zużycia - włosy [marzec - kwiecień]
/
1 Comments
Reszta zużyć z tego okresu: twarz i ciało.
Kudły
Phyto, Ekspresowa odżywka utrwalająca kolor - kolejna miniatura z Glossyboxa. Bardzo ładnie wygładzała i ujarzmiała włosy, niestety samego wpływu na kolor nie zauważyłam. Moje marchewkowe ombre wypłukuje się i nic go nie powstrzyma.
wizaż.pl |
Isana, Azjatycka kuracja do włosów - mam jakiś wewnętrzny zgrzyt, gdy produkt nazywa się "kuracją". Kuracja to proces, a ja bym jednak bardzo chciała wiedzieć, czy mam do czynienia z maską, odżywką, czy nie wiadomo czym jeszcze. Po uporaniu się z semantyczną zagwozdką stwierdziłam, że to ani chybi maska, ale po zużyciu tubki o pojemności 150 ml wszystko było jasne: to bardziej odżywka. Gęsta, nie spływa z włosów, ładnie nawilża i wygładza włosy. Efekt nie jest długotrwały. Ponownego zakupu raczej nie będzie.
Pervoe Reshenie, Przepisy Babci Agafii, Tradycyjny syberyjski szampon do włosów nr 4 na kwiatowym propolisie - formuła nr 4 ma zapewnić włosom puszystość i lekkość w układaniu. I o bogowie, tak się właśnie dzieje - może z tą puszystością to aż za bardzo... Bez dobrego produktu anti-frizz radzę nie wychodzić z domu - zważcie na moje słowa, bo moje grube i ciężkie włosy wyjątkowo trudno jest spuszyć ;) Podobnie jak w przypadku kosmetyków Baikal Herbals nie ma się co przyczepić do składu czy działania - szampon bardzo ładnie oczyszcza włosy (także z olejów) i daje ten fajny volume, gdy włosy są jeszcze mokre pod prysznicem (to wrażenie, jakby napuchły i było ich 5 razy więcej, kojarzycie?). Prawdopodobnie jedyna rzecz, do której można się przyczepić to czarna butla z nieprzezroczystego plastiku, przez którą nie widać, ile kosmetyku jeszcze zostało. Chętnie wypróbuję inne formuły, jeśli nadarzy się okazja.
+++
Bęc, koniec zużyć. Co do nowości, to trwam w postanowieniu odwykowym i przez cały kwiecień kupiłam sobie tylko benefitowy zestaw miniatur Finding Mr. Bright (za połowę ceny - należało mi się, a co). 3 z 4 produktów od dawna chciałam przetestować, ostatni to korektor Erase Paste w odcieniu Medium - nie mam jeszcze pojęcia, co z nim zrobić, bo nie dość, że jest ciemny, to ma ciepłą tonację (taka brzoskwinka, w której lubują się gimnazjalistki).
Praktyki były wyczerpujące - większość pań, jakie zapisały się na konsultacje i makijaż były już w dojrzałym lub nawet mocno zaawansowanym wieku. W sumie nie miałam wcześniejszego doświadczenia, jak traktować taką cerę i przy pierwszej powiece, która była jednocześnie opadnięta i pomarszczona, po prostu zgłupiałam. Wybroniłam się satynowymi cieniami, ale co się naklęłam pod nosem, to moje. Drugą dominującą grupę stanowiły już młodsze kobiety i dziewczyny z tak potwornie przesuszoną skórą, że nawet lekkie podkłady się na nich wałkowały (tuż przed makijażem kładłam intensywną pielęgnację z serum i kremu). Przy jednej klientce zrezygnowałam już z pędzla i delikatnie wklepywałam podkład, ale i tak obydwie końcowo się zgodziłyśmy, że lepiej będzie, jak sam podkład jej zmyję, bo głupio było mi puszczać kobietę tak ze skórkami odstającymi na 5 metrów. Szkoła życia, powiadam wam :]
Udanej majówki, robaczki.
dobrze, że przeczytałam o isanie, bo chciałam ją jutro capnąć do koszyka.
OdpowiedzUsuńidę nawilżać gębę, co by suchymi skórkami nie odstraszać!
miłej majówki:*