nie potrafię...
/
10 Comments
...wejść do drogerii i czegoś nie kupić (chociażby cień do powiek albo lakier). To chyba już się kwalifikuje do leczenia.
Pozdrawiam was prosto z zajęć i zapraszam do konkursu urodzinowego ^^"
Pozdrawiam was prosto z zajęć i zapraszam do konkursu urodzinowego ^^"
Też zawsze coś wyniosę z drogerii, choćby głupią maseczkę... Tylko jak wyleczyć rozbuchany zakupoholizm?
OdpowiedzUsuńNie da się wyleczyć chyba... Ja też zawsze coś kupię, choćby mydło do rąk.
UsuńŁadnie tak na zajęciach pisać ^^
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiam, a do konkursu się zgłosiłam :))
No ja nie zawsze ale często ;).
OdpowiedzUsuńteż tak mam. jak nie mam co kupić, to kupuję lakier albo maseczkę. z pustymi łapkami wychodzę baaardzo rzadko.
OdpowiedzUsuńSzalona :)
OdpowiedzUsuńJa też tak często mam, ale na szczęście nie zawsze:D
OdpowiedzUsuńJa tak nie mam, ale i omijam drogerie szerokim łukiem, coby nie kusiło :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią wzięłabym udział w konkursie, ale jak na złość nie mogę sobie nic przypomnieć. Może mnie natchnie jeszcze.
Ja się już nauczyłam nic nie kupować, ale wolę po prostu nie wchodzić :)pomiędzy domem a pracą mam Rossmanna i często nie noszę pieniędzy, żeby uniknąć pokusy :)
OdpowiedzUsuńZazwyczaj kieruje mną zaiste niezajęczy zdrowy rozsąd [nawet nie rozsądek] ale są takie trefne dni, kiedy trafię na coś, co muszę mieć - no muszę i cześć.
OdpowiedzUsuń...a Ty się tam kurde ucz^