Bandi, krem z kwasami tak fikuśnymi, że aż nie potrafię ich przepisać
/
6 Comments
Pamiętacie Kissboxa, pierwsze pudełko z miniaturami, które dość szybko zakończyło swój żywot? W jednym z nich była pokaźna, przedpremierowa tubka kremu z kwasami, których nazwy na początku mogły zjeżyć włosy na głowie (mam ich całkiem dużo, więc było co jeżyć. włosy, nie głowy, rzecz jasna).
Krem z kwasem pirogronowym, azelainowym i salicylowym pochodzi z linii profesjonalnej, 50 ml kosztuje 80 zł. Moja tubka typu airless miała 30 ml i dobrałam się do niej dopiero w listopadzie - w trakcie stosowania nie należy się opalać, a z moją fobią przed przebarwieniami było pewne, że nie połączę kwasów ze słońcem*. Początkowo stosowałam krem sporadycznie, bo miałam jeszcze inne produkty z kwasami, regularność zaczęła się w styczniu.
bandi.pl - coś mały ten obrazek :( |
Głównym zadaniem kremu jest złuszczanie skóry, co ma skutkować rozmaitymi cudami typu "głębokie oczyszczenie" oraz "remodeling włókiem kolagenu i elastyny" (!). Co mi się najbardziej spodobało, to równoczesne działanie na przebarwienia i blizny potrądzikowe. Chciałoby się wręcz rzec "dios mio, oto odpowiedź na wszystkie moje problemy!". Jako typowy sceptyk przy tego typu wynalazkach zrobiłam to co zawsze, czyli obniżyłam swoje wymagania i wzięłam się za testy.
Poczyniłam nawet stosowne poszukiwania w sprawie działania tytułowych kwasów i oto czego się dowiedziałam:
Na poziomie naskórka kwas pirogronowy działa przeciwzaskórnikowo, rozjaśnia, poprawia koloryt skóry, działa antybakteryjnie i zmniejsza grubość warstwy rogowej. Na poziomie skóry właściwej pobudza fibroblasty do produkcji kolagenu i elastyny czyli włókien odpowiedzialnych za młody wygląd skóry. (spa24.pl)
Kwas azelainowy znalazł zastosowanie w leczeniu trądziku pospolitego. Dużym atutem omawianej substancji jest jej potrójna aktywność, czyli działanie przeciwzaskórnikowe, przeciwbakteryjne i przeciwzapalne. Dodatkowo dzięki właściwościom wybielającym i zdolności hamowania tyrozynazy doskonale sprawdza się w leczeniu przebarwień skóry, głównie ostudy i przebarwień pozapalnych. (kosmetologia.com)
Z tego wszystkiego najpopularniejszy jest kwas salicylowy, o którym najlepiej jest sobie poczytać na Biochemii Urody. Najogólniej rzecz ujmując, jest on odpowiedzialny za komórkową odnowę skóry, co skutkuje wieloma fajnymi efektami. A najlepiej to pójść na inne blogi, których autorki lepiej znają się na kwasach i opisują o wiele lepiej, co fajnego mogą nam zrobić z mordą :D
Wspomniane opakowanie typu airless ma wygodną pompkę, która działa bez zarzutu. Jedno pełne pompnięcie wyrzuca jednak trochę za dużo produktu i z dobry tydzień zajęło mi wykombinowanie, ile wcisnąć, żeby dostać tyle kremu, ile potrzebuję (w moim idealnym świecie jedna pełna pompka dawałaby optymalną ilość - bardziej to wynika z mojego małego OCD niż prawdziwej potrzeby).
Krem ma białawy kolor i dość gęstą konsystencję, przez co rozprowadza się w nieco tępy sposób. Zdecydowanie przyjemniej nakłada się go cienką warstwą - zostawia wtedy na buzi bardziej aksamitny film. Za gruba warstwa skutkuje dziwnym wrażeniem - jakbym się pobrudziła (porównałabym to do brudu, jaki zalega na ryju po intensywnym workoucie, koncercie lub pracach w ogrodzie). To chyba pierwszy taki przypadek w mojej kremowej karierze, dlatego tak się czepiam pompki.
Bandi na stronie internetowej odwołuje się badań "niezależnego laboratorium", które miało potwierdzić rozmaite cuda wianki. Jako jednoosobowa jednostka badawcza cechująca się również wysokim stopniem niezależności odwołam się rzeczonych efektów i dorzucę swoje trzy grosze.
