tag genialny
/
10 Comments
Nikt mnie nie otagował, a przynajmniej ja o tym nie wiem, ale tag o 5 rzeczach, których wcale nie chcę mieć, absolutnie mnie oczarował. Tak więc przyłączam się i wytrwale dissuję, bo to akurat potrafię ;)
1) Absolutnie droga kolorówka
Oczy mi wyłażą na wierzch, gdy widzę ceny Maca. O ile podkład za 120 zł czy maskara za stówkę to jeszcze dość racjonalny wybór, to cienie za 60 zł i błyszczyki za 80 zł to dla mnie szaleństwo. Prawie każdy cień na bazie będzie się trzymał cały dzień (no, chyba że to jakieś absolutny chłam), a błyszczyki zjadają się ekspresowo. Jeśli decyduję się na drogi kosmetyk kolorowy, to tylko taki, którego jestem absolutnie pewna i raczej nie mam jak go zdublować (mój ukochany Watt's Up z Benefitu, omnomnom). Będę musiała ze sobą walczyć, bo ostatnio dorwałam się w Douglasie do wypiekanych cieni z Pupy. Są absolutnie przepiękne i przeboskie, lśnią jak miliony monet... I jeden cień kosztuje 56 zł. Ble. (nie twierdzę, że sama jestem taka oszczędna - mam ponad 20 cieni z EDM, ale żadnego nie kupiłam w normalnej cenie. takie pocieszenie xdd)
2) Absolutnie drogie lakiery
Dobra, ustaliłam sama ze sobą, że dobry podkład jest warty swojej ceny. Ale lakiery do paznokci? Sorki. Na moich teflonowych szponach tylko brokatowce dłużej wytrzymują, a chciałoby się wszystkie lakiery jakoś w terminie zużyć. A jeśli by trzeba było je wyrzucić, to żeby nie było smuteczku, że zapłaciłam za buteleczkę 60 zł i teraz buba, wyrzucam ją, bo lakier zgęstniał, ja go użyłam 4 razy, bo mam jeszcze inne. Ja się nie opierniczam, w mojej kolekcji lakierowej najdroższe są te z Avonu - kupione w promocji za 12 zł ;)
3) The Body Shop
Dobra, mam tylko bananową odżywkę (nie mogłam się powstrzymać, ten zapach jest jak narkotyk), ale mój zarzut dotyczy maseł i żeli. Ani razu nie natrafiłam na recenzję maseł TBS, która by wskazywała jakieś magiczne zdolności nawilżające tychże smarowideł. Zapaszek to miły bonus, ale w tej cenie moim zdaniem o wiele lepiej jest zainwestować w dermokosmetyki. Wydajne to i efektywne, a producent Cetaphilu powinien mi zacząć płacić za entuzjastyczne pianie na prawo i lewo ;)
4) Eko-sreko
Z TBS łączy się bezpośrednio ostatnia moda na bycie ekologicznym. Moje obiekcje tyczą tylko tych kosmetyków, gdzie nadużywa się terminu bio-eko-naturalny, a chemia wali po oczach w składzie jak bokser wagi ciężkiej. Nie dotyczy to co prawda Lusha, ale przez arcy-niewydajne mydła zniechęciłam się na amen do marki.
5) Żele The Original Source
Ostatni diss jak w tytule :P Naczytałam się tylu zachwytów nad zapachami, że stwierdziłam "hej, coś musi w tym być". I wiecie co? Od października regularnie wącham te żele i z 8 tylko dwa mi się podobają - ale nie na tyle, żeby je kupić. Nie pamiętam który, ale jeden pachnie mojito (takim z duuuużą ilością alkoholu), kilka jest zupełnie przeciętnych, a dwa mi śmierdzą. Aż powącham je wszystkie znowu i zanotuję sobie na gorąco moje przemyślenia.
Uff. od razu lepiej ^^"
1) Absolutnie droga kolorówka
Oczy mi wyłażą na wierzch, gdy widzę ceny Maca. O ile podkład za 120 zł czy maskara za stówkę to jeszcze dość racjonalny wybór, to cienie za 60 zł i błyszczyki za 80 zł to dla mnie szaleństwo. Prawie każdy cień na bazie będzie się trzymał cały dzień (no, chyba że to jakieś absolutny chłam), a błyszczyki zjadają się ekspresowo. Jeśli decyduję się na drogi kosmetyk kolorowy, to tylko taki, którego jestem absolutnie pewna i raczej nie mam jak go zdublować (mój ukochany Watt's Up z Benefitu, omnomnom). Będę musiała ze sobą walczyć, bo ostatnio dorwałam się w Douglasie do wypiekanych cieni z Pupy. Są absolutnie przepiękne i przeboskie, lśnią jak miliony monet... I jeden cień kosztuje 56 zł. Ble. (nie twierdzę, że sama jestem taka oszczędna - mam ponad 20 cieni z EDM, ale żadnego nie kupiłam w normalnej cenie. takie pocieszenie xdd)
2) Absolutnie drogie lakiery
Dobra, ustaliłam sama ze sobą, że dobry podkład jest warty swojej ceny. Ale lakiery do paznokci? Sorki. Na moich teflonowych szponach tylko brokatowce dłużej wytrzymują, a chciałoby się wszystkie lakiery jakoś w terminie zużyć. A jeśli by trzeba było je wyrzucić, to żeby nie było smuteczku, że zapłaciłam za buteleczkę 60 zł i teraz buba, wyrzucam ją, bo lakier zgęstniał, ja go użyłam 4 razy, bo mam jeszcze inne. Ja się nie opierniczam, w mojej kolekcji lakierowej najdroższe są te z Avonu - kupione w promocji za 12 zł ;)
3) The Body Shop
Dobra, mam tylko bananową odżywkę (nie mogłam się powstrzymać, ten zapach jest jak narkotyk), ale mój zarzut dotyczy maseł i żeli. Ani razu nie natrafiłam na recenzję maseł TBS, która by wskazywała jakieś magiczne zdolności nawilżające tychże smarowideł. Zapaszek to miły bonus, ale w tej cenie moim zdaniem o wiele lepiej jest zainwestować w dermokosmetyki. Wydajne to i efektywne, a producent Cetaphilu powinien mi zacząć płacić za entuzjastyczne pianie na prawo i lewo ;)
4) Eko-sreko
Z TBS łączy się bezpośrednio ostatnia moda na bycie ekologicznym. Moje obiekcje tyczą tylko tych kosmetyków, gdzie nadużywa się terminu bio-eko-naturalny, a chemia wali po oczach w składzie jak bokser wagi ciężkiej. Nie dotyczy to co prawda Lusha, ale przez arcy-niewydajne mydła zniechęciłam się na amen do marki.
5) Żele The Original Source
Ostatni diss jak w tytule :P Naczytałam się tylu zachwytów nad zapachami, że stwierdziłam "hej, coś musi w tym być". I wiecie co? Od października regularnie wącham te żele i z 8 tylko dwa mi się podobają - ale nie na tyle, żeby je kupić. Nie pamiętam który, ale jeden pachnie mojito (takim z duuuużą ilością alkoholu), kilka jest zupełnie przeciętnych, a dwa mi śmierdzą. Aż powącham je wszystkie znowu i zanotuję sobie na gorąco moje przemyślenia.
Uff. od razu lepiej ^^"
Zgodzę się z częścią Twoich dissów (zwłaszcza Original Source), ale moim zdaniem punkt widzenia zależy trochę od punktu siedzenia ;) - w uk mac nie jest strasznie drogi, lakiery opi/essie również także nie widzę w nich nic złego. Ok, polska cena powala, ale to już wynika z czegoś innego. Co do The body shop- nie lubię ich masełek, ale ostatnio kupiłam ich balsam/lotion do ciała i jestem bardzo zadowolona.
OdpowiedzUsuńno faktycznie, ceny wyrażona w funtach czy dolarach już tak nie przerażają.
UsuńDobrze, jak człowiek upuści trochę żółci. Maca nie ogarniam, mają piękne kolory, ale ceny nie z tej ziemi
OdpowiedzUsuńcieszę się, że ktoś mnie rozumie z tą żółcią, uff.
Usuńoh i ja się zgodzę :
OdpowiedzUsuń- z tym , ze to w końcu jakiś mega , fajny i przydatny TAG ,a nie jakies pierdoły na resorach , że żal.pl
- z tym , że te cent to czasem juz normalnie chyba dla samych cen aby gadali takie popierniczone ... Mam w mieście MACa ,ale wierz mi raz byłam i nic nie kupiłam - głównie właśnie dlatego , że to chore i jeszcze raz chore ,aby jakieś mazidło kosztowało tyle co kolacja dla dwóch osób w dobrej knajpie ..
- z tymi lakierami też szopka się tu odstawia i zupłenie nie wiem czasem o co kaman jak czytam że ten taki ,a ten owaki ...dla mnie czy Essens za 6 pln czy Chone za 20 tak samo zmhywam po kilku dniach i tak samo mi się jak Tobie trzyma może ze dwa dni bez uszczerbek ..
i ogólnie tak się zgadzam i chetnie jak zobaczę gdzies tego TAGa wejde i poczytam .. :)
Dobry tag :) Twoj punkt widzenia sklonil mnie do zastanowienia sie na co wydaje pieniadze i dlaczego. Musze wydrukowac sobie chyba kilka odpowiedzi na tego taga i powiesic nad biurkiem w pracy :)))))
OdpowiedzUsuńPrzesyłka doszła, dziękuje za gratisy a szczególnie za mydełko :)
OdpowiedzUsuńBloga dodaje do obserwowanych pozdrawiam :)
cieszę się, że doszła cała i zdrowa. mydełko z Lawendowej Farmy ofkorz :)
UsuńZgodzę się co do TBS - działanie przeciętne a ceny jak za zboże. Co do OS - kupowałam je namiętnie zanim pojawiły się lawinowo na blogach. Niestety potwornie wysuszają skórę, także nie masz czego żałować. Ale Maca kocham - zasłużył sobie:)
OdpowiedzUsuńCo do pkt.5 kup sobie malinowy - oszalejesz na jego punkcie :)
OdpowiedzUsuń