. Potem podbródek. Następnie drugi. Na włosy też sobie położę, cycki wymasuję, uda wyklepię, a co! I będę chodzić taka naciągnięta, jak rurki na hipsterach. Zgarną mnie do przedszkola i każą leżakować w środku dnia (myhyhy!).
Jak widać plany miałam coraz szerzej zakrojone, a wizje coraz śmielsze (arganowe spa!). Mówiąc krótko: napaliłam się jak gołąb na kapelusz.
Wreszcie melduje się Pan Słomka.
- No, udało się zejść wczoraj na ląd.
- I jak tam było? - W domyśle: ile masz dla mnie litrów?
- Eee, wiesz co, Słomisiu, nie kupiłem ci tego oleju, bo mi powiedzieli, że to na zmarszczki. A ja nie chciałem, żebyś się obraziła.
- ...
- Zwłaszcza że ich nie masz.
Wtf, Panie Słomko?!
Obserwuję i blogroluję jako (Pani) "Słomka".
Mail: made.up.world(at)op.pl
Przynajmniej już wiem, co Pan Słomka dostanie na urodziny.
Nowe denka.