Krem stosowałam regularnie co drugą (czasem co trzecią) noc przez ponad 4 miesiące. Do dna dobiłam w połowie kwietnia, ale chciałam odczekać kilka tygodni i sprawdzić, jak długo utrzymają się efekty.
Lećmy z tym koksem, moi mili!
- działanie antybakteryjne i przeciwtrądzikowe - po retinoidach pryszczydeł już nie mam, jedyne niespodzianki to małe krostki z okazji okresu. nie są szczególnie upierdliwe, nie wyciskam ich i pozostaje mi wierzyć, że nie ewoluują niczym pokemony dzięki kwasom. nie wiem jak krem by się sprawdził przy większych niespodziankach i problemach, więc moje potwierdzenie działania jest trochę naciągane.
- ograniczenie błyszczenia się skóry - po odstawieniu kremu mój kinol zaczął się szybciej świecić, to jest fakt. z drugiej strony od połowy kwietnia mamy już plusowe temperatury (hell yeah), na co moja skóra zawsze z wrażenia reaguje wzmożeniem produkcji sebum. wolałabym wcześniejszy stan, ale w normalnych warunkach pogodowych :D
- oczyszczenie i zwężenie ujść gruczołów łojowych - potwierdzam. wcześniej wspomniana kichawa jeszcze utrzymuje względny stan oczyszczenia, ale już widzę, że pomimo wszelkich starań przybywa mi zaskórników. pory na policzkach cały czas są zdecydowanie ujarzmione (pamiętam czasy, gdy były tak wielkie, że zostawały w nich drobiny peelingu, imaginujcie to!).
- wzrost nawilżenia i wygładzenie naskórka - kompletnie nie stwierdziłam nawilżenia :( wspominałam wyżej, że cienka warstwa wygładza ryjek i to wszystko. skórze tak brakowało wody, że trzeba ją było ratować chamskim kremem z Loreala. z drugiej strony nie spodziewałabym się ekstremalnego nawilżenia po kremie eksfoliującym, come on.
- poprawa sprężystości, jędrności i elastyczności skóry - hmm, jeszcze jestem młoda i pomimo nadwagi w miarę jędrna na ryju, więc totalnie nie wiem, jak się do tego ustosunkować :D jeśli moje pozostałe włókna kolagenu zostały naprawione, to high five.
- zmniejszenie ilości przebarwień i blizn potrądzikowych - myślę, że bardziej stosowna będzie ocena intensywności, a nie ilości. i tu widzę ogroooomną różnicę w przypadku przebarwień - te najmniejsze znikły niemal całkowicie, te większe są znacznie wybielone. blizny jak były tak są, tu potrzeba cięższego kalibru.
Czy jestem zadowolona z działania? Zdecydowanie tak. Krem zdecydowanie podołał moim największym bolączkom, czyli rozszerzonym porom oraz przebarwieniom. Od nawilżenia mam inne produkty, a ujędrnienie ciężko jest jeszcze ocenić. Jeśli do jesieni nie wpadnie mi w ręce nic innego z kwasami, to chyba spotkamy się ponownie.
*w tym miejscu powinien wystąpić suchar z serii "z drugiej strony w Polsce mamy taką pogodę, że spokojnie mogłam rozpocząć testy w czerwcu".
+++
Tom dobry zawsze i wszędzie.
heh :D widzę, że krem w miarę dobry... ;P ja z kwasami używam jedynie maski z perfecty :p ui tam że ona jest +30, ja mam +20 i dobrze jest xD
OdpowiedzUsuńKończę zużywać pełnowymiarowe opakowanie i jestem z tego kremu raczej zadowolona, choć oczekiwałam trochę silniejszego wybielenia i usunięcia wągrów. Trudno się mówi i kupuje 20% kwas migdałowy :D
OdpowiedzUsuńahaha, też o migdałowym ostatnio myślałam!
UsuńBrzmi ładnie. Z moim ryjem od kilku dni jest masakra, nie dość, że na co dzień mam porozszerzane pory i zaskórniki na nosie, to teraz jeszcze dołączyło do tego zacnego grona kilka czerwonych, podskórnych gul wielkości młodej krowy i perfidne zaskórniki na czole. Come on, nie wygrzebałam się jeszcze z pozostałości po poprzednim wysypie :f
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.Kremik napewno skuteczny-moja cera to dojrzała cera,ale wartości,które zawiera krem będą rozświetlany każdy rodzaj cery.Pozdrawiam.Jola
OdpowiedzUsuńCiekawy ten krem, nie miałam jeszcze nic tej marki. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń